Hej! Witam wszystkich moich drogich czytelników. Ten rozdział jest strasznie długi i muszę przyznać, że to zasługa odzyskanej weny. Na początku przerwy semestralnej miałam też natchnienie na rysowanie i moje dzieło przedstawiające bohaterów mojego opowiadania można obejrzeć w zakładce Bonus ;) Czekam na wasze opinie dotyczące opowiadania i rysunku;)( uwaga! nie jestem dobrym rysownikiem :))
Ten rozdział dedykuję wszystkim wytrwałym czytelnikom ;)
Zapraszam do czytania!
Ten rozdział dedykuję wszystkim wytrwałym czytelnikom ;)
Zapraszam do czytania!
- Skomplikowane?! Żartujesz sobie?!
Andrew stał zszokowany w drzwiach. Jego podopieczna siedziała na kanapie w samej bieliźnie, a Seth owijał ją bandażem.
- Co to wszystko ma znaczyć? - westchnął głęboko próbując się uspokoić. Kiedy zobaczył bandaż na udzie Gabi, trafił go szlag.
- Coś ty jej zrobił?! Ty chyba nie… – wrzasnął na Seth’a, chwytając go za ramiona.
Zielonowłosy wywinął się zwinnie i rzucił dziewczynie koc.
- Zakryj się. – Powiedział. – Chyba nie chcesz by ktoś jeszcze oglądał cię w takim stroju.
Uśmiechnął się do niej rozbrajająco. Odwracając się do Andrew przybrał poważną i srogą minę. Podszedł do niego pewnym krokiem. Gabriela oglądała tę scenę z zaciekawieniem. Andrew wyglądał na zdenerwowanego, ale w zupełnie inny sposób niż chwilę wcześniej. Ponieważ Seth był znacznie niższy od jej opiekuna wyglądało to dziwnie niepokojąco. Stając przed nim zadarł głowę do góry, ale nie stracił ani trochę na powadze i surowości.
- Spełniłem tylko twoją prośbę. To ty do mnie przyszedłeś, więc nie mniej do mnie pretensji. – jego głos był zimny jak lód i ostry jak samurajski miecz. – Nie zrobiłem jej nic na co by się nie zgodziła.
Twarz Andrew wykrzywił grymas pełen goryczy. Zasłonił twarz ręką.
- Wybacz, masz rację – westchnął.
- Poza tym wcale tego nie żałuję - ciągnął Seth odwracając się plecami do Andrew. – Takiego pysznego kąska nie miałem od bardzo dawna – zaśmiał się złośliwie.
Gabriela zadrżała ze złości. Czy oni myślą, że jestem niewidzialna?
- Ubierz się. My wyjdziemy – powiedział jej opiekun i wyciągnął Seth’a z pokoju.
Gabi powoli wciągała na siebie swoje ubrania. Miejsca po ukąszeniach tego krwiopijcy strasznie szczypały, ale samo wspomnienie o tym sprawiało, że przechodził ją dziwny dreszcz.
Andrew i Seth siedzieli w pokoju obok w milczeniu. Pierwszy odezwał się Tristanczyk.
- Miałeś rację, jest naprawdę potężna. Ona w ogóle nie zdaje sobie sprawy ze swojej mocy. Zresztą nic w tym dziwnego skoro ma się takich przodków w rodzinie.
- Co masz przez to na myśli? – zapytał Andrew wciąż wściekły na swojego „przyjaciela”.
- Czy to coś w ogóle o niej wiesz?
- Nie za wiele. Tylko ogólnie dostępne informacje i to co mogłem zaobserwować. Domyślam się, że jest jedną z wybranych.
- I masz rację. Jest, ale trochę to potrwa zanim będzie wstanie wydobyć z siebie tę moc. Co do jej przodków…jeden z nich był pierwszym Leiala. Nie wiem którym, ale jest z nimi spokrewniona w linii prostej.
- Co?! Skąd możesz to wiedzieć?
- Wszystko jest zakodowane we krwi. My Tristanczycy mamy ten dar. Dodatkowo jej magiczni przodkowie starali się całe dziedzictwo swojej mocy zapisywać w genach tak aby nic nie zaginęło. Jeśli dobrze się nią pokieruje wszystko sobie przypomni – przerwał na chwilę i spojrzał na Andrew. – Z tobą jest podobnie, prawda? Przypominasz sobie całe magiczne dziedzictwo pozostawione ci przez przodków.
- Jesteś przerażający! - wzdrygnął się Andrew.
- Taki już mój urok. – Zaśmiał się Tristanczyk. – Mam jeszcze jedną ciekawostkę. Wiesz kim była jej babcia, ta w której domu teraz mieszka?
- Coś mi się zdaje, że powinienem ją znać, ale nie mogę sobie teraz przypomnieć.
- Pani Bochowiecka, albo z panieńskiego nazwiska Lady Bloodstorm.
- Co! Nie możliwe… Żartujesz, prawda?
- Nie. Zresztą ona wciąż czuwa nad swoją ukochaną wnuczką. Czuję jej obecność.
- Jeden z najpotężniejszych magów ostatnich stuleci jest babką Gabrieli?
- Moja Lady pokażesz nam się? – powiedział nagle Seth.
Andrew spojrzał na niego zaskoczony, zbladł gdy koło jego rozmówcy pokazała się starsza kobieta. Wiedział, że Seth posiada niezwykłe zdolności, ale nie sądził, że kontaktuje się z duchami. Spotkał paru Szamanów, ale nie wiedział, że on też nim jest. Co jeszcze przed nim ukrywa?
- Oj, postarzałaś się - zachichotał zielonowłosy.
- A ty jak zawsze jesteś uszczypliwy – powiedziała zjawa i przybrała młodszą formę. – Tak lepiej? – spytała chłodnym głosem.
- Heh… nie ważne. Powiesz nam może, dlaczego wciąż jesteś przy Gabrieli? – spytał Seth.
- Nie sądzicie, że to oczywiste?- zdziwiła się zjawa. – Muszę przekazać jej ważne informacje, ale ona nadal nie jest na to gotowa. Czekam, aż w końcu w pełni się rozwinie.
- Co takiego ważnego masz jej do przekazania, że wciąż tkwisz na tym świecie? – zapytał Andrew.
- To raczej nie powinno cię interesować, gdy będzie chciała to sama wam powie – odparła ostro, aż wzdrygnął się na dźwięk jej głosu. – Seth, nie sądziłam, że przyjaźnisz się z wnukiem Dyrektora Akademii – zwróciła się do niego.
– Jakoś tak się złożyło. Poznaliśmy się jakoś czterdzieści lat temu. Nie długo po tym jak postanowiłaś żyć jak zwykły człowiek.
- Ty jakoś nie czujesz się jeszcze zmęczony długim życiem. – stwierdziła.
- Moja droga przyjaciółko, jak się poznaliśmy byłem młodym Tristanczykiem, a ty błąkałaś się po tym świecie około dwustu lat, więc nic dziwnego. Ja żyłem dopiero pół wieku, byłem dzieciakiem w stosunku do ciebie… - zaśmiał się. – Teraz mam ponad sto dwadzieścia lat więc wciąż jestem młody, dla niektórych moich krewnych jestem prawie niemowlakiem! – zaśmiał się ponownie.
- Nie przypuszczałem, że jesteś taki stary? – zażartował Andrew.
- Nie grab sobie. – Spojrzał na niego z błyskiem w oku. – Mój wygląd odzwierciedla mój biologiczny wiek tak jak twój, więc mimo wieku jestem od ciebie młodszy – odegrał się.
- Gabriela się zbliża. Ja znikam. Pojawię, się gdy zaśnie. Pomogę ci przy stworzeniu jak najlepszego Amuletu dla niej – powiedziała do Seth’a i zniknęła.
- Co wam tak wesoło? – zapytała Gabi gdy weszła ciężkim krokiem.
Spochmurnieli na widok dziewczyny, była blada i ledwo mogła chodzić. Andrew wstał i pomógł jej usiąść.
- To co wam tak wesoło? – zapytała ponownie.
- Żartowaliśmy na temat naszego wieku. – Seth odpowiedział zmuszając się do uśmiechu.
- Acha… to ile wy w ogóle macie lat? – zapytała z nieukrywaną ciekawością.
- Eee… a czy to takie ważne? - odezwał się Andrew.
