niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 9



Zapraszam serdecznie na nowy rozdział! Czekam na opinie!

 
Gabriela wstała rano, umyła się, ubrała i poszła szybko na śniadanie. Zjadła coś naprędce i poszła pod salę egzaminacyjną. Zdziwiła się, gdy zobaczyła, że Andrew już na nią czeka. Była z piętnaście minut przed czasem gdyż wykorzystała skrót, jaki poznała dzięki mapie od Rena.

- Och! Jesteś już. – Powiedział bez entuzjazmu.

- Czyżbym przeszkadzała? – zapytała z ironią.

- Niestety nie możemy spędzić tego dnia razem. Dostałem nagłe wezwanie z Administracji. Muszę się gdzieś udać.  Nie będzie mnie przez parę dni. Mam nadzieję, że nie wpakujesz się w żadne tarapaty? W razie czego Alan ci pomoże. – Powiedział ze smutkiem.

- A w jakie tarapaty miałabym się wpakować? – zapytał zaskoczona. – Nie martw się tym tak. Ja sobie dam radę. Szkoda, że nie dowiem się, co zaplanowałeś. – Uśmiechnęła się.

- Jak wrócę to się dowiesz.  – Rzucił z tajemniczym wyrazem twarzy. – Muszę już lecieć. Myślę, że za pięć dni się zobaczymy, może szybciej.

Podszedł do niej i uściskał mocno. Poczuła się trochę skrępowana tą nagłą wylewnością, ale nie było jej z tym źle. Odwzajemniła uścisk.

- Trzymaj się. Do zobaczenia. – Powiedział i odszedł w stronę gabinetu Dyrektora.

- Pa. Do zobaczenia. – Pomachała mu na pożegnanie. – Więc chyba wrócę do starego planu i odwiedzę Rena. – Powiedziała do siebie.

Andrew udał się do zwykłego wymiaru. Był teraz w domu, który skrywał przejście do przestrzeni, w której znajdowała się Akademia. Takich przejść jak to, było jeszcze kilka. Umieszczane są one, w miejscach raczej odludnych. W większości są to domy magów. Ten należał do rodziny McCartney’ów od bardzo wielu pokoleń. Kilka lat temu Andy wraz z dziadkiem go wyremontowali. Zbytnio rzucał się w oczy, poza tym wyglądał na opuszczony a to mogło przyciągać niemile widzianych gości. Teraz wydawał się on bardziej współczesny. Zresztą, od jakiegoś czasu, Andrew spędzał tu czas, gdy chciał pobyć sam oraz, kiedy miał przy sobie miłe towarzystwo.

 Zawiadomienie jakie otrzymał od S.A.W.M. zaniepokoiło go. Wszystko wskazuje na to, że w Warszawie wykryto moc podobną do tej, jaka pojawiła się, gdy w Gabrieli przebudził się talent magiczny. Jednakże tym razem były doniesienia o dwóch ośrodkach mocy, co świadczyło o tym, że mogło pojawić się dwóch nieszkolonych magów.  Jego domysły potwierdziła wiadomość z zewnątrz. Jeden z absolwentów Akademii przysłał wiadomość, że zna dwie takie osoby i potrzebuje kogoś, kto wprowadziłby je do Akademii. W samolocie wyciągnął akta sprawy i zaczął pobieżnie je przeglądać.

