Ten rozdział dedykuję: Qinsi - specjalnie dla Ciebie więcej opisów stanu emocjonalnego Gabi ;)
oraz Mii ;) - obie jesteście dla mnie nie małą inspiracją, właściwie wasze opinie i opowiadania :p
Zapraszam do czytania i komentowania !!
Miłej lektury.
Pozdrawiam,
Agata
Andrew gnał przed siebie i ciągnął Gabrielę za sobą. Gdzie ci się tak spieszy, zastanawiała się. Co znowu za przejścia zamykają? Biegli tak szybkim tempem z piętnaście minut. Wiedziała, że znajdują się poza Akademią. Jej samej nie mogą wypuścić, ale jest z opiekunem więc nie było problemu. Dotarli przed niski, szary, niczym zbytnio się niewyróżniający budynek. Sprawiał wrażenie raczej opuszczonego, jednak gdy weszli do środka panował tam ogromny tłok i zamieszanie. Naprzeciwko drzwi wejściowych znajdowały się bramki przypominające te na lotniskach. Andrew pociągnął ją do jednej z krótszych kolejek. Kiedy w końcu się zatrzymali sprzedała mu kuksańca w ramię.
- A to za co?! – zapytał zdziwiony.
Spojrzał się na nią szeroko otwartymi oczami jak u dziecka. Miał na nich okulary co dodało mu uroku. Czemu on musi być taki przystojny, zastanawiała się.
- Ciągniesz mnie nie wiadomo gdzie i po co nawet nie racząc nic wyjaśnić. Ja cię nawet nie znam. Wywlokłeś mnie poza teren Akademii dobrze wiedząc, że bez ciebie tam nie wrócę. – powiedziała zirytowana.
- Mogłaś ze mną nie biec.
- Nie miałam wyjścia. W sumie to jest to moje zadanie od profesora. Muszę razem z tobą znaleźć dla siebie ten Amulet.
Westchnęła i odgarnęła włosy z czoła. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej pierwsze wrażenie było jak najbardziej trafne. W jednej części ludzie przechodzili przez bramki w celu udania się w jakieś miejsce, a w innej wracali. Kiedy była bliżej bramki zauważyła, że po przejściu przez nią kilka kroków dalej podjeżdżają jakieś drzwi. Na każdej parze drzwi widniał napis. Choć nie była w stanie go odczytać zauważyła, że różniły się od siebie. Osoba przechodząca przez bramkę następnie przechodziła przez nowo podstawione przejście które następnie odjeżdżało na szynach zawieszonych w powietrzu. Gdy była jeszcze bliżej zauważyła, że ten budynek jest strasznie długi. Poza miejscem „odpraw” znajdował się cały skład drzwi. Gabriela była trochę przytłoczona tym co zobaczyła. Nie bardzo wiedziała co ma myśleć. Czy to była magia, czy nauka, czy może połączenie tych obu profesji? Mimo wszystko wiedziała, że nawet to połączenie, to było chyba za mało żeby stworzyć taki rodzaj transportu. Musiało to być coś więcej. Tylko co? Jaki rodzaj mocy mógł przyczynić się do utrzymywania tych przejść w stanie ciągłego czuwania? Uczucia fascynacji i przerażenia mieszały się ze sobą w głowie dziewczyny. Pomimo, iż od zawsze była świadoma obecności magii we wszechświecie oraz tego, że nieustannie przeplata się ona od jakiegoś czasu ze „zwyczajną” nauką, nie sądziła, że ujrzy kiedyś coś takiego. Przecież to mogłoby rozwiązać tak wiele kłopotów w codziennym życiu. Nie potrzebny byłby transport drogowy na tak szeroką skalę, co zmniejszyłoby zanieczyszczenie środowiska, chorzy ludzie byliby bardziej samodzielni, a ona nie musiałaby więcej latać samolotem! Tyle zastosowań nagle pojawiło się w jej głowie. Jej poprzednie uczucia zastąpiła czysta kalkulacja.
Jej znajomi określali ten stan „trybem matematycznym”. Czasem Gabriela wpadając w stan zadumy potrafiła zmieniać swoje podejście do życia bardzo diametralnie. Z uczuciowej romantyczki mogła przejść w nowy „tryb” na przykład matematyczny, wtedy właśnie doszukiwała się racjonalnych sposobów wykorzystania czegoś, lub kalkulowała koszty, sprawdzała opłacalność. Nie zdarzało jej się to często, ale jednak się zdarzało. Najbardziej kłopotliwe to było na zakupach z koleżankami, albo randkach z chłopakami.
- Gabriela? – wołał ją Andrew. – Gabriela? – szturchnął ją w końcu w ramię.
- Ile zastosowań dla takiego transportu można znaleźć w normalnym świecie. – rzuciła nagle i zaczęła wyliczać.
- Gabriela. Uspokój się. Ta technika nie może zostać tam wykorzystana.
- Dlaczego? – sprowadziło ją to na ziemie.
- Ilość magii jaka jest do tego potrzebna mogłaby zaburzyć porządek panujący w tamtym wymiarze. Tutaj ilość potrzebna do tego by to działało jest minimalna.
- Jakim cudem? Czym różni się to miejsce od tego z jakiego pochodzę?
- Czy ty wiesz w ogóle gdzie my jesteśmy?
- Nie. Przecież mi tego nie mówiłeś, ani potem nikt inny.
- Znajdujemy się na granicy wymiarów. W sumie stworzyliśmy tu nowy świat. Jest to miejsce z którego z łatwością można się dostać do każdego miejsca we Wszechświecie.
- Powiedziałeś na granicy wymiarów, a potem użyłeś słowa Wszechświat. Jak jeden Wszechświat może mieć wiele wymiarów?
- To nie jest czas na takie rozmowy. Wytłumaczę ci to innym razem. Zaraz nasza kolej.
Podeszli do bramki. Pracownik stojący przy niej poprosił o przepustki.
- Ona jest moją podopieczną. Nie ma jeszcze przepustki. – powiedział Andrew i wyjął swoją.
Mężczyzna spojrzał na przepustkę i bez zbędnych ceregieli wsunął ją w szczelinę znajdującą się w brzegu bramki.
- Dokąd chcą się państwo udać? – spytał.
Andrew podszedł bliżej pracownika i ściszył głos.
- Na Czarny Rynek w Foux. – powiedział z szelmowskim uśmiechem.
- Dawno nie otwieraliśmy tego przejścia. – powiedział z dziwnym uśmiechem na twarzy pracownik.
Gabi spojrzała pytająco na Andrew, ale ten tylko uśmiechnął się do niej zawadiacko i przeprowadził ją przez bramkę. Kiedy przeszli nadjechały czarne, kute drzwi. Jak na każdych poprzednich widniał na nich nieznany jej napis. Postanowiła potem zapytać się o to Andrew.
- Mają państwo dwie godziny, a potem zamykamy to przejście. – poinformował ich pracownik.
Andrew skiną porozumiewawczo głową i otworzył drzwi. Jego podopieczna wstrzymała oddech. Złapał ją za rękę i przeprowadził na drugą stronę. Nieświadomie zamknęła oczy, a kiedy je otworzyła oniemiała. Znajdowała się na wielkim targowisku rodem z książek przygodowych. Dookoła stało mnóstwo straganów i kramów, za nimi ciągnęły się rzędy sklepików. Andrew kazał jej spojrzeć w górę. Nad nimi latały sterowce i małe statki z silnikami. To rzeczywiście wygląda jak rynek, w sumie można to nazwać Czarnym Rynkiem, pomyślała, pewnie handlują tu czym popadnie.
- To niezwykłe. – powiedziała.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. – uśmiechnął się uroczo. – Chodź, bo nie mamy zbyt wiele czasu.
- A jak wrócimy? – obejrzała się za siebie. – Czemu tu one nadal są? Każde może przez nie przejść.
- Nie. Tylko my je widzimy. Przez drzwi mogą przejść tylko ci którzy je wezwali.
- Kiedy mówisz w ten przemądrzały sposób, mam ochotę cię walnąć. – fuknęła.
Zaśmiał się, ale nic nie powiedział.
- Dokąd idziemy? – spytała zdenerwowana.
- Do mojego znajomego... - powiedział z tajemniczym uśmiechem.
Gabriela wzdrygnęła się. Co za znajomych może mieć w takim miejscu? Była przytłoczona tym wszystkim, ale gdzieś w środku cieszyła się, że może przeżyć taką przygodę. Rozglądała się dookoła z wielkim zaciekawieniem. Kiedy pierwsze zachwyty minęły, jej wzrok zaczął wyłapywać wszelkie szczegóły otaczającego ją świata. Zaczęła zauważać, że nie tylko „ludzie” znajdują się dookoła niej. Niektórzy „tubylcy”, jak nazwała ich w myślach, bardziej przypominali osobniki człekokształtne. Niektórzy mieli zwierzęce twarze o ludzkich rysach, inni natomiast mieli niespotykaną ilość kończyn, jeszcze inni wcale nie przypominali w niczym ludzi.
- Jestem na targu kosmitów. – powiedziała prawie jęcząc.