Jakoś wątpię, czy ta informacja pomoże w nawiązaniu lepszego kontaktu między nami. Choć i tak wie, że jestem sporo starszy, ale czy kiedy dokładnie się dowie, nadal będzie mnie traktować jak trochę starszego kolegę? Zastanawiał się jej opiekun.
- Ja mam sto dwadzieścia dwa lata – uśmiechnął się Seth.
- Ile! – wykrzyknęła zaskoczona Gabriela. – Trudno mi to uwierzyć – dodała po chwili. - W takim razie ty musisz mieć ze sto siedemdziesiąt – zwróciła się do Andrew z kąśliwym uśmiechem.
Seth wybuchnął śmiechem i o mało nie spadł z fotela na którym siedział. Gabriela też się zaśmiała, ale musiała przestać bo zabolał ją brzuch. Jednak widząc minę Andrew nie mogła się opanować jak jej zielonooki kolega. Kiedy przestali, Andrew odezwał się ciężko wzdychając.
- Ja mam ponad sześćdziesiąt.
- Wiem, że jesteś od niego młodszy, domyśliłam się. – powiedziała przepraszająco i poklepała go pokrzepiająco po ramieniu. Rozłożyła się lekko w fotelu by dać odpocząć mięśniom i spojrzała na Seth’a.
- Co? – zapytał rumieniąc się pod naporem jej wzroku.
Poczuł niepokojące mrowienie w żołądku i serce mu mocniej zabiło. To się wkopałem, pomyślał i uśmiechnął się z rezygnacją.
Gabriela i Andrew unieśli w zaskoczeniu brwi, ale nic się nie odezwali.
- To kiedy zaczniesz robić Amulet? – zapytała.
- Za moment. Potrzebuję jeszcze jakiegoś przedmiotu który byś mogła wciąż przy sobie nosić. Masz może coś takiego?
Gabriela zastanowiła się przez chwilę. Niestety nie miała nic takiego. Żadnego wisiorka, pierścionka, czy nawet kolczyków, nie nosiła takich rzeczy na co dzień. Długopis, czy ołówek się nie nadawały, bo się zużywają, a piórem nie pisała. Miała za krótkie włosy nawet na spinkę czy gumkę do włosów.
- Nie, niestety nie. Nie przywiązuję zbytnio wagi do przedmiotów. – powiedziała.
Seth zastanawiał się przez chwilę co mógłby uczynić Amuletem dla tej dziewczyny. Po chwili wyciągnął zza bluzki mały wisiorek i wręczył go Gabrieli.
- Proszę. Zrobię z tego twój Amulet. Czy będziesz go nosić? – zapytał z lekkim rumieńcem.
- Ale nie mogę tego przyjąć, pewnie to jakaś twoja pamiątka?
- To prezent dla ciebie. Proszę byś go przyjęła. – uśmiechnął się lekko zawstydzony. - Jeśli będziesz go nosić zrobię z niego amulet, ale muszę mieć pewność.
Gabriela przyjrzała się uważnie przedmiotowi na ręce. Był to wisiorek na długim łańcuszku. Mienił się srebrzyście w świetle. Wisiorek miał kształt rozwiniętego pąka różyczki. W środku tego kwiatu znajdował się maleńki szmaragd. Jego zielona barwa od razu skojarzyła się jej z kolorem oczu Seth’a. Na tę myśl się zarumieniła.
- Dziękuję, to będzie naprawdę urocza pamiątka, po tej niezwykłej przygodzie. Teraz mam pewność że nigdy o tobie nie zapomnę. – powiedziała uśmiechając się uroczo.
Andrew jeszcze nigdy nie widział u niej takiego uśmiechu. Szkoda, że to nie ja go wywołałem, pomyślał.
- Ach… to naprawdę miłe co powiedziałaś. – powiedział Seth. – Zabrzmiało to jednak trochę tak jakbyśmy mieli się nigdy już nie spotkać. A mam przeczucie, że niebawem się zobaczymy. – spojrzał na nią tajemniczo. – Teraz coś zjesz i prześpisz się trochę, a ja zajmę się Amuletem.
Przyniósł jej tackę z kanapkami, a sam poszedł do pokoju w którym wcześniej odbyła się transfuzja. Gabriela położyła się na kanapie w salonie, a Andrew okrył ją kocem. Zasnęła bardzo szybko.
Kiedy wszedł do pokoju w którym znajdował się Seth zobaczył coś czego nie widział od około pięćdziesięciu lat. Rytuału tworzenia prawdziwych Amuletów. Seth usiadł w centrum kręgu ułożonego z białych kamieni. Przed sobą położył wisiorek. Andrew zobaczył Lady Bloodstorm która coś mu tłumaczyła.
- Zaczynam. – uśmiechnął się do przyjaciela.
Po chwili zamknął oczy i zaczął mruczeć tak cicho, że Andrew nic nie rozumiał. W okręgu pojawiły się runy. Podobne były do tych jakie Andrew widział w pismach z Tristanu. Jest to jeden z najstarszych języków, jakie są jeszcze zachowane, jednak nawet teraz i Tristanczycy z niego nie korzystają, rozprawiał w duchu. Wisiorek zawisł w powietrzu na wysokości klatki piersiowej Seth’a. Po chwili zaczął świecić bladym blaskiem, tak jak miejsce na ciele chłopaka w którym znajdowało się jego serce. Między tymi punktami pojawiła się linia je łącząca. Kiedy Andrew lepiej się jej przyjrzał zauważył delikatny ruch który świadczył o tym, że to Seth przelewa coś w ten wisiorek. Nie wiedział dokładnie co to było. Domyślał się, że to mogły być wspomnienia Gabrieli, jej emocje, informacje o jej talencie i mocy, jednak to tylko domysły. Cała ta scena była nie prawdopodobna, wyglądała bardzo intymnie, miał wręcz wrażenie, że nie powinno go tu być, ale nie mógł się powstrzymać i wciąż obserwował. Przyjrzał się jego twarzy, co chwilę zmieniała wyraz, raz był smutny, po chwili się uśmiechał, za moment złościł. Zdumienie Andrew nie miało końca. Jak tak szybko można zmieniać nastroje, chyba, że każde przelane wspomnienie najpierw widział Seth…
- To bardzo prawdopodobne. – stwierdził.
Po dłuższej chwili twarz jego przyjaciela oblała się czerwienią. Zadrżał na ten widok ze złości gdyż domyślił się co mogło wywołać taką reakcję. Dlaczego to on będzie dzielił takie wspomnienie z Gabrielą, choć ledwo się poznali! Zazdrość była dość dotkliwa dla Andrew, gdyż rzadko targały nim takie emocje. Zazwyczaj to on bywał obiektem zazdrości innych osób. Nie lubił tego, ale jeszcze bardziej nie lubił być zazdrosnym. Wiedział, że takie uczucie często rani wiele osób. Jednak w tym momencie ciężko było mu pokonać to uczucie. Przypomniał sobie jednak dość ważną rzecz. On sam przyprowadził do niego Gabrielę i poprosił go o pomoc. Tak też powiedział mu Seth. Nie może więc mieć do niego pretensji, było to jednak dość trudne. Po chwili uświadomił sobie jednak, że nie ma zielonego pojęcia dlaczego jest o nią zazdrosny. Zna ją zaledwie parę dni. Seth poznał całe jej życie, a on nic praktycznie o niej nie wie. Być może faktem jest, że to uczucie ogarnęło nim z innego powodu. Dziewczyny dość łatwo ulegały jego urokowi, ona jednak była inna i fakt, że to Seth pierwszy zbliżył się do niej w taki, a nie inny sposób, go zirytował. Wiele lat temu rywalizowali ze sobą o względy dziewczyn, i zazwyczaj to Andrew wygrywał. Kiedy przegrywał dość dotkliwie to odczuwał. Być może to uczucie powróciło?
Z zamyślenia wyrwał go głos przyjaciela. Wzdrygnął się po tak długiej ciszy. Spojrzał na niego i zobaczył, że światło bijące od niego i wisiorka zgasło. Teraz najwyraźniej rzucał zaklęcie mające ukształtować z tego przedmiotu Amulet. Rozpoznawał tylko niektóre wypowiadane przez niego słowa, gdyż mówił je cicho i do tego bardzo szybko. Poczuł jak fala energii Seth’a rozlała się po całym pomieszczeniu. Od tego kontaktu dostał gęsiej skórki. Zawsze był świadom jego mocy, co go przerażało, ale bardzo niewiele razy odczuwał ją w tak bezpośredni sposób. Inaczej jest gdy ktoś rzuca zaklęcie i wtedy odczuwasz jego skutki, a inaczej gdy masz kontakt z czystą, nieuformowaną mocą. Ma się wtedy wrażenie, że ktoś wnika w najgłębsze zakamarki twojej duszy, jeśli nie potrafi się odepchnąć tej energii, to przejdzie przez osobę, niczym duch przez ścianę.