- Pierwsza osoba to Nataniel Jarzębski. Pochodzi z Kostrzynicy, mieszka w Warszawie. Ma dwadzieścia pięć lat. Posiada ciemne, brązowe włosy i zielono – złociste oczy. Ma ponad metr osiemdziesiąt. Hmm, przypomina mi tego gościa zamienionego przez Gabryśkę w kota. Ma takie samo imię, ale to chyba niemożliwe, chociaż… - zamyślił się na moment. Przypomniał sobie sytuację, gdy go spotkał pierwszy raz i dotknął. Wyczuł wtedy pokłady energii. Już coś musiało się w nim budzić. Może to przez magię Gabrieli? Spojrzał na raport i zamknął go. Wziął drugą teczkę i zajrzał do środka.  – Diana Skalska – podjął. – Lat dwadzieścia jeden. Szatynka o ciemnoszarych oczach, wzrost około metra sześćdziesiąt. Jaka ona niska?! – zdziwił się. – Jak dziecko – skwitował.  – Mieszka i pochodzi z Warszawy.  – Przeczytał powoli, jakby coś mu się przypomniało. – Kiedy wysyłano go po Gabrielę widział raport agenta Jo Lorsona. Już wtedy wykryto kilka źródeł białej mocy. Czyżby to byli oni? Dlaczego wtedy nie dostał tej sprawy? Może nie uwolniła się dostatecznie ich moc? – rozmyślał. Na Ziemi minęły dopiero niecałe trzy dni. Andrew przyzwyczaił się do tej różnicy, było jednak sporo magów, którzy tego nie znosili. Ponieważ pozostało jeszcze około godziny lotu postanowił się zdrzemnąć.

Andrew wsiadł do taksówki stojącej na parkingu. Na dworze było już ciemno. Dni jesienią były dość krótkie. Cieszył się jedynie, że nie pada. Nie ufał za bardzo innym kierowcom. Samochód wolał prowadzić sam. Postanowił, że Elwirę odwiedzi jutro. To ona skontaktowała się z Akademią. Kojarzył tę dziewczynę, była dość obiecującym magiem, nawet z raz czy dwa się z nią umówił. Nie była jednak w jego typie. Takie dziewczyny jak Elwira nie pasują do niego. Ona lubi podrywać, flirtować, krótko mówiąc – zdobywać faceta, natomiast Andrew jest dość staroświecki, to on chce zdobyć serce kobiety. Przed oczami pojawił mu się obraz Gabrieli. Uśmiechnął się do siebie. Zastanawiał się, co tak naprawdę w niej zobaczył, że go zainteresowała. Nie jest brzydka, dodatkowo dość wysoka i zgrabna, poza tym jest niezwykle inteligentna, szybko się uczy i ma duży potencjał. Dlaczego jednak nie wykazuje nim żadnego zainteresowania? Kiedy tak rozmyślał i użalał się trochę nad sobą, taksówkarz właśnie podjechał pod jego hotel. Andrew zapłacił mu nie żałując napiwku i wysiadł zabierając ze sobą walizkę i małą torbę podróżną. Hotel nie był duży. Było to jednak miejsce wyłącznie dla osób z wyższych sfer. Panowała tu cisza i spokój. Większość osób bywała tu raczej wieczorami albo w porze obiadowej. Udał się do swojego pokoju i od razu rzucił na wielkie łóżko. Nie chciał teraz wyjeżdżać z Akademii. Nie miał jednak wyjścia. Był członkiem S.A.W.M. i jedynym Białym Magiem. To jego obowiązek, jeden z wielu obowiązków….

Cieszył się jedynie, że ostatnio nie było żadnych doniesień o Istotach.

- Co za beznadziejna nazwa! – syknął. – Czas najwyższy ją zmienić.

Poleżał przez moment i poszedł do łazienki. Kiedy zerknął w lustro skrzywił się z niesmakiem. Zapomniał wrócić do właściwej postaci. Czuł się strasznie dziwnie i niezręcznie w ciele staruszka. Zresztą nie chciał się oglądać nago w takiej formie. Stanął pod strumieniem chłodnej wody. Przeszył go przyjemny dreszcz towarzyszący spływaniu zimnych kropel po skórze. Stał tak z dobrych piętnaście minut. Owinął się w pasie ręcznikiem i poszedł do sypialni po ubrania. Usłyszał ciche pukanie do drzwi. Bez żadnego skrępowania poszedł je otworzyć. Na korytarzu stała młoda recepcjonistka. Na widok mokrego ciała Andrew i zmierzwionych wilgotnych włosów zalała się rumieńcem.