- A co ty myślałaś? Że rasa "ludzka" jest jedyna?! – powiedział zaskoczony jej reakcją.
- Nie. Sądziłam jednak, że jesteśmy do siebie bardziej podobni.
- Heh, w większości wypadków tak jest, jednak tutaj zjeżdżają się głownie ościenni mieszkańcy Wszechświata. To raczej my wyglądamy nietypowo.
Wtedy Gabriela zauważyła, że rzeczywiście to im przyglądają się „tubylcy” ze wzmożoną ciekawością. Przysunęła się bliżej Andrew i złapała go ręką za marynarkę. Andrew uśmiechnął się zaskoczony, ale nie odwrócił się by jej nie zawstydzać.
Szli przez jakieś półgodziny. Mag skręcił w wąską uliczkę i zapukał do pierwszych drzwi po lewo. Po kilku sekundach drzwi otworzył młody chłopak. Przynajmniej tak go oceniła Gabriela. „Chłopczyk” spojrzał na nich piorunującym wzrokiem, aż Gabi przeszły ciarki. Kiedy przyjrzał się uważniej Andrew, uśmiechnął się szeroko wyszczerzając zęby. Gabriela zauważyła, że miał dość ostre kły. Jednak musiała przyznać, że miał piękne zęby i uśmiech, pomimo tych niepokojących, górnych trójek.
- Kopę lat, Andy. Co cię do mnie sprowadza? – zawołał ściskając mu dłoń.
- Mam do ciebie pewny interes. Chodzi o Amulet dla tej o to panny. – wskazał na nią uśmiechając się dziwnie.
Gabriela czuła się coraz bardziej skrępowana i zdenerwowana. „Chłopczyk”, który okazał się wcale nie być taki młody, jest znajomym Andrew i wygląda jak mały krwiopijca. Do tego zachowują się tak jakby jej tu nie było. Jej irytacja sięgała zenitu.
- Wejdźcie dalej. – powiedział i poprowadził ich w głąb domu.
Weszli do przestronnego i jasnego pokoju. Zupełnie niczym nieprzypominającego ciemnego i przytłaczającego przedsionka. Wskazał im miejsca na fotelach i poprosił, by się rozgościli. Kiedy wyszedł westchnęła głośno.
- Aż tak się stresujesz? – zaśmiał się jej opiekun.
- On mnie przeraża. Wygląda tak młodo, a jest pewnie w twoim wieku. Poza tym ma strasznie ostre kły. Kiedy przyjrzę mu się lepiej pewnie zblednę ze strachu. Wtedy go za dobrze nie widziałam. – westchnęła ponownie.
Po chwili wszedł gospodarz i wniósł tacę z herbatą i ciasteczka.
- Tak w ogóle to was sobie nie przedstawiłem. – powiedział z uśmiechem Andrew. – Gabrielo to jest Seth. Seth to jest Gabriela Bochowiecka.
Seth wstał i podszedł do Gabrieli. Dziewczyna również wstała i uścisnęła jego dłoń.
- Miło mi poznać. – powiedział patrząc się bezpośrednio w oczy.
- Mnie również. – odpowiedziała, onieśmielona jego przeszywającym spojrzeniem .
Starała się nie dać za wiele po sobie poznać. Nie odwróciła jednak wzroku i spojrzała mu głębiej w oczy próbując go ocenić. Na jego twarzy przez sekundę pojawił się delikatny uśmiech.
- To o co chodzi? – spytał bez ceregieli Seth. – Dlaczego przyszedłeś akurat do mnie?
- Ponieważ potrzebujemy go na jutro.
- Co w tym takiego? Amulety są przecież najpowszechniejszymi przedmiotami magicznymi. – powiedział Seth z kpiną w głosie.
- Ale ona nie jest słabym magiem. – powiedział Andrew.
Gabriela spojrzała na niego ze zdziwieniem. Skąd on może mieć taką pewność? Zastanawiała się. Poczuła się wyjątkowa i lekko się zarumieniła.
- Dlaczego tak uważasz?
- Rzuciła na pewnego faceta urok którego nie byłem wstanie nawet naruszyć. Znajdowało się tam wiele zaklęć ochronnych. Najlepsze jest to, że zaklęcia te umieściła na tym uroku podświadomie. – spojrzał na Seth’a wymownie. – Nie mogę w tak krótkim czasie znaleźć jej Amuletu który bezpiecznie pozwoliłby jej używać magii.
- Rozumiem. – zamyślił się na moment. – Pomogę wam. Jednak będę potrzebować trochę czasu. Postaraj się załatwić jej jakieś przejście do domu, bo zostało wam około godziny, a to za mało.
Gabriela przyglądała się Seth’owi. Jego ton głosu, barwa były przytłaczające. Miał silny i piękny głos. Jego wygląd na pierwszy rzut oka był aż za bardzo mylący. Choć był niewysoki ja na faceta ( wzrost zbliżony do Gabrieli), kiedy dłużej mu się przyjrzała wydał się jej bardzo męski. Nie ze względu na posturę, czy rysy twarzy. Jego zachowanie, sposób w jaki się poruszał, wyrażał, w jaki na nią patrzył, to wszystko sprawiło, że zobaczyła w nim kogoś innego. Osobę jakiej nie widziała na początku i jakiej nie spodziewała się spotkać. Sądziła, że znajomy Andrew będzie bardziej do niego podobny. Lekkoduch, inteligentny, ale irytujący i czepliwy.
Jego wygląd również sprawiał, że czuła się onieśmielona. Dziewczyny jakie znała stwierdziłyby, że żaden z niego Adonis, ale musiałyby przyznać, że jest mimo wszystko przystojnym mężczyzną. Jego egzotyczna uroda byłą ujmująca. Ewidentnie nie przypominał „zwykłego” człowieka. Kiedy odgarnął włosy za ucho dostrzegła, że są one ostro zakończone. Oczy miał duże, ciemnozielone, o ostrym kształcie. Rysy twarzy miał natomiast łagodne, wręcz delikatne. Włosy były również w kolorze zielonym, na początku myślała, że są w jakimś ciemnym odcieniu, ale w świetle dostrzegła ich prawdziwą barwę. Kiedy Seth wyszedł na chwilę zobaczyła, że jej opiekun wstaje.
- Andrew. Dokąd idziesz? – zapytała widząc, że wychodzi.
- Tak, jak powiedział Seth. Ponieważ nie zdążymy przez ten czas jaki nam pozostał, muszę znaleźć jakieś inne przejście. Ty zostaniesz, bo jesteś tu potrzebna. Nie wiem, co on wymyśli, ale w takich sprawach jest niezastąpiony, więc się nie martw. – powiedział pocieszającym głosem.
- A co ja mam tu robić? Nie znam się na magii. Dzisiaj miałam pierwsze zajęcia. – rzuciła rozgoryczona.
- Nie wiem. Mi, mój Amulet, pomógł stworzyć dziadek. Co zrobi Seth? Nie mam pojęcia. Jednak jest zasada, że jak najmniej osób powinno wiedzieć, jak wygląda i co potrafi twój Amulet. Nie bój się. Seth jest jedną z niewielu osób którym ufam całkowicie. – pogłaskał ją po głowie i poszedł do wyjścia.
Usiadła ciężko na fotelu i westchnęła. To ma być opiekun, pomyślała z rozgoryczeniem. Spojrzała w stronę gospodarza i zobaczyła, że się jej bacznie przygląda. Stał oparty o framugę drzwi prowadzących do małego ciemnego pomieszczenia. To chyba najjaśniejszy pokój w całym tym mieszkaniu, zaśmiała się gorzko w duchu. Widząc, że nie przestaje jej się przyglądać, odwzajemniła spojrzenie. Zajrzała mu w oczy i poczuła dreszcz. Nie był on nieprzyjemny, wręcz przeciwnie, nie czuła się tak od bardzo dawna. W tej osobie było coś co ją fascynowało do tego stopnia, że sama myśl o poznaniu jej bliżej podniecała ją, sprawiała, że po ciele przebiegały ciarki i w brzuchu czuła przyjemne mrowienie.
Ponieważ Gabriela była spostrzegawczą osobą potrafiła szybko interpretować świat wokół niej i ludzi jakich w tym świecie spotykała. To, że mogła głębiej spojrzeć w oczy Seth’owi pozwoliło jej poznać choć trochę, jaką jest osobą. Była jednak świadoma, że ludzie potrafią być nieprzewidywalni. Teraz mogła jednak stwierdzić, że jest on niebywale inteligentny, przebiegły i potężny. Siła jego spojrzenia mówiła sama, za siebie. Choć dla niej ten kontakt wzrokowy wydawał się niezwykle długi, trwał zaledwie kilkanaście sekund. Przez chwilę miała wrażenie, że wydawał się być zaskoczony, że odważyła się spojrzeć mu w oczy, nie była jednak pewna, czy dobrze to zinterpretowała.
- Cóż. Czyli mam pomóc ci stworzyć Amulet, tak? – odezwał się w końcu.
Gabriela nic nie odpowiedziała, gdyż nie było takiej potrzeby. Powiedział coś co było oczywiste.