Cały rytuał trwał ponad godzinę. Było prawie wpół do dziesiątej gdy Seth wstał z okręgu. Był blady i wyczerpany, ale to nie było wszystko. Teraz musiał sprawić by nikt nie wyczuł mocy bijącej od Amuletu, by sprawiał wrażenie zwykłego przedmiotu dla wszystkich poza Gabrielą. Jednak najpotężniejsi magowie oraz ci którzy są specjalistami w dziedzinie magicznych przedmiotów, mogą się zorientować czym jest. Rzucił kilkanaście zaklęć ochronnych, oraz czar który miał sprawić, że Gabriela zawsze go znajdzie jeśli gdzieś zniknie. Kolejną czynnością jaką wykonał było sprawdzenie jakich cech i właściwości nabrał Amulet. Wszystkich nie był wstanie wyczuć, gdyż tylko Gabriela będzie mogła je poznać, lub nawet ona nigdy ich nie odkryje. Ostatnią rzeczą do zrobienia było przekazanie Amuletu właścicielowi. Seth był wykończony. Zużył bardzo wiele energii. Po zaabsorbowaniu krwi Gabrieli zyskał większą moc niż zazwyczaj, ale wytworzenie takiego Amuletu zużywa prawie całą moc maga. Dlatego Tistanczycy uważani są za najlepszych twórców, gdyż tylko oni są wstanie nadać im aż tyle właściwości i sprawić, że będą idealnie pasować do właściciela. Byłoby mu łatwiej gdyby Gabriela znała magię, bo wtedy nie zużyłby aż tyle mocy, jednak dał sobie radę sam i Andrew był pod wrażeniem. Pamięta, że dziadek potrzebował jego pomocy i wtedy obaj byli bardzo wyczerpani.
- Skończyłem. – powiedział wzdychając ciężko. – To chyba jedna z najlepszych rzeczy jaką zrobiłem. Jest prawie doskonały. – uśmiechnął się blado. – Dziękuję za wskazówki Lady. – uśmiechnął się do zjawy która zmaterializowała się obok niego.
- Nie ma sprawy. – po pokoju rozszedł się jej śpiewnie zimny głos. – Muszę wracać, bo za długo już przebywam w tym świecie. Do zobaczenia, gdyż jak przypuszczam spotkamy się jeszcze. – powiedziała z tajemniczym uśmiechem i zniknęła.
- Świetna robota. – pochwalił go Andrew. – Idę obudzić Gabrielę.
W salonie dziewczyna wciąż smacznie spała. Po tej dwugodzinnej drzemce nabrała trochę kolorów. Oddychała spokojnie i miarowo. Andrew podszedł do niej i ukucnął przy niej. Delikatnie pogładził ją ręką po głowie.
- Gabriela. – powiedział cicho by jej nie wystraszyć. – Gabi obudź się. Musimy zaraz iść.
Gabriela przeciągnęła się delikatnie, by nie przysporzyć sobie bólu brzucha i nogi. Usiadła powoli i spojrzała na nich pytająco. Po chwili zorientowała się, że Seth jest strasznie blady i ledwo trzyma się na nogach.
- Co ci się stało? – zapytała zszokowana.
Wstała szybko i podeszła do niego. Przyłożyła mu rękę do czoła i zorientowała się, że jest gorące. Musi być strasznie wyczerpany. Na polikach dostał wypieków, ale reszta jego twarzy była blada. Oczy miał podkrążone.
- Andrew, on ma gorączkę. – odwróciła się i spojrzała na niego wystraszonym wzrokiem.
- Musiał jej właśnie dostać. To z wyczerpania. Seth, masz w domu jakieś leki? – zapytał Andrew.
- Nie. Chorowałem może parę razy w życiu. – głos miał słaby.
- A ty nie możesz mu pomóc jakąś magią? – spytała niepewnie.
- Nie, magia lecznicza działa tylko w wypadku zagrożenia życia, a on jest po prostu bardzo osłabiony. – odparł poważnie. - Zaczekaj tu przy nim. Ja pójdę po jakieś leki.
- A może niech wchłonie trochę krwi? Z tego co zrozumiałam, dzięki niej Tristanczycy zyskują dodatkową siłę.
- Nie. – rzucił ostro Andrew. – Ty i tak jesteś bardzo słaba, bo straciłaś dużo swojej krwi, ja potrzebuję sił byśmy wrócili do domu, poza tym on musi sam dojść do siebie. Jego organizm jest słaby, ale on nie jest umierający. – mówił surowym tonem, teraz miała pewność, że ma tyle lat ile mówił. Poczuła się jak karcone dziecko. – Zrozum to nie działa tak jak ty myślisz, jemu by to nie pomogło. – dodał łagodniej widząc jej minę. – Pójdę już.
- Gdzie jest twoja sypialnia. Połóż się do łóżka. – zwróciła się do niego.
- Tam. – wskazał palcem.
Szedł powoli opierając się o ścianę. Gabriela podtrzymywała go lekko, sama nie miała za wiele siły. Weszli do małego jasno urządzonego pokoju. Stało tam tylko łóżko, mały stolik i szafa. Chłopak usiadł na łóżku, złapał parę ciężkich oddechów.
- Połóż się. Musisz odpocząć. – powiedziała zatroskanym głosem.
Seth położył się i westchnął.
- Czemu się tak mną przejmujesz? – zapytał po chwili.
- Rozchorowałeś się tak bo mi pomagałeś. Musiałeś zużyć strasznie dużo energii, że tak teraz wyglądasz. – ponownie położyła mu rękę na czole. – Gorączka wzrosła. Poczekaj zrobię ci okład z zimnej wody.
Wyszła i po chwili wróciła z miseczką wody oraz ściereczką. Zrobiła mu okład i usiadła obok.
Seth wyciągnął z kieszeni spodni wisiorek.
- Proszę. To twój Amulet, załóż go i nigdy nie zdejmuj jeśli nie będziesz musiała.
Gabriela wzięła go i obejrzała uważnie. Miała dziwnie uczucie trzymając go w rękach, ale było ono przyjemne. Założyła go na szyję i poczuła się odrobinę lepiej.
- Dziwne, czuję się lepiej. – powiedziała.
- Nic w tym dziwnego. Amulet od razu ustabilizował twoją moc. Teraz będzie się ona odnawiać w odpowiednim tempie. Dlatego czujesz się lepiej. – powiedział.
Milczeli przez jakiś czas. Parę razy zmieniła mu okład. Gorączka nie spadała i coraz bardziej się martwiła. Zobaczyła, że cały się spocił.
- Usiądź na chwilę, pomogę ci zmienić ubranie. To jest całe mokre. Gdzie masz jakąś pidżamę? – spytała rozglądając się dookoła.
Spojrzał na nią zaskoczony. Ona jednak nie czuła się skrępowana, była zbyt przejęta jego stanem zdrowia by o czymś takim teraz rozmyślać.
- W szufladzie. Druga od dołu.
Wyciągnęła ubranie i podeszła do niego.
- Usiądź. – poleciła.
Usiadł posłusznie i zaczął ściągać ubranie. Najpierw zdjął bluzę, a potem próbował ściągnąć podkoszulek. Było mu trochę ciężko, więc pomogła. Zaskoczyła ją trochę jego figura. Myślała, że będzie bardziej chłopięca niż męska, ale się pomyliła. Był nieźle zbudowany. Nie oceniaj książki po okładce, pomyślała.
- Poczekaj, obmyję cię trochę.
Ściereczką starła pot z jego torsu, szyi i pleców. Wzdrygną się gdy go dotknęła. Był rozpalony i nawet letnia woda wydawała mu się zimna. Kiedy myła mu plecy przypomniał sobie jak to on kazał jej się rozebrać.
- Ironia losu. – powiedział. – Wcześniej to ja kazałem ci ściągać ubranie. – zaśmiał się.