- Słucham – rzucił McCartney.

- Pan Andrew McCartney? – zapytała nieśmiało.

- Tak. To ja. O co chodzi?

- Mam dla pana pilną wiadomość. Przyszła do nas parę minut temu. Proszę.

Andy odebrał kopertę z jej rąk. Posiadała stempel Rządu Brytyjskiego oraz pieczęć Akademii. Zamknął prędko drzwi i nerwowym krokiem podszedł do najbliższego fotela. Przełamał pieczęć i wyjął list. Był on od jego dziadka.

Drogi Andy,
Muszę Cię powiadomić, że otrzymaliśmy z Agencji niepokojące informacje o zwiększeniu się wrogiej aktywności w Polsce. Wydaje nam się, że oni też wyczuli białą moc i chcą zlokalizować jej źródło. Nie było doniesień o atakach Istot, ale miej się na baczności. Mam nadzieję, że list dotarł chwilę po twoim przyjeździe do hotelu. Teraz będziemy w kontakcie telefonicznym. Przeniosłem się z Alanem do naszej rezydencji. Czekam tylko na dobre wieści.

Pozdrawiam,
Edward McCartney


- Nie wygląda to ciekawie. Muszę ich stąd jak najszybciej zabrać.  – mrukną po nosem.

W drodze do biblioteki Gabriela zastanawiała się, co takiego nagłego się wydarzyło, że Andrew został wezwany. Przypomniała sobie, że pojawił się u niej właśnie, jako Agent. Być może znowu wykryto jakieś maga, który od tak odkrył w sobie moc? Przecież takie miał przedtem do wykonania zadanie. Jeśli tym właśnie się zajmuje, to zapewne pozna niebawem nowych ludzi, którzy byli tacy jak ona.

- Oby wrócił jak najszybciej. – Powiedziała z niespodziewaną nostalgią.

Doszła do biblioteki i otworzyła wielkie drzwi. Zawsze robiły na niej wrażenie. Wewnątrz wciąż panował taki sam półmrok i zaduch. Czuć było kurz w powietrzu. Dookoła stały sterty książek, na ladzie, na stołach, krzesłach, pod ścianami i regałami. Panował tu straszny chaos. Zastanawiała się, dlaczego tylko Ren tu pracuje i gdzie jest poprzedni bibliotekarz? Naprawdę musiał lubić swojego profesora i książki skoro dał się w to wciągnąć. Rozejrzała się uważniej. Ostatnim razem była tu tylko chwilę, a wcześniej była zbyt przejęta by obejrzeć wnętrze. Regały były ogromne. Miały co najmniej po cztery metry.  Przy każdym stała drabinka by móc sięgnąć wyżej. Na końcu dojrzała okna, które były pozasłaniane ciemnymi, grubymi kotarami. Podeszła do jednego z okien i wyjrzała przez nie. Widok nie był za ciekawy. Okno wychodziło na centralny plac Akademii. Widziała kręcących się po nim magów, niektórzy używali magii by dostać się na wyższe piętro i przelatywali przed oknem. Jednak, gdyby odsłonić okno, było by tu trochę przyjemniej. Szarpnęła mocno kotarę i posypało się z niej okropnie dużo kurzu. Zamknęła oczy, cofnęła się i wpadła w stertę książek. Zaczęła głośno kaszleć leżąc między rozsypanymi tomami. Usłyszała jak ktoś idzie w jej stronę.

- Nic ci nie jest? – usłyszała znajomy głos i poczuła jak ktoś pomaga jej wstać.

- Nie, nic. – Zakasłała. – Strasznie dużo tu kurzu. – Wycharczała.