- Wiesz jak działają Amulety?
- Nie do końca. – odpowiedziała.
- A co wiesz?
- Mają służyć do kontrolowania przepływu magicznej energii przez ciało, mogą ją magazynować oraz mają wspomagać rzucanie zaklęć. Wiem też, że mogą posiadać wiele innych funkcji, ale to zależy od talentu i poziomu mocy maga. – powiedziała niepewnie. Jednak postanowiła dodać coś co chodziło jej po głowie. – Domyślam się jednak, że dość ważną cechą Amuletu jest kontrolowanie mocy magicznej maga. Nie chodzi tu o przepływ mocy podczas zaklęcia, bo to tyczy się tylko tego, by nie było ono czasami za mocne. Ja mam namyśli moc jaką dysponuje mag. Amulet ma nie dopuścić do tego, by moc wyrwała się spod kontroli. Kojarzy mi się to z oddawaniem krwi. Jeśli ktoś systematycznie oddaje krew, to z czasem ilość jaka jest produkowana dostosowuje się. Czasem jednak może nie być możliwości oddania jej na czas i ilość jaka nagle znajduje się w organizmie jest za duża, co prowadzi do komplikacji. Tak samo może być z mocą magiczną, jeśli ktoś systematycznie jej używa, ona w tym samym tempie się uzupełnia, jednak osoby które nad tym jeszcze nie panują mogą mieć problemy. – powiedziała to tak jakby bardziej do siebie.
- Całkiem nieźle to sobie wytłumaczyłaś. To mniej więcej tak wygląda. – uśmiechnął się trochę złośliwie. – Jednak nie wiesz jak powstają amulety. Tutaj sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. Są amulety produkowane tylko po to by kontrolować przepływ mocy. Wykorzystywane są przez osoby o średnim talencie magicznym. Są często wybierane przed odkryciem talentu, jednak u osób które miały styczność z magią, korzystały z niej w sposób naturalny, czyli krótko mówiąc wychowywały się w magicznej rodzinie. Oni wiedzą jak go kontrolować, mają obeznanie z magią i nie muszą się martwić o jej nadmiar czy niedobór. Jednak u osób które nie mają o tym pojęcia a dodatkowo są potężne jest to problem. Nawet drobne użycie magii może skończyć się katastrofalnie. Dlatego potrzebny jest Amulet który będzie współgrał z taką osobą każdym swoim atomem. Musi stać się jej częścią. – przerwał na moment i się jej przyjrzał, by sprawdzić czy go rozumie. – Ponieważ ty – podjął. – nie potrafisz posługiwać się magią, to ja będę musiał stworzyć go za ciebie i tu pojawia się najpoważniejszy problem. – spojrzał na nią, a ją przeszył prąd, - Nie znam cię. Będę musiał poznać cię na tyle by móc stworzyć taki Amulet który by do ciebie pasował. Nie chodzi mi tu o poznanie cię w sposób zwyczajny, muszę poznać twoją duszę, twój umysł, emocje, magię … to tak, jakbym miał się stać tobą.
- Gdzie tkwi haczyk? – spytała.
Seth spojrzał na nią, uśmiechając się z zadowoleniem. Jest bystra, pomyślał.
- To nie jest proste… jest kilka sposobów na poznanie kogoś tak dokładnie. Poza tym emocjonalnie jest to ciężkie dla obu stron zaangażowanych w ten proces…
- Jakie to są sposoby?
- Po pierwsze nie każdy potrafi to zrobić.
- Ty potrafisz. – powiedziała to tak jakby, nie miała najmniejszej wątpliwości.
- Tak. Potrafię. – uśmiechnął się.
- Nie jesteś człowiekiem, prawda?
- Jeśli przez słowo „człowiek” rozumiesz mieszkańców Ziemi, to tak. Nie jestem „człowiekiem”.
- Kim jesteś?
- Jestem Tristaninem. Pochodzę z jednej z najstarszych cywilizacji we Wszechświecie.
Gabriela nie mogła uwierzyć. Jednak nie chciała dać po sobie poznać, że zrobiło to na niej wrażenie.
- Moja „rasa” potrafi stworzyć coś na kształt fuzji osobowości w swoim ciele. Łącząc się jakość z inną osobą czerpią od niej część osobowości i ją wchłaniają. Posiadając jaźń drugiej osoby możemy stać się nią na jakiś czas. – opisał.
- Jak łączycie się z tą drugą osobą? – zapytała zaintrygowana.
- I tu jest pies pogrzebany. – zaczął. – Jest kilka metod stosowanych przez Tristanczyków. Pierwsza – najdłuższa, połączenie umysłowe zwane medytacją. Przesyłanie wszystkich wspomnień, myśli, odczuć. Jest to nie za dokładna metoda do stosowania między osobami które się nie znają. Takie informacje są bardzo subiektywne. Druga, jest nazywana przez nas transfuzją. Widziałem, że zwróciłaś uwagę na moje kły. – uśmiechnął się łobuzersko.
Dziewczyna zarumieniła się. Myślała, że nie widział jak im się przyglądała z przerażeniem.
- Służą nam właśnie do wchłaniania krwi drugiej osoby i mieszania jej ze swoją. Dzięki temu jesteśmy w stanie poznać całą przeszłość, osobowość, poziom magiczny i talent „dawcy”. Jest to metoda trochę bolesna, ale bardzo dokładna i …. nawet przyjemna.
Spojrzał na Gabrielę. Widział, że poczuła się przytłoczona. Zastanawiał się, czy wymieniać ostatnią metodę. Był pewien, że jej się nie spodoba, nawet nie miał zamiaru jej tego proponować.
- Czy to już wszystko? – spytała.
- W sumie nie. Jednak ostatnia metoda, nie jest dla ciebie. – powiedział ucinając temat.
- Co to znaczy, nie dla mnie?
- Ostatnią metodą jest stosunek seksualny. Ponieważ jesteś dziewicą, nie miałem zamiaru ci tego proponować. – Uciął temat i odwrócił się do małego pomieszczenia w wejściu którego stał.
- Skąd wiesz, że jestem dziewicą? – zapytała czerwona jak burak.
- Nie wiedziałem. – uśmiechnął się, kiwając na nią ręką, żeby poszła za nim.
Westchnął głęboko i usiadł na fotelu. W tym pomieszczeniu było dość ciemno. Zobaczył jak nerwowym krokiem weszła do pokoju. Wskazał jej miejsce na drugim fotelu naprzeciwko siebie.
- Co będziemy robić? – spytała drżącym głosem.
- Medytować. – powiedział krótko.
- Mówiłeś, że to najgorsza metoda, a do tego my się nie znamy. – powiedziała zaskoczona.
- Na seks z tobą, raczej nie mam co liczyć, a ugryźć mi też się nie pozwolisz, więc zostało tylko to. – powiedział rozkładając teatralnie ręce w geście rezygnacji.
Gabriela za trzęsła się nerwowo. W jaki sposób on podchodzi do takich rzeczy! Zszokowała się. Jednak nie mam nieskończonej ilości czasu. Zaraz będzie siódma, a jeszcze musi mi zrobić ten medalion i chciałabym wrócić do pokoju o jakiejś normalnej godzinie by się wyspać po tym szalonym dniu. Rozmyślała nerwowo.
- Nie mówiłam, że nie pozwolę się ugryźć. – stwierdziła.
Seth spojrzał na nią znacząco.
- Jeśli chcesz to możemy zrobić to w ten sposób. Muszę cię jednak ostrzec. Mimo, że nie żywimy się krwią, bo jej nie pijemy tylko wprowadzamy we własny krwiobieg, lubimy bardzo jej smak. Gdybym się wczuł za bardzo i poczułabyś, że słabniesz lub zaczniesz odczuwać silny ból, nie bój się mnie odepchnąć, uderzyć czy cokolwiek innego. Po drugie, przez kilka dni miejsca w których cię ugryzę będą bardzo boleć, poza tym muszę to zrobić w niewidocznych miejscach. Po trzecie ludzie różnie reagują na pobieranie w ten sposób krwi, więc nie hamuj swoich uczuć. – mówił bardzo poważnie, ale jakby z troską w głosie. – Teraz rozbierz się do bielizny.
Gabriela oblała się rumieńcem, jednak domyślała się, że mając na myśli niewidoczne miejsca, będzie musiała się rozebrać. Zdjęła drżącymi rękoma bluzkę i spodnie. Stała w podkoszulku i majteczkach przed obcym facetem. Jaka ja jestem beznadziejna! wrzasnęła w myślach. Postradałam rozum, zaufałam zupełnie obcej osobie, potężnej, magicznej i do tego rozebrałam się na jej polecenie. Z nerwów popłynęły jej po policzku łzy. Seth spojrzał na nią i zwiesił głowę.
- Jeśli…
- Nie gadaj tylko gryź. – powiedziała.
- Usiądź na tamtej wersalce. – wskazał jej.
Poszła i usiadła. Podszedł i uklęknął przed nią. Chwycił delikatnie jej udo i pogładził ręką. Uśmiechnął się łagodnie i rozsunął jej nogi. Cała się spięła. Zaczęła szybko i głośno oddychać. Zrobiło jej się gorąco. Z każdym jego ruchem jej serce przyspieszało. Był taki subtelny. Nachylił się, a ona zamarła.