- Prawda. Dość zabawne zrządzenie losu. Załóż pidżamę, a ja przyniosę świeżą wodę.
Kiedy wróciła leżał pod kołdrą. Usiadła na krześle które przysunęła do łóżka.
- Spróbuj zasnąć. Andrew powinien zaraz wrócić.
Nachyliła się nad nim i położyła mu świeży okład na czole.
- Rzuciłem dodatkowe zaklęcie na twój Amulet. – powiedział nagle.
Uniosła brwi i spojrzała na niego z lekkim niedowierzaniem.
- Jeśli będziesz mieć kłopoty, pomyśl o mnie a postaram się dotrzeć do ciebie jak najprędzej.
Zaskoczyło ją to i trochę zawstydziło. Poczuła, że znalazła prawdziwego przyjaciela. Miała nadzieję, że nic tej przyjaźni nie zaszkodzi.
- Czuję, że zyskałam wspaniałego przyjaciela. – powiedziała uśmiechając się uroczo.
- Miło mi to słyszeć. – powiedział z lekkim zawodem. Wolałby tego nie usłyszeć, gdyż chciał w przyszłości stać się dla niej kimś więcej niż przyjacielem. Teraz nie chciał stracić tej przyjaźni.
Uśmiechnął się delikatnie i zamknął oczy. Zasnął po chwili. Gabriela zastanawiała się gdzie podział się Andrew, minęła prawie godzina odkąd wyszedł.
- Jest już po jedenastej. – powiedziała do siebie.
Po krótkiej chwili w drzwiach pojawił się Andrew. Spojrzał na Seth’a i pokręcił głową.
- Spadła mu trochę gorączka? – zapytał.
- Tak, udało mi się ją trochę zbić okładami, ale nie wiele.
Andrew wyjął z torby małą paczuszkę. Przyniósł małą glinianą miseczkę i wsypał na nią zioła. Podpalił zapałkami i w pokoju uniósł się przyjemny zapach. Postawił dymiące się zioła obok jego łóżka.
- To mu do rana pomoże. Znalazłem szamana który świetnie zna się na takich sprawach. Już kiedyś mu to pomogło. My musimy już wracać. - powiedział i podszedł do drzwi. - Jak chcesz zostaw mu jakąś kartkę. – dodał widząc jej minę.
Gabriela napisała krótką wiadomość.
Drogi Seth,
Dziękuję Ci bardzo za pomoc.
Kiedy poczujesz się lepiej daj mi jakoś znać. Źle się czuję ze świadomością, że to przeze mnie się rozchorowałeś.
To co dla mnie zrobiłeś jest bezcenne, więc mam nadzieję, że kiedyś jakoś Ci to zrekompensuję.
Cieszę się, że mogłam Cię poznać. Mam nadzieję, że jednak się wkrótce zobaczymy.
Czekam na ten dzień z niecierpliwością mój Drogi Przyjacielu.
Pozdrawiam i ściskam mocno,
Gabriela Bochowiecka
Położyła kartkę koło łóżka na stoliku i wyszła. Razem z Andrew zamknęli cicho drzwi. Mag zdecydował się, rzucić na drzwi zaklęcie, aby nikt ze złymi intencjami tam nie wszedł. Udali się do drzwi które miały ich zabrać do domu. Gabriela nie pytała jak udało mu się to załatwić. Wolała na razie o nic nie pytać gdyż i tak pewnie by nie zrozumiała, poza tym była bardzo zmęczona. Zauważyła, że odkąd nosi amulet ból jaki odczuwała w miejscach ugryzień był słabszy i bardziej znośny. Ciekawa jestem co ten Amulet jeszcze potrafi, pomyślała i uśmiechnęła się do siebie.
Dotarli do Akademii koło dwunastej. Andrew odprowadził ją po pokój i pogłaskał po głowie na pożegnanie. Widziała, że też czuł się zmęczony.
Następnego dnia udała się na zajęcia nie odczuwając prawie bólu. Ćwiczyli proste zaklęcia które wymagały użycia siły woli. Nie szło jej najgorzej, ale najpierw musiała nauczyć się poprawnie wypowiadać słowa w języku którego w ogóle nie znała. Przypominał jej trochę łacinę, ale to nie było do końca to. Następne zajęcia były z podstaw warzenia eliksirów oraz z wiedzy o świecie magii. Po zajęciach Gabriela poszła do biblioteki gdzie miała odebrać książkę o Białych Magach, nie było tam nikogo, ale na ladzie leżały książki na nich wiadomość do Gabrieli.
Gabrielo,
Skoro czytasz tę kartkę to znaczy, że raczej się dzisiaj nie zobaczymy. Zostałem wezwany w pewnej sprawie. Nikt poza tobą nie może wejść do biblioteki gdyż takie zaklęcie na nią rzuciłem, jak będziesz wychodzić upewnij się, że dobrze zamknęłaś drzwi. Jest tu mnóstwo studentów z dziwnym poczuciem humoru. Naszykowałem dla Ciebie dodatkowo mapę Akademii gdyż zorientowałem się, że chyba nie za bardzo orientujesz się co gdzie leży. Wiem, że na koniec tygodnia masz egzamin na następny poziom więc nie zawracaj sobie głowy odwiedzaniem mnie. Jak zdasz egzamin przyjdź i pochwal się wynikiem.
Do zobaczenia za parę dni,
Ren.
Wyjęła z torby kartkę i napisała krótką odpowiedź z podziękowaniem oraz obietnicą, że w przyszłym tygodniu tu zajrzy. Spojrzała na mapę. Była duża i dosyć stara, ale bardzo przejrzysta i czytelna. Najbardziej ucieszył ją fakt, że pokazywała jej aktualną pozycję. Miejsce w którym się znajdowała oznaczone było małą gwiazdką.
- Chcę się dostać do swojego pokoju. – powiedziała na głos. Rozejrzała się po mapie i zobaczyła, że pokoje studentów są dość niedaleko. – O, tutaj. – wskazała palcem.
Na mapie pojawiły się małe punkciki wskazujące dwie drogi, krótszą i dłuższą. Dziś postanowiła wybrać się dłuższą, gdyż była prostsza, nie chciała żeby ktoś zobaczył ją z tą mapą. Chciała ją zachować w sekrecie.
- Dzięki Ren. – powiedziała z uśmiechem i wyszła upewniając się, że drzwi są zamknięte. Przez następne kilka dni spotykała się popołudniami z Andrew i ćwiczyła z nim zaklęcia podstawowe z ćwiczeń, warzenie prostych eliksirów oraz pomagał jej nauczyć się języka używanego podczas wypowiadania zaklęć. Szybko jej to wchodziło, czuła się tak jakby przypominała sobie coś co już kiedyś umiała ale przez lata nieużywane wyleciało jej z głowy. Podczas zajęć z Historii magii profesor Medow nie zapytał się o to czy ktoś przygotował jakieś pytania więc Gabriela choć kilka miała wcale się nie odezwała. Nie chciała robić zamieszania, zresztą miała książkę od Rena. Postanowiła znaleźć w niej odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Co wieczór sprawdzała jak wyglądają ślady na brzuchu i udzie. Ranki się ładnie goiły ale zostały duże siniaki. Na wspomnienie tej sytuacji od razu dostawała wypieków i serce jej szybciej biło.
- Ciekawa jestem jak on się czuje? Minęły cztery dni. Jutro jest egzamin. Zastanawia mnie jak to wszystko będzie wyglądać. – rozmyślała na głos. – Muszę się wsypać by jutro jasno myśleć, co będzie to będzie.
Z tą myślą położyła się spać i delikatnie wzdychając zasnęła.
Andrew stał zszokowany w drzwiach. Jego podopieczna siedziała na kanapie w samej bieliźnie, a Seth owijał ją bandażem.
- Co to wszystko ma znaczyć? - westchnął głęboko próbując się uspokoić. Kiedy zobaczył bandaż na udzie Gabi, trafił go szlag.
- Coś ty jej zrobił?! Ty chyba nie… – wrzasnął na Seth’a, chwytając go za ramiona.
Zielonowłosy wywinął się zwinnie i rzucił dziewczynie koc.
- Zakryj się. – Powiedział. – Chyba nie chcesz by ktoś jeszcze oglądał cię w takim stroju.