Kiedy otworzyła oczy zorientowała się, że trzyma w rękach kotarę. Zerwała ją zupełnie. Spojrzała w stronę Rena. Miał jednocześnie zatroskaną i rozbawioną minę. Pierwszy raz widziała go tak wyraźnie. Miał jasnoniebieskie włosy i równie jasną cerę. Oczy były w kolorze szaroniebieskim o wyjątkowo łagodnym wyrazie. Był wysoki i szczupły. Kiedy wtedy trzymał się w cieniu ciężko było jej ocenić jak może wyglądać.

- No cóż. Biblioteki, a zwłaszcza te stare, mają to do siebie, że mnóstwo w nich kurzu. – Zaśmiał się.

- Mam nadzieję, ze nie masz mi za złe tej kotary. Przynajmniej wpadnie tu trochę światła. – Uśmiechnęła się nieśmiało.

- To prawda, ale stare książki nie przepadają za światłem. – Zauważył.

- To może założysz tu rolety, albo specjalne naklejki na szybę. Tłumią ostre światło, ale sprawiają, że w pomieszczeniu jest widno. – Rzuciła z entuzjazmem.

-Hmm? Pomyśle nad tym. Może napijesz się czegoś? Masz straszną chrypę od tego kurzu – zaproponował i zaprowadził ją do pokoju dla pracowników.

Tam w przeciwieństwie do biblioteki panował niezwykły ład i porządek. Było widno i przytulnie. Na środku stały dwa duże fotele i stolik. Pod ścianą była mała szafka ze zlewem, a obok niej stolik, na którym stał czajnik elektryczny, kubeczki i talerzyki. Ściany miały jasną barwę, był to chyba błękit, trudno było ocenić w sztucznym świetle. Wstawił wodę, wrzucił do kubeczków torebki z herbatą i wyjął z szafki pudełeczko z ciastkami. Kiedy woda się zagotowała, usiadł na fotelu naprzeciwko Gabrieli podając jej kubek z herbatą.

- To jak poszedł egzamin? – zapytał.

- Może trudno w to będzie uwierzyć, ale dostałam się na drugi stopień. Nie mam pojęcia jak to się stało?! – rzuciła wciąż w to nie wierząc.

- I taki sukces przyszłaś świętować do biblioteki?

- Miałam przyjść i się pochwalić wynikiem, prawda? Poza tym mój opiekun miał mnie zabrać gdzieś w nagrodę, ale dostał jakieś nagłe wezwanie z Administracji i musiał wyjechać. Postanowiłam więc odwiedzić cię wcześniej. – uśmiechnęła się.

Poczuła, że od kiedy dowiedziała się o magii i znalazła się tutaj, uśmiecha się tak dużo jak nigdy wcześniej. Jakby znalazła coś, czego szukała od bardzo dawna. Nigdy nie czuła się sobą bardziej niż dotychczas. Na tę myśl uśmiechnęła się szerzej.

- Coś miłego sobie przypomniałaś? – zapytał widząc jej szeroki uśmiech.

- Doszłam do wniosku, że odnalazłam chyba to, czego szukałam.

- Czyli…

- Siebie. Tutaj odnalazłam siebie.

- Czyli można uznać, że zaakceptowałaś to, że jesteś magiem. Kiedy widziałem cię po raz pierwszy odniosłem wrażenie, że jesteś strasznie zagubiona.

- Nie pomyliłeś się. Zawsze czułam się trochę nie na miejscu. Nigdy nie mogłam robić tego, co kocham całym sercem, nie obrałam ścieżki, jaka satysfakcjonowałaby mnie dostatecznie. To, że ni stąd, ni zowąd obudziła się we mnie ta energia sprawiło, że życie nabrało jakiegoś sensu. Choć nie miałam zbyt wielkiego wpływu na to, co się działo, jakoś czułam się bezpieczna. Przełomowym momentem w moim życiu było chyba zamienienie Nataniela w kota. Jeśli nie przełomowym, to chyba najzabawniejszym. Choć jemu pewnie nadal nie jest do śmiechu. – Zreflektowała po chwili swoją opinię, choć uśmiechała się wciąż przebiegle.

- Zamieniłaś kogoś w kota? – Zapytał zaintrygowany.