- Przepraszam. – powiedział czule i wgryzł się.
- Ach! – krzyknęła Gabriela.
Ból był okropny, ale trwał tylko przez chwilę. Jednak był na tyle duży, że ponownie poleciały jej łzy. Kiedy pierwszy szok minął poczuła przyjemne mrowienie, w miejscu, gdzie ssał krew. Jego palce zaciskały się na jej udzie sprawiając jej rozkosz. Zalewała ją fala przyjemnego gorąca. Bała się spojrzeć na Seth’a, jednak nie mogła się oprzeć pokusie. Wyglądało to dość dwuznacznie, więc odwróciła wzrok. Po chwili poczuła, że odczucie zasysania krwi zanika. Spojrzała na niego ponownie. Podniósł głowę i zobaczyła jego twarz pokrytą rumieńcem. Po nodze spłynęła jej strużka krwi wypływająca z rany. Wyprostował jej nogę w kolanie i zlizał krew. Wciągnęła powietrze i zasłoniła sobie usta, by zdusić jęknięcie. Nagle z szelmowskim uśmiechem podciągnął jej podkoszulek odsłaniając brzuch. Ona mimowolnie odchyliła się do tyłu podpierając się na ramionach. Zupełnie nad sobą nie panuję, denerwowała się Gabriela. Seth złożył czuły pocałunek w dole jej brzucha i wgryzł się szybko w jej ciało. Syknęła z bólu który po chwili ustąpił miejsca przyjemnemu mrowieniu. Słyszała i czuła jaką przyjemność mu to sprawia. To, w jaki sposób jego palce zaciskały się na jej ciele, jak szybko oddychał, wzdychał i jęczał przy tym, sprawiało, że ona też zaczynała odczuwać radość z tej całej sytuacji. Nagle wsunął jej całe ramię pod plecy i niósł wyżej jej brzuch. Objął ją mocno, ale nie odczuła bólu. Tym razem trwało to dłużej, znacznie dłużej. Zaczęła czuć się słabo. Stwierdziła, że ta ilość krwi jaką od niej pobrał powinna wystarczyć. On jednak nie przestawał.
- Seth! – zawołała, ale nie zareagował. – Seth, wystarczy!
Postanowiła zastosować się do jego wskazówek i odepchnąć go. Czuła, że robi się coraz słabsza. Kiedy miała zamiar odepchnąć go od siebie spostrzegła, że kończy, gdyż uczucie mrowienia ustępowało. Tym razem odczuła duży ból. Jęknęła i skrzywiła się z sykiem gdy odsunął twarz.
Spojrzała na niego – miał wyraz łowcy. Sprawiał wrażenie, że na jego twarzy maluje się satysfakcja z upolowania zwierzyny. Zabrakło jej siły aby usiąść, więc wciąż była w tej nie komfortowej pozycji. Widziała jak unosi się i opada jego klatka od szybkich oddechów, kiedy skierowała wzrok ponownie na jego twarz uśmiechnął się dziwnie, co sprawiło, że przeszły ją dreszcze. Nachylił się nad nią i pozostał tak przez chwilę, nadal ciężko oddychając.
- Dlaczego nie kazałaś mi wcześniej przestać? Jesteś już strasznie blada, zupełnie osłabłaś. – powiedział lekko zirytowany.
- Jeśli coś się już robi i chce się, żeby wyszło jak najlepiej, trzeba się odrobinę poświęcić. - odparła.
Uśmiechnął się tajemniczo. Nagle przysunął się bliżej jej twarzy. Poczuła na szyi jego oddech.
- Heh, tak jak już wyczułem kiedy moja krew zaczęła mieszać się z twoją, jesteś dość nieustępliwa i uważasz, że poświęcanie się jest potrzebne by coś osiągnąć. To w sumie piękne, ale może cię zgubić. — Żachnął się. – Poza tym muszę przyznać, że masz krew o cudownym smaku i zapachu. – Szepnął jej na ucho. – Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś jej spróbuję – dodał i uszczypnął ją zębami w ucho.
Od razu zaczerwieniła się jak burak, choć była tak blada, że nie było nawet jak dostrzec tego rumieńca. Spróbowała się podnieść, ale strasznie zabolał ją dół brzucha. Seth spojrzał i zobaczył ogromny siniak, i dwa duże otworki po ugryzieniu, z których wyciekała jeszcze odrobina krwi. Był zaskoczony, że został aż tak olbrzymi ślad. Myślał, że kontrolował się dostatecznie, czyżby aż tak podziałała na niego ta dziewczyna? Zaczerwienił się kiedy przypomniał sobie co czuł, jak pierwszy raz się w nią wgryzł. Zapach jej ciała, ciepło jakie od niej biło, słodki smak jej krwi. Nie mógł się oprzeć i musiał jej spróbować bezpośrednio. Drgania jej mięśni, ruchy jej ciała, nieśmiałe pojękiwanie i westchnięcia, ten rumieniec na twarzy gdy potem na nią spojrzał sprawiały, że serce łomotało mu bardziej. Jednak zanim do tego doszło, jego wnętrze już wcześniej sugerowało mu, że się nią zainteresował. Jej bystre spojrzenie, spostrzegawczość i bezpośredniość go urzekły. Rzadko teraz spotyka się takie dziewczyny, a on już spotkał w swoim życiu wielu ludzi. Poza tym jest bardzo ładna… pomyślał.
- Seth? – wyrwał go z zamyślenia jej głos. – Możesz coś z tym zrobić?
Wskazała na brzuch oraz nogę, która wyglądała trochę lepiej, ale tylko trochę.
- Przepraszam. Już przynoszę opatrunki. – powiedział i zniknął za drzwiami.
Gabriela opuściła delikatnie plecy i głowę na wersalkę.
- W co ja się wpakowałam? – westchnęła.
Zakryła twarz ramieniem i zaczęła rozmyślać dlaczego to, co się właśnie stało, sprawiło jej tyle przyjemności. Poza tym, skąd nagle wokół niej wzięło się aż tylu facetów? Dodatkowo każdy z nich był przystojny i interesujący na swój niepowtarzalny sposób. Może los w końcu zechciał, bym przestała się czuć samotna?
- Już mam. – poinformował ją gdy wchodził do pokoju. – Przepraszam cię, nie miałem zamiaru zrobić ci takiej krzywdy. – powiedział pełen żalu.
- Ostrzegałeś mnie, jak działa na was krew, więc byłam świadoma w co się pakuję. Miałam cię już kopnąć porządnie, ale sam się powstrzymałeś. – Uśmiechnęła się z nieukrywaną goryczą.
W milczeniu zaczął ją owijać bandażem, kiedy nagle do pokoju zajrzał Andrew.
- Co tu się stało? – zapytał zaskoczony i zdenerwowany.
- No cóż, to dość skomplikowane…. – powiedziała Gabriela i posłała mu złośliwy uśmiech. W końcu to on ją tu przyprowadził.
oraz Mii ;) - obie jesteście dla mnie nie małą inspiracją, właściwie wasze opinie i opowiadania :p
Zapraszam do czytania i komentowania !!
Miłej lektury.
Pozdrawiam,
Agata
Andrew gnał przed siebie i ciągnął Gabrielę za sobą. Gdzie ci się tak spieszy, zastanawiała się. Co znowu za przejścia zamykają? Biegli tak szybkim tempem z piętnaście minut. Wiedziała, że znajdują się poza Akademią. Jej samej nie mogą wypuścić, ale jest z opiekunem więc nie było problemu. Dotarli przed niski, szary, niczym zbytnio się niewyróżniający budynek. Sprawiał wrażenie raczej opuszczonego, jednak gdy weszli do środka panował tam ogromny tłok i zamieszanie. Naprzeciwko drzwi wejściowych znajdowały się bramki przypominające te na lotniskach. Andrew pociągnął ją do jednej z krótszych kolejek. Kiedy w końcu się zatrzymali sprzedała mu kuksańca w ramię.
- A to za co?! – zapytał zdziwiony.
Spojrzał się na nią szeroko otwartymi oczami jak u dziecka. Miał na nich okulary co dodało mu uroku. Czemu on musi być taki przystojny, zastanawiała się.
- Ciągniesz mnie nie wiadomo gdzie i po co nawet nie racząc nic wyjaśnić. Ja cię nawet nie znam. Wywlokłeś mnie poza teren Akademii dobrze wiedząc, że bez ciebie tam nie wrócę. – powiedziała zirytowana.
- Mogłaś ze mną nie biec.
- Nie miałam wyjścia. W sumie to jest to moje zadanie od profesora. Muszę razem z tobą znaleźć dla siebie ten Amulet.