Uśmiechnął się do niej rozbrajająco. Odwracając się do Andrew przybrał poważną i srogą minę. Podszedł do niego pewnym krokiem. Gabriela oglądała tę scenę z zaciekawieniem. Andrew wyglądał na zdenerwowanego, ale w zupełnie inny sposób niż chwilę wcześniej. Ponieważ Seth był znacznie niższy od jej opiekuna wyglądało to dziwnie niepokojąco. Stając przed nim zadarł głowę do góry, ale nie stracił ani trochę na powadze i surowości.
- Spełniłem tylko twoją prośbę. To ty do mnie przyszedłeś, więc nie mniej do mnie pretensji. – jego głos był zimny jak lód i ostry jak samurajski miecz. – Nie zrobiłem jej nic na co by się nie zgodziła.
Twarz Andrew wykrzywił grymas pełen goryczy. Zasłonił twarz ręką.
- Wybacz, masz rację – westchnął.
- Poza tym wcale tego nie żałuję - ciągnął Seth odwracając się plecami do Andrew. – Takiego pysznego kąska nie miałem od bardzo dawna – zaśmiał się złośliwie.
Gabriela zadrżała ze złości. Czy oni myślą, że jestem niewidzialna?
- Ubierz się. My wyjdziemy – powiedział jej opiekun i wyciągnął Seth’a z pokoju.
Gabi powoli wciągała na siebie swoje ubrania. Miejsca po ukąszeniach tego krwiopijcy strasznie szczypały, ale samo wspomnienie o tym sprawiało, że przechodził ją dziwny dreszcz.
Andrew i Seth siedzieli w pokoju obok w milczeniu. Pierwszy odezwał się Tristanczyk.
- Miałeś rację, jest naprawdę potężna. Ona w ogóle nie zdaje sobie sprawy ze swojej mocy. Zresztą nic w tym dziwnego skoro ma się takich przodków w rodzinie.
- Co masz przez to na myśli? – zapytał Andrew wciąż wściekły na swojego „przyjaciela”.
- Czy to coś w ogóle o niej wiesz?
- Nie za wiele. Tylko ogólnie dostępne informacje i to co mogłem zaobserwować. Domyślam się, że jest jedną z wybranych.
- I masz rację. Jest, ale trochę to potrwa zanim będzie wstanie wydobyć z siebie tę moc. Co do jej przodków…jeden z nich był pierwszym Leiala. Nie wiem którym, ale jest z nimi spokrewniona w linii prostej.
- Co?! Skąd możesz to wiedzieć?
- Wszystko jest zakodowane we krwi. My Tristanczycy mamy ten dar. Dodatkowo jej magiczni przodkowie starali się całe dziedzictwo swojej mocy zapisywać w genach tak aby nic nie zaginęło. Jeśli dobrze się nią pokieruje wszystko sobie przypomni – przerwał na chwilę i spojrzał na Andrew. – Z tobą jest podobnie, prawda? Przypominasz sobie całe magiczne dziedzictwo pozostawione ci przez przodków.
- Jesteś przerażający! - wzdrygnął się Andrew.
- Taki już mój urok. – Zaśmiał się Tristanczyk. – Mam jeszcze jedną ciekawostkę. Wiesz kim była jej babcia, ta w której domu teraz mieszka?
- Coś mi się zdaje, że powinienem ją znać, ale nie mogę sobie teraz przypomnieć.
- Pani Bochowiecka, albo z panieńskiego nazwiska Lady Bloodstorm.
- Co! Nie możliwe… Żartujesz, prawda?
- Nie. Zresztą ona wciąż czuwa nad swoją ukochaną wnuczką. Czuję jej obecność.
- Jeden z najpotężniejszych magów ostatnich stuleci jest babką Gabrieli?
- Moja Lady pokażesz nam się? – powiedział nagle Seth.
Andrew spojrzał na niego zaskoczony, zbladł gdy koło jego rozmówcy pokazała się starsza kobieta. Wiedział, że Seth posiada niezwykłe zdolności, ale nie sądził, że kontaktuje się z duchami. Spotkał paru Szamanów, ale nie wiedział, że on też nim jest. Co jeszcze przed nim ukrywa?
- Oj, postarzałaś się - zachichotał zielonowłosy.
- A ty jak zawsze jesteś uszczypliwy – powiedziała zjawa i przybrała młodszą formę. – Tak lepiej? – spytała chłodnym głosem.
- Heh… nie ważne. Powiesz nam może, dlaczego wciąż jesteś przy Gabrieli? – spytał Seth.
- Nie sądzicie, że to oczywiste?- zdziwiła się zjawa. – Muszę przekazać jej ważne informacje, ale ona nadal nie jest na to gotowa. Czekam, aż w końcu w pełni się rozwinie.
- Co takiego ważnego masz jej do przekazania, że wciąż tkwisz na tym świecie? – zapytał Andrew.
- To raczej nie powinno cię interesować, gdy będzie chciała to sama wam powie – odparła ostro, aż wzdrygnął się na dźwięk jej głosu. – Seth, nie sądziłam, że przyjaźnisz się z wnukiem Dyrektora Akademii – zwróciła się do niego.
– Jakoś tak się złożyło. Poznaliśmy się jakoś czterdzieści lat temu. Nie długo po tym jak postanowiłaś żyć jak zwykły człowiek.
- Ty jakoś nie czujesz się jeszcze zmęczony długim życiem. – stwierdziła.
- Moja droga przyjaciółko, jak się poznaliśmy byłem młodym Tristanczykiem, a ty błąkałaś się po tym świecie około dwustu lat, więc nic dziwnego. Ja żyłem dopiero pół wieku, byłem dzieciakiem w stosunku do ciebie… - zaśmiał się. – Teraz mam ponad sto dwadzieścia lat więc wciąż jestem młody, dla niektórych moich krewnych jestem prawie niemowlakiem! – zaśmiał się ponownie.
- Nie przypuszczałem, że jesteś taki stary? – zażartował Andrew.
- Nie grab sobie. – Spojrzał na niego z błyskiem w oku. – Mój wygląd odzwierciedla mój biologiczny wiek tak jak twój, więc mimo wieku jestem od ciebie młodszy – odegrał się.
- Gabriela się zbliża. Ja znikam. Pojawię, się gdy zaśnie. Pomogę ci przy stworzeniu jak najlepszego Amuletu dla niej – powiedziała do Seth’a i zniknęła.
- Co wam tak wesoło? – zapytała Gabi gdy weszła ciężkim krokiem.
Spochmurnieli na widok dziewczyny, była blada i ledwo mogła chodzić. Andrew wstał i pomógł jej usiąść.
- To co wam tak wesoło? – zapytała ponownie.
- Żartowaliśmy na temat naszego wieku. – Seth odpowiedział zmuszając się do uśmiechu.
- Acha… to ile wy w ogóle macie lat? – zapytała z nieukrywaną ciekawością.
- Eee… a czy to takie ważne? - odezwał się Andrew.
Jakoś wątpię, czy ta informacja pomoże w nawiązaniu lepszego kontaktu między nami. Choć i tak wie, że jestem sporo starszy, ale czy kiedy dokładnie się dowie, nadal będzie mnie traktować jak trochę starszego kolegę? Zastanawiał się jej opiekun.
- Ja mam sto dwadzieścia dwa lata – uśmiechnął się Seth.
- Ile! – wykrzyknęła zaskoczona Gabriela. – Trudno mi to uwierzyć – dodała po chwili. - W takim razie ty musisz mieć ze sto siedemdziesiąt – zwróciła się do Andrew z kąśliwym uśmiechem.
Seth wybuchnął śmiechem i o mało nie spadł z fotela na którym siedział. Gabriela też się zaśmiała, ale musiała przestać bo zabolał ją brzuch. Jednak widząc minę Andrew nie mogła się opanować jak jej zielonooki kolega. Kiedy przestali, Andrew odezwał się ciężko wzdychając.
- Ja mam ponad sześćdziesiąt.
- Wiem, że jesteś od niego młodszy, domyśliłam się. – powiedziała przepraszająco i poklepała go pokrzepiająco po ramieniu. Rozłożyła się lekko w fotelu by dać odpocząć mięśniom i spojrzała na Seth’a.
- Co? – zapytał rumieniąc się pod naporem jej wzroku.
Poczuł niepokojące mrowienie w żołądku i serce mu mocniej zabiło. To się wkopałem, pomyślał i uśmiechnął się z rezygnacją.
Gabriela i Andrew unieśli w zaskoczeniu brwi, ale nic się nie odezwali.