- Przypadkiem rzuciłam na niego urok. Wtedy nie wiedziałam, że posiadam moc. Zaskoczył mnie w łazience na basenie, wyszła z tego żenująca sytuacja i w efekcie wypowiedziałam parę słów, które zmieniły go w ślicznego, puszystego kota. – Zarumieniła się ze wstydu.

- Fascynujące! – stwierdził Ren. – To dość niezwykłe, że ktoś nieznający zupełnie praw rządzących magią rzucił urok. Wrócił już do swojej postaci?

- Nie. Ponoć nieświadomie nałożyłam na to zaklęcie jakieś zabezpieczenia. Jednak w nocy, kiedy świecił księżyc zamienił się w człowieka. – oblała się rumieńcem na to wspomnienie. – Dzięki Andrew nauczyłam się łapać światło księżyca i przez parę dni miał możliwość bycia w ludzkiej formie. Kiedy zdecydowałam się przyjechać tutaj, McCartney załatwił mu paczuszkę z fiolkami pełnymi światła. Dzięki czemu może normalnie funkcjonować.

- Będzie z ciebie potężny mag. Muszę cię teraz ostrzec, że czekać cię teraz będą dość wymagające zajęcia. Jeśli miałabyś z czymś problemy, albo chciałabyś coś omówić lub przećwiczyć chętnie ci pomogę. Do czasu jak Andy nie wróci, służę ci pomocą. Tak w ogóle to, jakiego rodzaju talent magiczny posiadasz? Wiesz już coś?

- Nie. Wczoraj ogłosili tylko, kto, na jaki poziom przeszedł.

- Być może dowiesz się od prowadzącego dany poziom. Każdy poziom ma swojego opiekuna, który odpowiedzialny jest za organizację zajęć danym grupkom studentów.

- Słyszałam właśnie, że na każdym poziomie są kilkuosobowe grupy studentów o podobnym talencie magicznym. Właściwie to jestem ciekawa, jaki dar magiczny posiadam. – zamyśliła się na chwilę. – Ile jest w ogóle talentów?

- Dużo. Są podstawowe typy magów, a wśród nich są konkretne dary magiczne. Każdy zresztą jest lepszy w czymś innym.

- Jakie są te podstawowe typy?

- Niech pomyślę… na pewno magowie przyrody. Do tej grupy zaliczają się talenty do władania żywiołami, porami dnia, porami roku, zjawiskami pogodowymi, kontrolujące zwierzęta i rośliny. Krótko mówiąc wszystko, co ma coś wspólnego z przyrodą. Najniebezpieczniejszy z talentów jest ten do kontrolowania żywiołów.

- Dlaczego?

- Pod słowem żywioły kryje się coś więcej niż przysłowiowe ogień, woda, powietrze i ziemia. W dzisiejszych czasach uważa się, że elektryczność i metal też są żywiołami, tak samo trzęsienia ziemi, powodzie, huragany i inne takie zjawiska uważane są za żywioł. Poza tym podlegają one pod te podstawowe cztery. Te jednak są już na poziomie zaawansowanym.

- Rozumiem już, co miałeś na myśli. A jakieś inne typy magii?

- Może opowiem ci w trakcie układania książek na półkach? – zaproponował. – Słyszałem jak ostatni mówiłaś, że mogłabyś mi pomóc. – Uśmiechnął się wesoło.

Ma miły uśmiech, stwierdziła Gabriela.

- Oczywiście, że ci pomogę. Jak byłam mała przez jakiś czas chciałam zostać bibliotekarką. – Zaśmiała się. – Spełnię swoje marzeni z dzieciństwa. Przynajmniej jedno z nich.