Westchnęła i odgarnęła włosy z czoła. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej pierwsze wrażenie było jak najbardziej trafne. W jednej części ludzie przechodzili przez bramki w celu udania się w jakieś miejsce, a w innej wracali. Kiedy była bliżej bramki zauważyła, że po przejściu przez nią kilka kroków dalej podjeżdżają jakieś drzwi. Na każdej parze drzwi widniał napis. Choć nie była w stanie go odczytać zauważyła, że różniły się od siebie. Osoba przechodząca przez bramkę następnie przechodziła przez nowo podstawione przejście które następnie odjeżdżało na szynach zawieszonych w powietrzu. Gdy była jeszcze bliżej zauważyła, że ten budynek jest strasznie długi. Poza miejscem „odpraw” znajdował się cały skład drzwi. Gabriela była trochę przytłoczona tym co zobaczyła. Nie bardzo wiedziała co ma myśleć. Czy to była magia, czy nauka, czy może połączenie tych obu profesji? Mimo wszystko wiedziała, że nawet to połączenie, to było chyba za mało żeby stworzyć taki rodzaj transportu. Musiało to być coś więcej. Tylko co? Jaki rodzaj mocy mógł przyczynić się do utrzymywania tych przejść w stanie ciągłego czuwania? Uczucia fascynacji i przerażenia mieszały się ze sobą w głowie dziewczyny. Pomimo, iż od zawsze była świadoma obecności magii we wszechświecie oraz tego, że nieustannie przeplata się ona od jakiegoś czasu ze „zwyczajną” nauką, nie sądziła, że ujrzy kiedyś coś takiego. Przecież to mogłoby rozwiązać tak wiele kłopotów w codziennym życiu. Nie potrzebny byłby transport drogowy na tak szeroką skalę, co zmniejszyłoby zanieczyszczenie środowiska, chorzy ludzie byliby bardziej samodzielni, a ona nie musiałaby więcej latać samolotem! Tyle zastosowań nagle pojawiło się w jej głowie. Jej poprzednie uczucia zastąpiła czysta kalkulacja.
Jej znajomi określali ten stan „trybem matematycznym”. Czasem Gabriela wpadając w stan zadumy potrafiła zmieniać swoje podejście do życia bardzo diametralnie. Z uczuciowej romantyczki mogła przejść w nowy „tryb” na przykład matematyczny, wtedy właśnie doszukiwała się racjonalnych sposobów wykorzystania czegoś, lub kalkulowała koszty, sprawdzała opłacalność. Nie zdarzało jej się to często, ale jednak się zdarzało. Najbardziej kłopotliwe to było na zakupach z koleżankami, albo randkach z chłopakami.
- Gabriela? – wołał ją Andrew. – Gabriela? – szturchnął ją w końcu w ramię.
- Ile zastosowań dla takiego transportu można znaleźć w normalnym świecie. – rzuciła nagle i zaczęła wyliczać.
- Gabriela. Uspokój się. Ta technika nie może zostać tam wykorzystana.
- Dlaczego? – sprowadziło ją to na ziemie.
- Ilość magii jaka jest do tego potrzebna mogłaby zaburzyć porządek panujący w tamtym wymiarze. Tutaj ilość potrzebna do tego by to działało jest minimalna.
- Jakim cudem? Czym różni się to miejsce od tego z jakiego pochodzę?
- Czy ty wiesz w ogóle gdzie my jesteśmy?
- Nie. Przecież mi tego nie mówiłeś, ani potem nikt inny.
- Znajdujemy się na granicy wymiarów. W sumie stworzyliśmy tu nowy świat. Jest to miejsce z którego z łatwością można się dostać do każdego miejsca we Wszechświecie.
- Powiedziałeś na granicy wymiarów, a potem użyłeś słowa Wszechświat. Jak jeden Wszechświat może mieć wiele wymiarów?
- To nie jest czas na takie rozmowy. Wytłumaczę ci to innym razem. Zaraz nasza kolej.
Podeszli do bramki. Pracownik stojący przy niej poprosił o przepustki.
- Ona jest moją podopieczną. Nie ma jeszcze przepustki. – powiedział Andrew i wyjął swoją.
Mężczyzna spojrzał na przepustkę i bez zbędnych ceregieli wsunął ją w szczelinę znajdującą się w brzegu bramki.
- Dokąd chcą się państwo udać? – spytał.
Andrew podszedł bliżej pracownika i ściszył głos.
- Na Czarny Rynek w Foux. – powiedział z szelmowskim uśmiechem.
- Dawno nie otwieraliśmy tego przejścia. – powiedział z dziwnym uśmiechem na twarzy pracownik.
Gabi spojrzała pytająco na Andrew, ale ten tylko uśmiechnął się do niej zawadiacko i przeprowadził ją przez bramkę. Kiedy przeszli nadjechały czarne, kute drzwi. Jak na każdych poprzednich widniał na nich nieznany jej napis. Postanowiła potem zapytać się o to Andrew.
- Mają państwo dwie godziny, a potem zamykamy to przejście. – poinformował ich pracownik.
Andrew skiną porozumiewawczo głową i otworzył drzwi. Jego podopieczna wstrzymała oddech. Złapał ją za rękę i przeprowadził na drugą stronę. Nieświadomie zamknęła oczy, a kiedy je otworzyła oniemiała. Znajdowała się na wielkim targowisku rodem z książek przygodowych. Dookoła stało mnóstwo straganów i kramów, za nimi ciągnęły się rzędy sklepików. Andrew kazał jej spojrzeć w górę. Nad nimi latały sterowce i małe statki z silnikami. To rzeczywiście wygląda jak rynek, w sumie można to nazwać Czarnym Rynkiem, pomyślała, pewnie handlują tu czym popadnie.
- To niezwykłe. – powiedziała.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. – uśmiechnął się uroczo. – Chodź, bo nie mamy zbyt wiele czasu.
- A jak wrócimy? – obejrzała się za siebie. – Czemu tu one nadal są? Każde może przez nie przejść.
- Nie. Tylko my je widzimy. Przez drzwi mogą przejść tylko ci którzy je wezwali.
- Kiedy mówisz w ten przemądrzały sposób, mam ochotę cię walnąć. – fuknęła.
Zaśmiał się, ale nic nie powiedział.
- Dokąd idziemy? – spytała zdenerwowana.
- Do mojego znajomego... - powiedział z tajemniczym uśmiechem.
Gabriela wzdrygnęła się. Co za znajomych może mieć w takim miejscu? Była przytłoczona tym wszystkim, ale gdzieś w środku cieszyła się, że może przeżyć taką przygodę. Rozglądała się dookoła z wielkim zaciekawieniem. Kiedy pierwsze zachwyty minęły, jej wzrok zaczął wyłapywać wszelkie szczegóły otaczającego ją świata. Zaczęła zauważać, że nie tylko „ludzie” znajdują się dookoła niej. Niektórzy „tubylcy”, jak nazwała ich w myślach, bardziej przypominali osobniki człekokształtne. Niektórzy mieli zwierzęce twarze o ludzkich rysach, inni natomiast mieli niespotykaną ilość kończyn, jeszcze inni wcale nie przypominali w niczym ludzi.
- Jestem na targu kosmitów. – powiedziała prawie jęcząc.
- A co ty myślałaś? Że rasa "ludzka" jest jedyna?! – powiedział zaskoczony jej reakcją.
- Nie. Sądziłam jednak, że jesteśmy do siebie bardziej podobni.
- Heh, w większości wypadków tak jest, jednak tutaj zjeżdżają się głownie ościenni mieszkańcy Wszechświata. To raczej my wyglądamy nietypowo.
Wtedy Gabriela zauważyła, że rzeczywiście to im przyglądają się „tubylcy” ze wzmożoną ciekawością. Przysunęła się bliżej Andrew i złapała go ręką za marynarkę. Andrew uśmiechnął się zaskoczony, ale nie odwrócił się by jej nie zawstydzać.
Szli przez jakieś półgodziny. Mag skręcił w wąską uliczkę i zapukał do pierwszych drzwi po lewo. Po kilku sekundach drzwi otworzył młody chłopak. Przynajmniej tak go oceniła Gabriela. „Chłopczyk” spojrzał na nich piorunującym wzrokiem, aż Gabi przeszły ciarki. Kiedy przyjrzał się uważniej Andrew, uśmiechnął się szeroko wyszczerzając zęby. Gabriela zauważyła, że miał dość ostre kły. Jednak musiała przyznać, że miał piękne zęby i uśmiech, pomimo tych niepokojących, górnych trójek.
- Kopę lat, Andy. Co cię do mnie sprowadza? – zawołał ściskając mu dłoń.
- Mam do ciebie pewny interes. Chodzi o Amulet dla tej o to panny. – wskazał na nią uśmiechając się dziwnie.
Gabriela czuła się coraz bardziej skrępowana i zdenerwowana. „Chłopczyk”, który okazał się wcale nie być taki młody, jest znajomym Andrew i wygląda jak mały krwiopijca. Do tego zachowują się tak jakby jej tu nie było. Jej irytacja sięgała zenitu.
- Wejdźcie dalej. – powiedział i poprowadził ich w głąb domu.
Weszli do przestronnego i jasnego pokoju. Zupełnie niczym nieprzypominającego ciemnego i przytłaczającego przedsionka. Wskazał im miejsca na fotelach i poprosił, by się rozgościli. Kiedy wyszedł westchnęła głośno.