- To kiedy zaczniesz robić Amulet? – zapytała.
- Za moment. Potrzebuję jeszcze jakiegoś przedmiotu który byś mogła wciąż przy sobie nosić. Masz może coś takiego?
Gabriela zastanowiła się przez chwilę. Niestety nie miała nic takiego. Żadnego wisiorka, pierścionka, czy nawet kolczyków, nie nosiła takich rzeczy na co dzień. Długopis, czy ołówek się nie nadawały, bo się zużywają, a piórem nie pisała. Miała za krótkie włosy nawet na spinkę czy gumkę do włosów.
- Nie, niestety nie. Nie przywiązuję zbytnio wagi do przedmiotów. – powiedziała.
Seth zastanawiał się przez chwilę co mógłby uczynić Amuletem dla tej dziewczyny. Po chwili wyciągnął zza bluzki mały wisiorek i wręczył go Gabrieli.
- Proszę. Zrobię z tego twój Amulet. Czy będziesz go nosić? – zapytał z lekkim rumieńcem.
- Ale nie mogę tego przyjąć, pewnie to jakaś twoja pamiątka?
- To prezent dla ciebie. Proszę byś go przyjęła. – uśmiechnął się lekko zawstydzony. - Jeśli będziesz go nosić zrobię z niego amulet, ale muszę mieć pewność.
Gabriela przyjrzała się uważnie przedmiotowi na ręce. Był to wisiorek na długim łańcuszku. Mienił się srebrzyście w świetle. Wisiorek miał kształt rozwiniętego pąka różyczki. W środku tego kwiatu znajdował się maleńki szmaragd. Jego zielona barwa od razu skojarzyła się jej z kolorem oczu Seth’a. Na tę myśl się zarumieniła.
- Dziękuję, to będzie naprawdę urocza pamiątka, po tej niezwykłej przygodzie. Teraz mam pewność że nigdy o tobie nie zapomnę. – powiedziała uśmiechając się uroczo.
Andrew jeszcze nigdy nie widział u niej takiego uśmiechu. Szkoda, że to nie ja go wywołałem, pomyślał.
- Ach… to naprawdę miłe co powiedziałaś. – powiedział Seth. – Zabrzmiało to jednak trochę tak jakbyśmy mieli się nigdy już nie spotkać. A mam przeczucie, że niebawem się zobaczymy. – spojrzał na nią tajemniczo. – Teraz coś zjesz i prześpisz się trochę, a ja zajmę się Amuletem.
Przyniósł jej tackę z kanapkami, a sam poszedł do pokoju w którym wcześniej odbyła się transfuzja. Gabriela położyła się na kanapie w salonie, a Andrew okrył ją kocem. Zasnęła bardzo szybko.
Kiedy wszedł do pokoju w którym znajdował się Seth zobaczył coś czego nie widział od około pięćdziesięciu lat. Rytuału tworzenia prawdziwych Amuletów. Seth usiadł w centrum kręgu ułożonego z białych kamieni. Przed sobą położył wisiorek. Andrew zobaczył Lady Bloodstorm która coś mu tłumaczyła.
- Zaczynam. – uśmiechnął się do przyjaciela.
Po chwili zamknął oczy i zaczął mruczeć tak cicho, że Andrew nic nie rozumiał. W okręgu pojawiły się runy. Podobne były do tych jakie Andrew widział w pismach z Tristanu. Jest to jeden z najstarszych języków, jakie są jeszcze zachowane, jednak nawet teraz i Tristanczycy z niego nie korzystają, rozprawiał w duchu. Wisiorek zawisł w powietrzu na wysokości klatki piersiowej Seth’a. Po chwili zaczął świecić bladym blaskiem, tak jak miejsce na ciele chłopaka w którym znajdowało się jego serce. Między tymi punktami pojawiła się linia je łącząca. Kiedy Andrew lepiej się jej przyjrzał zauważył delikatny ruch który świadczył o tym, że to Seth przelewa coś w ten wisiorek. Nie wiedział dokładnie co to było. Domyślał się, że to mogły być wspomnienia Gabrieli, jej emocje, informacje o jej talencie i mocy, jednak to tylko domysły. Cała ta scena była nie prawdopodobna, wyglądała bardzo intymnie, miał wręcz wrażenie, że nie powinno go tu być, ale nie mógł się powstrzymać i wciąż obserwował. Przyjrzał się jego twarzy, co chwilę zmieniała wyraz, raz był smutny, po chwili się uśmiechał, za moment złościł. Zdumienie Andrew nie miało końca. Jak tak szybko można zmieniać nastroje, chyba, że każde przelane wspomnienie najpierw widział Seth…
- To bardzo prawdopodobne. – stwierdził.
Po dłuższej chwili twarz jego przyjaciela oblała się czerwienią. Zadrżał na ten widok ze złości gdyż domyślił się co mogło wywołać taką reakcję. Dlaczego to on będzie dzielił takie wspomnienie z Gabrielą, choć ledwo się poznali! Zazdrość była dość dotkliwa dla Andrew, gdyż rzadko targały nim takie emocje. Zazwyczaj to on bywał obiektem zazdrości innych osób. Nie lubił tego, ale jeszcze bardziej nie lubił być zazdrosnym. Wiedział, że takie uczucie często rani wiele osób. Jednak w tym momencie ciężko było mu pokonać to uczucie. Przypomniał sobie jednak dość ważną rzecz. On sam przyprowadził do niego Gabrielę i poprosił go o pomoc. Tak też powiedział mu Seth. Nie może więc mieć do niego pretensji, było to jednak dość trudne. Po chwili uświadomił sobie jednak, że nie ma zielonego pojęcia dlaczego jest o nią zazdrosny. Zna ją zaledwie parę dni. Seth poznał całe jej życie, a on nic praktycznie o niej nie wie. Być może faktem jest, że to uczucie ogarnęło nim z innego powodu. Dziewczyny dość łatwo ulegały jego urokowi, ona jednak była inna i fakt, że to Seth pierwszy zbliżył się do niej w taki, a nie inny sposób, go zirytował. Wiele lat temu rywalizowali ze sobą o względy dziewczyn, i zazwyczaj to Andrew wygrywał. Kiedy przegrywał dość dotkliwie to odczuwał. Być może to uczucie powróciło?
Z zamyślenia wyrwał go głos przyjaciela. Wzdrygnął się po tak długiej ciszy. Spojrzał na niego i zobaczył, że światło bijące od niego i wisiorka zgasło. Teraz najwyraźniej rzucał zaklęcie mające ukształtować z tego przedmiotu Amulet. Rozpoznawał tylko niektóre wypowiadane przez niego słowa, gdyż mówił je cicho i do tego bardzo szybko. Poczuł jak fala energii Seth’a rozlała się po całym pomieszczeniu. Od tego kontaktu dostał gęsiej skórki. Zawsze był świadom jego mocy, co go przerażało, ale bardzo niewiele razy odczuwał ją w tak bezpośredni sposób. Inaczej jest gdy ktoś rzuca zaklęcie i wtedy odczuwasz jego skutki, a inaczej gdy masz kontakt z czystą, nieuformowaną mocą. Ma się wtedy wrażenie, że ktoś wnika w najgłębsze zakamarki twojej duszy, jeśli nie potrafi się odepchnąć tej energii, to przejdzie przez osobę, niczym duch przez ścianę.
Cały rytuał trwał ponad godzinę. Było prawie wpół do dziesiątej gdy Seth wstał z okręgu. Był blady i wyczerpany, ale to nie było wszystko. Teraz musiał sprawić by nikt nie wyczuł mocy bijącej od Amuletu, by sprawiał wrażenie zwykłego przedmiotu dla wszystkich poza Gabrielą. Jednak najpotężniejsi magowie oraz ci którzy są specjalistami w dziedzinie magicznych przedmiotów, mogą się zorientować czym jest. Rzucił kilkanaście zaklęć ochronnych, oraz czar który miał sprawić, że Gabriela zawsze go znajdzie jeśli gdzieś zniknie. Kolejną czynnością jaką wykonał było sprawdzenie jakich cech i właściwości nabrał Amulet. Wszystkich nie był wstanie wyczuć, gdyż tylko Gabriela będzie mogła je poznać, lub nawet ona nigdy ich nie odkryje. Ostatnią rzeczą do zrobienia było przekazanie Amuletu właścicielowi. Seth był wykończony. Zużył bardzo wiele energii. Po zaabsorbowaniu krwi Gabrieli zyskał większą moc niż zazwyczaj, ale wytworzenie takiego Amuletu zużywa prawie całą moc maga. Dlatego Tistanczycy uważani są za najlepszych twórców, gdyż tylko oni są wstanie nadać im aż tyle właściwości i sprawić, że będą idealnie pasować do właściciela. Byłoby mu łatwiej gdyby Gabriela znała magię, bo wtedy nie zużyłby aż tyle mocy, jednak dał sobie radę sam i Andrew był pod wrażeniem. Pamięta, że dziadek potrzebował jego pomocy i wtedy obaj byli bardzo wyczerpani.