Nie miała nic w planach. Nie wiedziała, jakie zajęcia odbywają się jutro. Wszystkiego miała się dowiedzieć na godzinę przed zajęciami od niejakiego profesora Karskiego. Dzisiaj natomiast miała cały dzień do wykorzystania. Postanowiła spędzić go tutaj. Może znajdzie jakieś interesujące książki? Miała też ochotę ożywić trochę to miejsce. Jednak, aby to zrobić musiała namówić do tego Rena. Biblioteka była strasznie zaniedbana. Wymagała sporo pracy. Oczami wyobraźni widziała to miejsce tętniące życiem. Przy stolikach w części czytelniczej siedzących magów, młodych i starych, niektórych dyskutujących o jakiejś ciekawej książce. Między regałami tłumy studentów szukających potrzebnych im pozycji, przed ladą kolejkę, oddających lub wypożyczających nowe tomy czytelników. Jakby chciała, aby to miejsce z powrotem ożyło. Czuła, że magia zgromadzona w tych tomach książek i ksiąg, chce być ponownie odkryta i wykorzystywana. Niestanie się to jednak, jeśli nie zaczną przychodzić tu ludzie. Pomogę ci, powiedziała w myślach. Nie czuła się dziwnie na myśl, że potraktowała to miejsce jak żywą osobę. Czuła, że jest tu mnóstwo życia, żyjącej magii.

Zza myślenia wyrwały ją słowa Rena.

- Tutaj zaczniemy. Muszę odłożyć te książki na miejsce by jutro nic nie pomieszać. – powiedział.  – Na półkach są tabliczki z dniem tygodnia i salą, w jakiej odbywają zajęcia. Na stosach książek są karki, na jakiej półce mają znaleźć się dane książki. Jeśli szybko się uwiniemy to do obiadu ułożymy książki na poniedziałek i wtorek. – Powiedział zachęcająco.

- Sporo tego. Nie możesz ułożyć ich przy pomocy zaklęcia? – zapytała.

Zastanawiała się właściwie już, od jakiegoś czasu, dlaczego Ren nie korzysta z magii w bibliotece.

- W tych książkach jest zawarte mnóstwo magii, jeśli używałbym na nich często zaklęć to zaczęłyby ją absorbować a to źle by na nie wpłynęło. Osłabiłoby zaklęcia jakie na nie rzucono. Praca bibliotekarza w magicznej bibliotece jest trochę niewdzięczna. – Stwierdził z kwaśną miną.  -- - Nie przejmuj się, będę ci pomagać. – Oznajmiła.

- Ty musisz się uczyć, a nie układać książki na półkach. – Rzucił stanowczo.

- To nie jest problem. Uważam, że jak raz zrobisz tu porządek to później będzie już łatwiej. Jeszcze jedno, to jest twoja praca, tak? – zapytała z błyskiem w oku gdyż wpadła na pewien pomysł.

- Tak.

- Dostajesz za nią zapłatę?

- Tak.

- W takim razie mam zamiar zatrudnić się tu, jako twoja asystentka.  – Orzekła. – Potrzebuję pieniędzy. Jak na razie za wszystko płacił Andrew, a teraz wyjechał. Posiłki są dla studentów darmowe, wiem o tym, ale widziałam tu miejsce gdzie są sklepy. Potrzebuję kupić parę rzeczy, a nie mam nawet grosza. Muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie. Nie uwierzę, jeśli powiesz mi, że dostanę wszystko, co zechcę nie płacąc za to.

Jej postawa wyrażała zawziętość. Wiedziała, że ma rację. Nie chciała żeby za nią płacono. Tym bardziej, że nie byli to jej krewni tylko obce osoby. Chciała, aby zostali jej przyjaciółmi i tak ich też traktowała. Poza tym nie chciała być dla nikogo ciężarem.

- No skoro tak stawiasz sprawę. To ja się zgadzam. Musisz jednak porozmawiać najpierw z Dyrektorem. On jest tutaj od przydzielania posad. – Uśmiechnął się Ren.

Ten uśmiech jednak był jakiś podejrzany. Postanowiła się w tym momencie nad tym nie zastanawiać. Poza tym słysząc, że to Dyrektor jest odpowiedzialny za stanowiska w Akademii, przyszedł jej do głowy ciekawy pomysł.