- Aż tak się stresujesz? – zaśmiał się jej opiekun.
- On mnie przeraża. Wygląda tak młodo, a jest pewnie w twoim wieku. Poza tym ma strasznie ostre kły. Kiedy przyjrzę mu się lepiej pewnie zblednę ze strachu. Wtedy go za dobrze nie widziałam. – westchnęła ponownie.
Po chwili wszedł gospodarz i wniósł tacę z herbatą i ciasteczka.
- Tak w ogóle to was sobie nie przedstawiłem. – powiedział z uśmiechem Andrew. – Gabrielo to jest Seth. Seth to jest Gabriela Bochowiecka.
Seth wstał i podszedł do Gabrieli. Dziewczyna również wstała i uścisnęła jego dłoń.
- Miło mi poznać. – powiedział patrząc się bezpośrednio w oczy.
- Mnie również. – odpowiedziała, onieśmielona jego przeszywającym spojrzeniem .
Starała się nie dać za wiele po sobie poznać. Nie odwróciła jednak wzroku i spojrzała mu głębiej w oczy próbując go ocenić. Na jego twarzy przez sekundę pojawił się delikatny uśmiech.
- To o co chodzi? – spytał bez ceregieli Seth. – Dlaczego przyszedłeś akurat do mnie?
- Ponieważ potrzebujemy go na jutro.
- Co w tym takiego? Amulety są przecież najpowszechniejszymi przedmiotami magicznymi. – powiedział Seth z kpiną w głosie.
- Ale ona nie jest słabym magiem. – powiedział Andrew.
Gabriela spojrzała na niego ze zdziwieniem. Skąd on może mieć taką pewność? Zastanawiała się. Poczuła się wyjątkowa i lekko się zarumieniła.
- Dlaczego tak uważasz?
- Rzuciła na pewnego faceta urok którego nie byłem wstanie nawet naruszyć. Znajdowało się tam wiele zaklęć ochronnych. Najlepsze jest to, że zaklęcia te umieściła na tym uroku podświadomie. – spojrzał na Seth’a wymownie. – Nie mogę w tak krótkim czasie znaleźć jej Amuletu który bezpiecznie pozwoliłby jej używać magii.
- Rozumiem. – zamyślił się na moment. – Pomogę wam. Jednak będę potrzebować trochę czasu. Postaraj się załatwić jej jakieś przejście do domu, bo zostało wam około godziny, a to za mało.
Gabriela przyglądała się Seth’owi. Jego ton głosu, barwa były przytłaczające. Miał silny i piękny głos. Jego wygląd na pierwszy rzut oka był aż za bardzo mylący. Choć był niewysoki ja na faceta ( wzrost zbliżony do Gabrieli), kiedy dłużej mu się przyjrzała wydał się jej bardzo męski. Nie ze względu na posturę, czy rysy twarzy. Jego zachowanie, sposób w jaki się poruszał, wyrażał, w jaki na nią patrzył, to wszystko sprawiło, że zobaczyła w nim kogoś innego. Osobę jakiej nie widziała na początku i jakiej nie spodziewała się spotkać. Sądziła, że znajomy Andrew będzie bardziej do niego podobny. Lekkoduch, inteligentny, ale irytujący i czepliwy.
Jego wygląd również sprawiał, że czuła się onieśmielona. Dziewczyny jakie znała stwierdziłyby, że żaden z niego Adonis, ale musiałyby przyznać, że jest mimo wszystko przystojnym mężczyzną. Jego egzotyczna uroda byłą ujmująca. Ewidentnie nie przypominał „zwykłego” człowieka. Kiedy odgarnął włosy za ucho dostrzegła, że są one ostro zakończone. Oczy miał duże, ciemnozielone, o ostrym kształcie. Rysy twarzy miał natomiast łagodne, wręcz delikatne. Włosy były również w kolorze zielonym, na początku myślała, że są w jakimś ciemnym odcieniu, ale w świetle dostrzegła ich prawdziwą barwę. Kiedy Seth wyszedł na chwilę zobaczyła, że jej opiekun wstaje.
- Andrew. Dokąd idziesz? – zapytała widząc, że wychodzi.
- Tak, jak powiedział Seth. Ponieważ nie zdążymy przez ten czas jaki nam pozostał, muszę znaleźć jakieś inne przejście. Ty zostaniesz, bo jesteś tu potrzebna. Nie wiem, co on wymyśli, ale w takich sprawach jest niezastąpiony, więc się nie martw. – powiedział pocieszającym głosem.
- A co ja mam tu robić? Nie znam się na magii. Dzisiaj miałam pierwsze zajęcia. – rzuciła rozgoryczona.
- Nie wiem. Mi, mój Amulet, pomógł stworzyć dziadek. Co zrobi Seth? Nie mam pojęcia. Jednak jest zasada, że jak najmniej osób powinno wiedzieć, jak wygląda i co potrafi twój Amulet. Nie bój się. Seth jest jedną z niewielu osób którym ufam całkowicie. – pogłaskał ją po głowie i poszedł do wyjścia.
Usiadła ciężko na fotelu i westchnęła. To ma być opiekun, pomyślała z rozgoryczeniem. Spojrzała w stronę gospodarza i zobaczyła, że się jej bacznie przygląda. Stał oparty o framugę drzwi prowadzących do małego ciemnego pomieszczenia. To chyba najjaśniejszy pokój w całym tym mieszkaniu, zaśmiała się gorzko w duchu. Widząc, że nie przestaje jej się przyglądać, odwzajemniła spojrzenie. Zajrzała mu w oczy i poczuła dreszcz. Nie był on nieprzyjemny, wręcz przeciwnie, nie czuła się tak od bardzo dawna. W tej osobie było coś co ją fascynowało do tego stopnia, że sama myśl o poznaniu jej bliżej podniecała ją, sprawiała, że po ciele przebiegały ciarki i w brzuchu czuła przyjemne mrowienie.
Ponieważ Gabriela była spostrzegawczą osobą potrafiła szybko interpretować świat wokół niej i ludzi jakich w tym świecie spotykała. To, że mogła głębiej spojrzeć w oczy Seth’owi pozwoliło jej poznać choć trochę, jaką jest osobą. Była jednak świadoma, że ludzie potrafią być nieprzewidywalni. Teraz mogła jednak stwierdzić, że jest on niebywale inteligentny, przebiegły i potężny. Siła jego spojrzenia mówiła sama, za siebie. Choć dla niej ten kontakt wzrokowy wydawał się niezwykle długi, trwał zaledwie kilkanaście sekund. Przez chwilę miała wrażenie, że wydawał się być zaskoczony, że odważyła się spojrzeć mu w oczy, nie była jednak pewna, czy dobrze to zinterpretowała.
- Cóż. Czyli mam pomóc ci stworzyć Amulet, tak? – odezwał się w końcu.
Gabriela nic nie odpowiedziała, gdyż nie było takiej potrzeby. Powiedział coś co było oczywiste.
- Wiesz jak działają Amulety?
- Nie do końca. – odpowiedziała.
- A co wiesz?
- Mają służyć do kontrolowania przepływu magicznej energii przez ciało, mogą ją magazynować oraz mają wspomagać rzucanie zaklęć. Wiem też, że mogą posiadać wiele innych funkcji, ale to zależy od talentu i poziomu mocy maga. – powiedziała niepewnie. Jednak postanowiła dodać coś co chodziło jej po głowie. – Domyślam się jednak, że dość ważną cechą Amuletu jest kontrolowanie mocy magicznej maga. Nie chodzi tu o przepływ mocy podczas zaklęcia, bo to tyczy się tylko tego, by nie było ono czasami za mocne. Ja mam namyśli moc jaką dysponuje mag. Amulet ma nie dopuścić do tego, by moc wyrwała się spod kontroli. Kojarzy mi się to z oddawaniem krwi. Jeśli ktoś systematycznie oddaje krew, to z czasem ilość jaka jest produkowana dostosowuje się. Czasem jednak może nie być możliwości oddania jej na czas i ilość jaka nagle znajduje się w organizmie jest za duża, co prowadzi do komplikacji. Tak samo może być z mocą magiczną, jeśli ktoś systematycznie jej używa, ona w tym samym tempie się uzupełnia, jednak osoby które nad tym jeszcze nie panują mogą mieć problemy. – powiedziała to tak jakby bardziej do siebie.