- Skończyłem. – powiedział wzdychając ciężko. – To chyba jedna z najlepszych rzeczy jaką zrobiłem. Jest prawie doskonały. – uśmiechnął się blado. – Dziękuję za wskazówki Lady. – uśmiechnął się do zjawy która zmaterializowała się obok niego.
- Nie ma sprawy. – po pokoju rozszedł się jej śpiewnie zimny głos. – Muszę wracać, bo za długo już przebywam w tym świecie. Do zobaczenia, gdyż jak przypuszczam spotkamy się jeszcze. – powiedziała z tajemniczym uśmiechem i zniknęła.
- Świetna robota. – pochwalił go Andrew. – Idę obudzić Gabrielę.
W salonie dziewczyna wciąż smacznie spała. Po tej dwugodzinnej drzemce nabrała trochę kolorów. Oddychała spokojnie i miarowo. Andrew podszedł do niej i ukucnął przy niej. Delikatnie pogładził ją ręką po głowie.
- Gabriela. – powiedział cicho by jej nie wystraszyć. – Gabi obudź się. Musimy zaraz iść.
Gabriela przeciągnęła się delikatnie, by nie przysporzyć sobie bólu brzucha i nogi. Usiadła powoli i spojrzała na nich pytająco. Po chwili zorientowała się, że Seth jest strasznie blady i ledwo trzyma się na nogach.
- Co ci się stało? – zapytała zszokowana.
Wstała szybko i podeszła do niego. Przyłożyła mu rękę do czoła i zorientowała się, że jest gorące. Musi być strasznie wyczerpany. Na polikach dostał wypieków, ale reszta jego twarzy była blada. Oczy miał podkrążone.
- Andrew, on ma gorączkę. – odwróciła się i spojrzała na niego wystraszonym wzrokiem.
- Musiał jej właśnie dostać. To z wyczerpania. Seth, masz w domu jakieś leki? – zapytał Andrew.
- Nie. Chorowałem może parę razy w życiu. – głos miał słaby.
- A ty nie możesz mu pomóc jakąś magią? – spytała niepewnie.
- Nie, magia lecznicza działa tylko w wypadku zagrożenia życia, a on jest po prostu bardzo osłabiony. – odparł poważnie. - Zaczekaj tu przy nim. Ja pójdę po jakieś leki.
- A może niech wchłonie trochę krwi? Z tego co zrozumiałam, dzięki niej Tristanczycy zyskują dodatkową siłę.
- Nie. – rzucił ostro Andrew. – Ty i tak jesteś bardzo słaba, bo straciłaś dużo swojej krwi, ja potrzebuję sił byśmy wrócili do domu, poza tym on musi sam dojść do siebie. Jego organizm jest słaby, ale on nie jest umierający. – mówił surowym tonem, teraz miała pewność, że ma tyle lat ile mówił. Poczuła się jak karcone dziecko. – Zrozum to nie działa tak jak ty myślisz, jemu by to nie pomogło. – dodał łagodniej widząc jej minę. – Pójdę już.
- Gdzie jest twoja sypialnia. Połóż się do łóżka. – zwróciła się do niego.
- Tam. – wskazał palcem.
Szedł powoli opierając się o ścianę. Gabriela podtrzymywała go lekko, sama nie miała za wiele siły. Weszli do małego jasno urządzonego pokoju. Stało tam tylko łóżko, mały stolik i szafa. Chłopak usiadł na łóżku, złapał parę ciężkich oddechów.
- Połóż się. Musisz odpocząć. – powiedziała zatroskanym głosem.
Seth położył się i westchnął.
- Czemu się tak mną przejmujesz? – zapytał po chwili.
- Rozchorowałeś się tak bo mi pomagałeś. Musiałeś zużyć strasznie dużo energii, że tak teraz wyglądasz. – ponownie położyła mu rękę na czole. – Gorączka wzrosła. Poczekaj zrobię ci okład z zimnej wody.
Wyszła i po chwili wróciła z miseczką wody oraz ściereczką. Zrobiła mu okład i usiadła obok.
Seth wyciągnął z kieszeni spodni wisiorek.
- Proszę. To twój Amulet, załóż go i nigdy nie zdejmuj jeśli nie będziesz musiała.
Gabriela wzięła go i obejrzała uważnie. Miała dziwnie uczucie trzymając go w rękach, ale było ono przyjemne. Założyła go na szyję i poczuła się odrobinę lepiej.
- Dziwne, czuję się lepiej. – powiedziała.
- Nic w tym dziwnego. Amulet od razu ustabilizował twoją moc. Teraz będzie się ona odnawiać w odpowiednim tempie. Dlatego czujesz się lepiej. – powiedział.
Milczeli przez jakiś czas. Parę razy zmieniła mu okład. Gorączka nie spadała i coraz bardziej się martwiła. Zobaczyła, że cały się spocił.
- Usiądź na chwilę, pomogę ci zmienić ubranie. To jest całe mokre. Gdzie masz jakąś pidżamę? – spytała rozglądając się dookoła.
Spojrzał na nią zaskoczony. Ona jednak nie czuła się skrępowana, była zbyt przejęta jego stanem zdrowia by o czymś takim teraz rozmyślać.
- W szufladzie. Druga od dołu.
Wyciągnęła ubranie i podeszła do niego.
- Usiądź. – poleciła.
Usiadł posłusznie i zaczął ściągać ubranie. Najpierw zdjął bluzę, a potem próbował ściągnąć podkoszulek. Było mu trochę ciężko, więc pomogła. Zaskoczyła ją trochę jego figura. Myślała, że będzie bardziej chłopięca niż męska, ale się pomyliła. Był nieźle zbudowany. Nie oceniaj książki po okładce, pomyślała.
- Poczekaj, obmyję cię trochę.
Ściereczką starła pot z jego torsu, szyi i pleców. Wzdrygną się gdy go dotknęła. Był rozpalony i nawet letnia woda wydawała mu się zimna. Kiedy myła mu plecy przypomniał sobie jak to on kazał jej się rozebrać.
- Ironia losu. – powiedział. – Wcześniej to ja kazałem ci ściągać ubranie. – zaśmiał się.
- Prawda. Dość zabawne zrządzenie losu. Załóż pidżamę, a ja przyniosę świeżą wodę.
Kiedy wróciła leżał pod kołdrą. Usiadła na krześle które przysunęła do łóżka.
- Spróbuj zasnąć. Andrew powinien zaraz wrócić.
Nachyliła się nad nim i położyła mu świeży okład na czole.
- Rzuciłem dodatkowe zaklęcie na twój Amulet. – powiedział nagle.
Uniosła brwi i spojrzała na niego z lekkim niedowierzaniem.
- Jeśli będziesz mieć kłopoty, pomyśl o mnie a postaram się dotrzeć do ciebie jak najprędzej.
Zaskoczyło ją to i trochę zawstydziło. Poczuła, że znalazła prawdziwego przyjaciela. Miała nadzieję, że nic tej przyjaźni nie zaszkodzi.
- Czuję, że zyskałam wspaniałego przyjaciela. – powiedziała uśmiechając się uroczo.
- Miło mi to słyszeć. – powiedział z lekkim zawodem. Wolałby tego nie usłyszeć, gdyż chciał w przyszłości stać się dla niej kimś więcej niż przyjacielem. Teraz nie chciał stracić tej przyjaźni.
Uśmiechnął się delikatnie i zamknął oczy. Zasnął po chwili. Gabriela zastanawiała się gdzie podział się Andrew, minęła prawie godzina odkąd wyszedł.
- Jest już po jedenastej. – powiedziała do siebie.
Po krótkiej chwili w drzwiach pojawił się Andrew. Spojrzał na Seth’a i pokręcił głową.
- Spadła mu trochę gorączka? – zapytał.