- W porządku. Teraz bierzmy się do pracy. Opowiesz mi dalej o podstawowych typach magii? – zapytała nagle.

- Ach, tak. To, na czym ja skończyłem?

- Opowiedziałeś mi o typie magii przyrody.

Opowiedział jej o magii transformacji i przyzwania, jak działają, co robią oraz wiele więcej. Gabriela okazała się być wiernym słuchaczem dla Ren’a. Zadawała mnóstwo pytań, nie bujała w obłokach, jeśli miała wątpliwości nie ukrywała tego. Rozmawiali tak bardzo długo. W pewnym momencie Gabriela odczuła głód. Od śniadania minęło wiele czasu. Wyciągnęła chłopaka siłą z Biblioteki i zaprowadziła do stołówki. W niedzielę nie byłą ona za bardzo oblegana, a szkoda gdyż według Gabi podawali wtedy świetne potrawy: pieczenie, gulasze, krokiety, frytki, pieczone ziemniaki, purée, na deser lody, galaretki czy ciasto.

- Do wyboru, do koloru. – Posłała mu radosny uśmiech.

Ren nieśmiało wybrał parę dań i usiadł przy stoliku. Dawno nie jadł na stołówce, a tym bardziej w towarzystwie i to dziewczyny.  Z dziadziałem przez tą bibliotekę, pomyślał. Dzięki niej szybko się rozluźnił. Porozmawiali na jakieś luźne tematy, a po, jak się okazało, obiadokolacji odprowadził ją po pokój.

- Dawno tak przyjemnie nie spędziłem dnia. Dziękuję ci za to urocze towarzystwo i tak wielką pomoc. Do zobaczenia. – Ujął delikatnie jej dłoń i złożył na niej ledwie odczuwalny pocałunek.

- Oj – rzuciła zaskoczona. – Dla mnie to również była przyjemność.  Niebawem cię odwiedzę.

- Do zobaczenia więc. – Uśmiechnął się. Tak promiennego uśmiechu dawno nie widziała. Wyglądał dość zabawnie. Odszedł szybko w stronę biblioteki i po chwili zniknął za rogiem. Granatowowłosa weszła do pokoju i usiadła na łóżku. Postanowiła obmyślić plan, dzięki któremu zdobędzie posadę Asystentki w bibliotece. To nie była zwykła zachcianka. Wiązała z tym kilka planów, a biblioteka była jej do tego potrzebna. Ren dodatkowo okazał się niebywałym źródłem wiedzy. Przeszła w „tryb kalkulacji” i zaczęła układać w głowie listę argumentów, jakie przestawi Dyrektorowi. Uśmiechnęła się do siebie w geście tryumfu.

- Ta posada będzie moja. – Szepnęła do siebie.

Teraz była w „trybie bojowym” i raczej z niego za szybko nie wyjdzie.

            Tymczasem Andrew właśnie czekał przed drzwiami Elwiry. Usłyszał kroki dobiegające zza drzwi. Ktoś właśnie się zbliżał. Kiedy w końcu się uchyliły mężczyzna zbladł lekko. Jego obawy okazały się słuszne.

- Ach! Więc to jednak ty. Miałem taką nadzieję, że się jeszcze zobaczymy. – Słowa te nie brzmiały zbyt przyjaźnie.

- Witaj Natanielu. – Powiedział mag. - Nie sądziłem, że nasze spotkanie nastąpi tak szybko?

- Mamy sobie parę rzeczy do wyjaśnienia – na ustach chłopaka zagościł złośliwy uśmiech.

Andrew przeszedł po plecach dreszcz. Zaczął wątpić czy to wszystko pójdzie tak gładko jak planował.