- Całkiem nieźle to sobie wytłumaczyłaś. To mniej więcej tak wygląda. – uśmiechnął się trochę złośliwie. – Jednak nie wiesz jak powstają amulety. Tutaj sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. Są amulety produkowane tylko po to by kontrolować przepływ mocy. Wykorzystywane są przez osoby o średnim talencie magicznym. Są często wybierane przed odkryciem talentu, jednak u osób które miały styczność z magią, korzystały z niej w sposób naturalny, czyli krótko mówiąc wychowywały się w magicznej rodzinie. Oni wiedzą jak go kontrolować, mają obeznanie z magią i nie muszą się martwić o jej nadmiar czy niedobór. Jednak u osób które nie mają o tym pojęcia a dodatkowo są potężne jest to problem. Nawet drobne użycie magii może skończyć się katastrofalnie. Dlatego potrzebny jest Amulet który będzie współgrał z taką osobą każdym swoim atomem. Musi stać się jej częścią. – przerwał na moment i się jej przyjrzał, by sprawdzić czy go rozumie. – Ponieważ ty – podjął. – nie potrafisz posługiwać się magią, to ja będę musiał stworzyć go za ciebie i tu pojawia się najpoważniejszy problem. – spojrzał na nią, a ją przeszył prąd, - Nie znam cię. Będę musiał poznać cię na tyle by móc stworzyć taki Amulet który by do ciebie pasował. Nie chodzi mi tu o poznanie cię w sposób zwyczajny, muszę poznać twoją duszę, twój umysł, emocje, magię … to tak, jakbym miał się stać tobą.
- Gdzie tkwi haczyk? – spytała.
Seth spojrzał na nią, uśmiechając się z zadowoleniem. Jest bystra, pomyślał.
- To nie jest proste… jest kilka sposobów na poznanie kogoś tak dokładnie. Poza tym emocjonalnie jest to ciężkie dla obu stron zaangażowanych w ten proces…
- Jakie to są sposoby?
- Po pierwsze nie każdy potrafi to zrobić.
- Ty potrafisz. – powiedziała to tak jakby, nie miała najmniejszej wątpliwości.
- Tak. Potrafię. – uśmiechnął się.
- Nie jesteś człowiekiem, prawda?
- Jeśli przez słowo „człowiek” rozumiesz mieszkańców Ziemi, to tak. Nie jestem „człowiekiem”.
- Kim jesteś?
- Jestem Tristaninem. Pochodzę z jednej z najstarszych cywilizacji we Wszechświecie.
Gabriela nie mogła uwierzyć. Jednak nie chciała dać po sobie poznać, że zrobiło to na niej wrażenie.
- Moja „rasa” potrafi stworzyć coś na kształt fuzji osobowości w swoim ciele. Łącząc się jakość z inną osobą czerpią od niej część osobowości i ją wchłaniają. Posiadając jaźń drugiej osoby możemy stać się nią na jakiś czas. – opisał.
- Jak łączycie się z tą drugą osobą? – zapytała zaintrygowana.
- I tu jest pies pogrzebany. – zaczął. – Jest kilka metod stosowanych przez Tristanczyków. Pierwsza – najdłuższa, połączenie umysłowe zwane medytacją. Przesyłanie wszystkich wspomnień, myśli, odczuć. Jest to nie za dokładna metoda do stosowania między osobami które się nie znają. Takie informacje są bardzo subiektywne. Druga, jest nazywana przez nas transfuzją. Widziałem, że zwróciłaś uwagę na moje kły. – uśmiechnął się łobuzersko.
Dziewczyna zarumieniła się. Myślała, że nie widział jak im się przyglądała z przerażeniem.
- Służą nam właśnie do wchłaniania krwi drugiej osoby i mieszania jej ze swoją. Dzięki temu jesteśmy w stanie poznać całą przeszłość, osobowość, poziom magiczny i talent „dawcy”. Jest to metoda trochę bolesna, ale bardzo dokładna i …. nawet przyjemna.
Spojrzał na Gabrielę. Widział, że poczuła się przytłoczona. Zastanawiał się, czy wymieniać ostatnią metodę. Był pewien, że jej się nie spodoba, nawet nie miał zamiaru jej tego proponować.
- Czy to już wszystko? – spytała.
- W sumie nie. Jednak ostatnia metoda, nie jest dla ciebie. – powiedział ucinając temat.
- Co to znaczy, nie dla mnie?
- Ostatnią metodą jest stosunek seksualny. Ponieważ jesteś dziewicą, nie miałem zamiaru ci tego proponować. – Uciął temat i odwrócił się do małego pomieszczenia w wejściu którego stał.
- Skąd wiesz, że jestem dziewicą? – zapytała czerwona jak burak.
- Nie wiedziałem. – uśmiechnął się, kiwając na nią ręką, żeby poszła za nim.
Westchnął głęboko i usiadł na fotelu. W tym pomieszczeniu było dość ciemno. Zobaczył jak nerwowym krokiem weszła do pokoju. Wskazał jej miejsce na drugim fotelu naprzeciwko siebie.
- Co będziemy robić? – spytała drżącym głosem.
- Medytować. – powiedział krótko.
- Mówiłeś, że to najgorsza metoda, a do tego my się nie znamy. – powiedziała zaskoczona.
- Na seks z tobą, raczej nie mam co liczyć, a ugryźć mi też się nie pozwolisz, więc zostało tylko to. – powiedział rozkładając teatralnie ręce w geście rezygnacji.
Gabriela za trzęsła się nerwowo. W jaki sposób on podchodzi do takich rzeczy! Zszokowała się. Jednak nie mam nieskończonej ilości czasu. Zaraz będzie siódma, a jeszcze musi mi zrobić ten medalion i chciałabym wrócić do pokoju o jakiejś normalnej godzinie by się wyspać po tym szalonym dniu. Rozmyślała nerwowo.
- Nie mówiłam, że nie pozwolę się ugryźć. – stwierdziła.
Seth spojrzał na nią znacząco.
- Jeśli chcesz to możemy zrobić to w ten sposób. Muszę cię jednak ostrzec. Mimo, że nie żywimy się krwią, bo jej nie pijemy tylko wprowadzamy we własny krwiobieg, lubimy bardzo jej smak. Gdybym się wczuł za bardzo i poczułabyś, że słabniesz lub zaczniesz odczuwać silny ból, nie bój się mnie odepchnąć, uderzyć czy cokolwiek innego. Po drugie, przez kilka dni miejsca w których cię ugryzę będą bardzo boleć, poza tym muszę to zrobić w niewidocznych miejscach. Po trzecie ludzie różnie reagują na pobieranie w ten sposób krwi, więc nie hamuj swoich uczuć. – mówił bardzo poważnie, ale jakby z troską w głosie. – Teraz rozbierz się do bielizny.
Gabriela oblała się rumieńcem, jednak domyślała się, że mając na myśli niewidoczne miejsca, będzie musiała się rozebrać. Zdjęła drżącymi rękoma bluzkę i spodnie. Stała w podkoszulku i majteczkach przed obcym facetem. Jaka ja jestem beznadziejna! wrzasnęła w myślach. Postradałam rozum, zaufałam zupełnie obcej osobie, potężnej, magicznej i do tego rozebrałam się na jej polecenie. Z nerwów popłynęły jej po policzku łzy. Seth spojrzał na nią i zwiesił głowę.
- Jeśli…
- Nie gadaj tylko gryź. – powiedziała.
- Usiądź na tamtej wersalce. – wskazał jej.
Poszła i usiadła. Podszedł i uklęknął przed nią. Chwycił delikatnie jej udo i pogładził ręką. Uśmiechnął się łagodnie i rozsunął jej nogi. Cała się spięła. Zaczęła szybko i głośno oddychać. Zrobiło jej się gorąco. Z każdym jego ruchem jej serce przyspieszało. Był taki subtelny. Nachylił się, a ona zamarła.
- Przepraszam. – powiedział czule i wgryzł się.
- Ach! – krzyknęła Gabriela.
Ból był okropny, ale trwał tylko przez chwilę. Jednak był na tyle duży, że ponownie poleciały jej łzy. Kiedy pierwszy szok minął poczuła przyjemne mrowienie, w miejscu, gdzie ssał krew. Jego palce zaciskały się na jej udzie sprawiając jej rozkosz. Zalewała ją fala przyjemnego gorąca. Bała się spojrzeć na Seth’a, jednak nie mogła się oprzeć pokusie. Wyglądało to dość dwuznacznie, więc odwróciła wzrok. Po chwili poczuła, że odczucie zasysania krwi zanika. Spojrzała na niego ponownie. Podniósł głowę i zobaczyła jego twarz pokrytą rumieńcem. Po nodze spłynęła jej strużka krwi wypływająca z rany. Wyprostował jej nogę w kolanie i zlizał krew. Wciągnęła powietrze i zasłoniła sobie usta, by zdusić jęknięcie. Nagle z szelmowskim uśmiechem podciągnął jej podkoszulek odsłaniając brzuch. Ona mimowolnie odchyliła się do tyłu podpierając się na ramionach. Zupełnie nad sobą nie panuję, denerwowała się Gabriela. Seth złożył czuły pocałunek w dole jej brzucha i wgryzł się szybko w jej ciało. Syknęła z bólu który po chwili ustąpił miejsca przyjemnemu mrowieniu. Słyszała i czuła jaką przyjemność mu to sprawia. To, w jaki sposób jego palce zaciskały się na jej ciele, jak szybko oddychał, wzdychał i jęczał przy tym, sprawiało, że ona też zaczynała odczuwać radość z tej całej sytuacji. Nagle wsunął jej całe ramię pod plecy i niósł wyżej jej brzuch. Objął ją mocno, ale nie odczuła bólu. Tym razem trwało to dłużej, znacznie dłużej. Zaczęła czuć się słabo. Stwierdziła, że ta ilość krwi jaką od niej pobrał powinna wystarczyć. On jednak nie przestawał.
- Seth! – zawołała, ale nie zareagował. – Seth, wystarczy!
Postanowiła zastosować się do jego wskazówek i odepchnąć go. Czuła, że robi się coraz słabsza. Kiedy miała zamiar odepchnąć go od siebie spostrzegła, że kończy, gdyż uczucie mrowienia ustępowało. Tym razem odczuła duży ból. Jęknęła i skrzywiła się z sykiem gdy odsunął twarz.
Spojrzała na niego – miał wyraz łowcy. Sprawiał wrażenie, że na jego twarzy maluje się satysfakcja z upolowania zwierzyny. Zabrakło jej siły aby usiąść, więc wciąż była w tej nie komfortowej pozycji. Widziała jak unosi się i opada jego klatka od szybkich oddechów, kiedy skierowała wzrok ponownie na jego twarz uśmiechnął się dziwnie, co sprawiło, że przeszły ją dreszcze. Nachylił się nad nią i pozostał tak przez chwilę, nadal ciężko oddychając.
- Dlaczego nie kazałaś mi wcześniej przestać? Jesteś już strasznie blada, zupełnie osłabłaś. – powiedział lekko zirytowany.
- Jeśli coś się już robi i chce się, żeby wyszło jak najlepiej, trzeba się odrobinę poświęcić. - odparła.
Uśmiechnął się tajemniczo. Nagle przysunął się bliżej jej twarzy. Poczuła na szyi jego oddech.
- Heh, tak jak już wyczułem kiedy moja krew zaczęła mieszać się z twoją, jesteś dość nieustępliwa i uważasz, że poświęcanie się jest potrzebne by coś osiągnąć. To w sumie piękne, ale może cię zgubić. — Żachnął się. – Poza tym muszę przyznać, że masz krew o cudownym smaku i zapachu. – Szepnął jej na ucho. – Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś jej spróbuję – dodał i uszczypnął ją zębami w ucho.
Od razu zaczerwieniła się jak burak, choć była tak blada, że nie było nawet jak dostrzec tego rumieńca. Spróbowała się podnieść, ale strasznie zabolał ją dół brzucha. Seth spojrzał i zobaczył ogromny siniak, i dwa duże otworki po ugryzieniu, z których wyciekała jeszcze odrobina krwi. Był zaskoczony, że został aż tak olbrzymi ślad. Myślał, że kontrolował się dostatecznie, czyżby aż tak podziałała na niego ta dziewczyna? Zaczerwienił się kiedy przypomniał sobie co czuł, jak pierwszy raz się w nią wgryzł. Zapach jej ciała, ciepło jakie od niej biło, słodki smak jej krwi. Nie mógł się oprzeć i musiał jej spróbować bezpośrednio. Drgania jej mięśni, ruchy jej ciała, nieśmiałe pojękiwanie i westchnięcia, ten rumieniec na twarzy gdy potem na nią spojrzał sprawiały, że serce łomotało mu bardziej. Jednak zanim do tego doszło, jego wnętrze już wcześniej sugerowało mu, że się nią zainteresował. Jej bystre spojrzenie, spostrzegawczość i bezpośredniość go urzekły. Rzadko teraz spotyka się takie dziewczyny, a on już spotkał w swoim życiu wielu ludzi. Poza tym jest bardzo ładna… pomyślał.
- Seth? – wyrwał go z zamyślenia jej głos. – Możesz coś z tym zrobić?
Wskazała na brzuch oraz nogę, która wyglądała trochę lepiej, ale tylko trochę.
- Przepraszam. Już przynoszę opatrunki. – powiedział i zniknął za drzwiami.
Gabriela opuściła delikatnie plecy i głowę na wersalkę.
- W co ja się wpakowałam? – westchnęła.
Zakryła twarz ramieniem i zaczęła rozmyślać dlaczego to, co się właśnie stało, sprawiło jej tyle przyjemności. Poza tym, skąd nagle wokół niej wzięło się aż tylu facetów? Dodatkowo każdy z nich był przystojny i interesujący na swój niepowtarzalny sposób. Może los w końcu zechciał, bym przestała się czuć samotna?
- Już mam. – poinformował ją gdy wchodził do pokoju. – Przepraszam cię, nie miałem zamiaru zrobić ci takiej krzywdy. – powiedział pełen żalu.
- Ostrzegałeś mnie, jak działa na was krew, więc byłam świadoma w co się pakuję. Miałam cię już kopnąć porządnie, ale sam się powstrzymałeś. – Uśmiechnęła się z nieukrywaną goryczą.
W milczeniu zaczął ją owijać bandażem, kiedy nagle do pokoju zajrzał Andrew.
- Co tu się stało? – zapytał zaskoczony i zdenerwowany.
- No cóż, to dość skomplikowane…. – powiedziała Gabriela i posłała mu złośliwy uśmiech. W końcu to on ją tu przyprowadził.
Dziękuję Ci za dedykację, zwłaszcza takiej notki ;)
OdpowiedzUsuńNo nie ;D Ile konkurentów ;)
Bardzo zaskoczyłaś mnie faktem, że Gabriela pozwoliła wyssać swoją krew, aż mi się zimno zrobiło ;P Masakra jakaś ^^
No i tutaj pokazałaś odczucia i Setha i Gabrieli, ale naprawdę zdziwił mnie fakt, że ona tak na niego zareagowała. I on to zauważył... Ah :D
Ciekawa jestem, czy ten smak krwi naszej bohaterki ma tylko związek z tym zachwytem jej osobą, czy ma może głębszy sens związany z jakaś tajemnicą? Fajnie by było ;)
chciałabym zobaczyć minę Andrewa jak zobaczył Gabrielę w majtkach przed Sethem. Będzie zazdrość! :D
Hi hi! Skoro się podobało, to mam nadzieję, że się nie zawiedziesz kolejnym rozdziałem, który się pojawi prawdopodobnie za parę dni:p Mam natchnienie i chcę je wykorzystać!!:p Dziękuję za miły komentarz:D
OdpowiedzUsuńInternet się zbuntował, ja się wkurzyłam i wczoraj nie było komentarza, choć rozdział przeczytałam zaraz po poprzednim -,-
OdpowiedzUsuńPo pierwsze to zawsze wszytko się do seksu sprowadza. Nie ważne co by się działo, tak jest i koniec. No chyba, że się czyta książkę dla dzieci. Ale to szczegół, który w sumie taki zły nie jest.
Po drugie: zajrzałam do zakładki "bohaterowie" i stwierdziłam, że mój poprzedni komentarz jest troszkę nie na miejscu xD No ale przeróbkę Lena, która ma na imię Ren znalazłam :3 I proponowałabym pewną zmianę: zamiast opisywać bohaterów, w jakiejś bliżej nie określonej kolejności, posegreguj ich tak, jak pojawiali się w opowiadaniu. Czyli Natanie na pewno będzie przed Sethem tak samo jak Ren ;P
Po trzecie: tym razem przyczepię się dialogów. Brzmią sztucznie. Zdecydowanie sztucznie, choć nie wiem, jak byś to mogła poprawić. Miejmy nadzieję, że później będzie lepiej.
Po czwarte: jak nagle wyjechałaś z tą całą inteligencją Gabrieli, to to było lekko dziwne... Po prostu we wcześniejszych rozdziałach nie wspomniałaś o tym ani trochę a to dość ważna informacja.
Po piąte: miałam dzisiaj piękny sen... A dokładnie to śnił mi się Czarny Rynek (jako jeden z elementów snu, ale to szczegół). Sen był bardzo pomieszany, ale Czarny Rynek od razu sobie skojarzyłam, co dowodzi, że to był dobry pomysł. I opis. Zdecydowanie z tym Czarnym Rynkiem się fajnie wstrzeliłaś. ^.^
Pozdrawiam pięknosennie ;D
Bohaterów posegreguję, jak to wstawiałam to o tym myślałam, ale lenistwo wzięło górę. XD.
OdpowiedzUsuńCo do jej inteligencji to jakoś tak stwierdziłam, że rozpisując się o jej podejściu do pewnych spraw mogę wrzucić coś o niej i jej rodzinie. Może 6 rozdział to późno, ale bohatera poznaje się przez całą powieść:p Czasem nawet można zmienić o nim zdanie.
Tak na marginesie to mam nadzieję, że moje późniejsze pomysły i plany poprowadzenia historii nie doprowadzą nikogo do szewskiej pasji. ;)
Może i czasami dialogi brzmią sztucznie, ale ja w założeniu chciałam sprawić by miejscami kwestie bohaterów były rzeczowe, wypowiedziane z tak zwanym "wątem" lub po prostu beznamiętne. Może nie do końca mi się to udało, ale mam nadzieję, że to tylko w tym rozdziale. Chyba, że miałaś namyśli wszystkie przeczytane do tej pory części. :(
Wręcz pękam z dumy, że mój Czarny Rynek Ci się spodobał. Będzie on pojawiać się jeszcze parę razy, więc masz szansę go bliżej poznać w przyszłości. :)
Pozdrawiam. :)