- Tak, udało mi się ją trochę zbić okładami, ale nie wiele.
Andrew wyjął z torby małą paczuszkę. Przyniósł małą glinianą miseczkę i wsypał na nią zioła. Podpalił zapałkami i w pokoju uniósł się przyjemny zapach. Postawił dymiące się zioła obok jego łóżka.
- To mu do rana pomoże. Znalazłem szamana który świetnie zna się na takich sprawach. Już kiedyś mu to pomogło. My musimy już wracać. - powiedział i podszedł do drzwi. - Jak chcesz zostaw mu jakąś kartkę. – dodał widząc jej minę.
Gabriela napisała krótką wiadomość.
Drogi Seth,
Dziękuję Ci bardzo za pomoc.
Kiedy poczujesz się lepiej daj mi jakoś znać. Źle się czuję ze świadomością, że to przeze mnie się rozchorowałeś.
To co dla mnie zrobiłeś jest bezcenne, więc mam nadzieję, że kiedyś jakoś Ci to zrekompensuję.
Cieszę się, że mogłam Cię poznać. Mam nadzieję, że jednak się wkrótce zobaczymy.
Czekam na ten dzień z niecierpliwością mój Drogi Przyjacielu.
Pozdrawiam i ściskam mocno,
Gabriela Bochowiecka
Położyła kartkę koło łóżka na stoliku i wyszła. Razem z Andrew zamknęli cicho drzwi. Mag zdecydował się, rzucić na drzwi zaklęcie, aby nikt ze złymi intencjami tam nie wszedł. Udali się do drzwi które miały ich zabrać do domu. Gabriela nie pytała jak udało mu się to załatwić. Wolała na razie o nic nie pytać gdyż i tak pewnie by nie zrozumiała, poza tym była bardzo zmęczona. Zauważyła, że odkąd nosi amulet ból jaki odczuwała w miejscach ugryzień był słabszy i bardziej znośny. Ciekawa jestem co ten Amulet jeszcze potrafi, pomyślała i uśmiechnęła się do siebie.
Dotarli do Akademii koło dwunastej. Andrew odprowadził ją po pokój i pogłaskał po głowie na pożegnanie. Widziała, że też czuł się zmęczony.
Następnego dnia udała się na zajęcia nie odczuwając prawie bólu. Ćwiczyli proste zaklęcia które wymagały użycia siły woli. Nie szło jej najgorzej, ale najpierw musiała nauczyć się poprawnie wypowiadać słowa w języku którego w ogóle nie znała. Przypominał jej trochę łacinę, ale to nie było do końca to. Następne zajęcia były z podstaw warzenia eliksirów oraz z wiedzy o świecie magii. Po zajęciach Gabriela poszła do biblioteki gdzie miała odebrać książkę o Białych Magach, nie było tam nikogo, ale na ladzie leżały książki na nich wiadomość do Gabrieli.
Gabrielo,
Skoro czytasz tę kartkę to znaczy, że raczej się dzisiaj nie zobaczymy. Zostałem wezwany w pewnej sprawie. Nikt poza tobą nie może wejść do biblioteki gdyż takie zaklęcie na nią rzuciłem, jak będziesz wychodzić upewnij się, że dobrze zamknęłaś drzwi. Jest tu mnóstwo studentów z dziwnym poczuciem humoru. Naszykowałem dla Ciebie dodatkowo mapę Akademii gdyż zorientowałem się, że chyba nie za bardzo orientujesz się co gdzie leży. Wiem, że na koniec tygodnia masz egzamin na następny poziom więc nie zawracaj sobie głowy odwiedzaniem mnie. Jak zdasz egzamin przyjdź i pochwal się wynikiem.
Do zobaczenia za parę dni,
Ren.
Wyjęła z torby kartkę i napisała krótką odpowiedź z podziękowaniem oraz obietnicą, że w przyszłym tygodniu tu zajrzy. Spojrzała na mapę. Była duża i dosyć stara, ale bardzo przejrzysta i czytelna. Najbardziej ucieszył ją fakt, że pokazywała jej aktualną pozycję. Miejsce w którym się znajdowała oznaczone było małą gwiazdką.
- Chcę się dostać do swojego pokoju. – powiedziała na głos. Rozejrzała się po mapie i zobaczyła, że pokoje studentów są dość niedaleko. – O, tutaj. – wskazała palcem.
Na mapie pojawiły się małe punkciki wskazujące dwie drogi, krótszą i dłuższą. Dziś postanowiła wybrać się dłuższą, gdyż była prostsza, nie chciała żeby ktoś zobaczył ją z tą mapą. Chciała ją zachować w sekrecie.
- Dzięki Ren. – powiedziała z uśmiechem i wyszła upewniając się, że drzwi są zamknięte. Przez następne kilka dni spotykała się popołudniami z Andrew i ćwiczyła z nim zaklęcia podstawowe z ćwiczeń, warzenie prostych eliksirów oraz pomagał jej nauczyć się języka używanego podczas wypowiadania zaklęć. Szybko jej to wchodziło, czuła się tak jakby przypominała sobie coś co już kiedyś umiała ale przez lata nieużywane wyleciało jej z głowy. Podczas zajęć z Historii magii profesor Medow nie zapytał się o to czy ktoś przygotował jakieś pytania więc Gabriela choć kilka miała wcale się nie odezwała. Nie chciała robić zamieszania, zresztą miała książkę od Rena. Postanowiła znaleźć w niej odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Co wieczór sprawdzała jak wyglądają ślady na brzuchu i udzie. Ranki się ładnie goiły ale zostały duże siniaki. Na wspomnienie tej sytuacji od razu dostawała wypieków i serce jej szybciej biło.
- Ciekawa jestem jak on się czuje? Minęły cztery dni. Jutro jest egzamin. Zastanawia mnie jak to wszystko będzie wyglądać. – rozmyślała na głos. – Muszę się wsypać by jutro jasno myśleć, co będzie to będzie.
Z tą myślą położyła się spać i delikatnie wzdychając zasnęła.
Ile ty wprowadzasz tych facetów, ja nie wiem :P Gabriela będzie miała problem by wybrać ^^ Ale ja na razie króluje Seth ;)
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, ze Seth mógł podkochiwać się w babce Gabi i dlatego także ona tak na niego działa ;)
A ta zazdrość Andy'go xD Dobrze, że przynajmniej zrozumiał, że to on sam poprosił zielonowłosego o pomoc ;)
Czekam na egzaminy bo wiem że mają być w kolejnej notce no i na przeżycia Nataniela, który został porzucony na pastwę losu ;)
Cóż uważam, że powinna mieć z czego wybierać:p Może się podkochiwał, może nie, to się wyjaśni później.
OdpowiedzUsuńAndy'emu nie zaszkodzi jak się trochę pozłości. Może przejrzy na oczy.
Pocieszę cię, że na razie nowych facetów wprowadzać nie będę. Starczy tylu na ten moment XD.
Postaram się jak najszybciej zaciekawić twoją egzaminacyjną ciekawość :)
super piszesz, ale mam wadę wzroku i trochę męczą mnie dłuższe rozdziały takie jak ten.:) Ale bardzo mi się spodobał:) Oczywiście obserw. i chętnie powymieniam się komentarzami:)
OdpowiedzUsuńmiss-hanuss.blogspot.com
przepraszam za spam:)
No niestety, taki jest już mój problem, że nie potrafię zakończyć za szybko rozdziału :)
UsuńDziękuję, za komentarz i zapraszam oczywiście ponownie:D
W końcu sie zebrałam i przeczytałam. ^^ Dobrze, że zrobiłam to na telefonie, bo ten nowy wygląd sprawia, że czyta się gorzej, niż wcześniej... Na serio nie wiem po co go zmieniałaś, poprzedni był o wiele lepszy i lepiej to się komponowało.
OdpowiedzUsuńZ błędów to raczej to samo, co w poprzednich rozdziałach. Raz pomyliłaś "po" z "bo", a to "gdyż" wyglądało dziwnie w liściku.
Szablon miałam od listopada i naszła mnie chęć na zmianę. :)
OdpowiedzUsuńMoże "gdyż" wygląda dziwnie, ale wydaje mi się, że sposób w jaki Ren wypowiedział się, mówi co nie co o jego charakterze.
A jakieś wrażenia ogólne na temat rozdziału (poza błędami)? ;>
Pozdrawiam.