7 komentarzy:

  1. Dalsze wdrażanie w temat ;) Bardzo dobrze ;) To twój świat i musisz go nam wyjaśnić.
    A skąd oni wszyscy wiedzą jak "nazywają się" te źródła białej magii? Ciekawostka do wyjaśnienia. Andrew jakoś nie chciał tak szybko spotkać Nataniela i miał nadzieję, że to jakiś inny Nate, ale jak widać jego obawy się sprawdziły. Czekam na ich konwersację ;)
    Widzę, że Gabi do każdego z tej całej czwórki coś czuje. I chyba każdego za coś innego ;) Ale żeby aż 4 facetów się za nią uganiało? Taka to ma fajnie ;)
    Czekam na sprecyzowanie magii Gabrieli, ale wydaje mi się, że to będzie coś związanego z nauka, jak ona taka mądra ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uganiało to za dużo powiedziane ;), po prostu pierwszy raz od jakiegoś czasu nie czuje się samotna, a to trochę ich zasługa. Można kogoś bardzo lubić ale nie koniecznie z nim być:p
    Jeśli chodzi o źródła białej magii, to z czasem zacznę to wyjaśniać. W końcu zajmuje się tym wyspecjalizowana agencja. Jak każda inna ma swoje sztuczki i wtyki. Wyobraź sobie, że to taki święty Mikołaj, który wie, jakie dziecko było grzeczne, a jakie nie:).
    Andy'emu nie ma się co dziwić, że nie chciał się spotkać z Nate'em skoro tak go wtedy podpuszczał i się z niego nabijał. :p Ma teraz okazję by mu się odgryźć, ale czy to wykorzysta?
    A co do Gabrieli to będzie wielka nie wiadoma, mam ochotę trochę zaskoczyć!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam tylko jeden rozdział, a w moim szesnastoletnim umyśle co chwila pojawia się imię Rena. : ) Zapoznałam się z komentarzami powyżej i aż padłam, gdy gdzieś tam dostrzegłam informację, że za bohaterką "ugania się" aż czterech przedstawicieli płci przeciwnej. No, no, no... Taka to ma szczęście. : ) Jednak absolutnie zgadzam się ze stwierdzeniem, że lubić a "być", to dwie różne sprawy.
    Podsumowując: Ren. Nie wiem o co chodzi, ale nagle zaczęłam darzyć go pewną sympatią. : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Miło mi to słyszeć:) Cieszę się, że komuś Ren przypadł do gustu, bo inna moja czytelniczka "średnio" za nim przepada:) Hehe, woli innego gościa imieniem Seth :) Zapraszam serdecznie do zapoznania się z resztą ;) i mam nadzieję, że nie rozczaruje:D
    Dziękuję za miły komentarz :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm... Więc mamy Rena. Z jednej strony mi się podoba, z drugiej nie. Jest jednocześnie taki tajemniczy, spokojny i intrygujący. Wybuchowa mieszanka.
    Do tego Gabi ma czterech adoratorów... Jak ona to robi? ;)
    To pewnie ten urok osobisty i inteligencja, które na szczęście jej stworzyłaś.
    Chciałabym poznać "kulisy" mocy Gabi, ale to pewnie w swoim czasie... No ni, pozostaje tylko czekać na kolejne rozdziały, co na pewno zrobię.
    Pozdrawiam
    Victoria Hope

    http://przekleta-nawiecznosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Miło widzieć takie komentarze;)
    Ren rzeczywiście jest trochę tajemniczy, ma jednak swoje powody. :)
    Faceci do niej lgną bo jest szczera, silna i otwarta. Poza tym nie klei się do nikogo na siłę. Już niebawem odkryje parę sekretów dotyczących jej mocy, tak jak i reszty. Nie wiem czy czytałaś wcześniejsze rozdziały, ale jeśli nie to wydaje mi się, że powinnaś się we wszystkim połapać.
    Pozdrawiam
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  7. W związku z moim urlopem (dość długim) proszę o zadeklarowanie, do któej z oceniających chcesz się przenieść.

    Pozdrawiam.
    [pomocne-oceny]

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy