Gabriela była już w samolocie. Na fotelu obok
siedział Andrew. Dziewczyna rozejrzała się niespokojnie po pomieszczeniu. Było
duże, przestronne i eleganckie na tyle, na ile może być przedział w samolocie.
Lecieli biznes klasą. Z tego, co się dowiedziała o tym mężczyźnie to to, że był
on Naczelnym Magiem Wielkiej Brytanii. W życiu nie sądziła, że spotka tak ważną
osobistość. Nawet przez myśl by jej nie przeszło, iż może on być kimś tak
wpływowym. W sumie oprócz nich znajdowało się tu tylko pięć osób, a miejsc było,
na co najmniej dwadzieścia. Skórzane, kremowe fotele były niebywale
wygodne. Miała nadzieję, że pomoże jej to szybko zasnąć i jakoś przetrwa ten
lot bez ataku paniki. Jednak wciąż odczuwała duży niepokój, ani przestronne i
piękne wnętrze, ani skórzane fotele, ani też myśl, że czeka ją przygoda, nie
potrafiły jej dostatecznie uspokoić. Pocierała nerwowo dłonie i wierciła się w
fotelu. Sytuacja sprzed paru minut pogorszyła tylko jej stan. "To moja
młodsza siostra!", przypomniała sobie słowa Nataniela. Jak mogła tak
szybko ocenić sytuację, nie rozeznając się w niej dostatecznie. To
było do niej niepodobne. Miała tylko nadzieję, że Nataniel ją zrozumie i po
powrocie wciąż będą utrzymywać dobre stosunki. Przeczuwała jednak, że już
raczej nic więcej z tego się nie rozwinie.
Westchnęła ciężko i osunęła się niżej w fotelu. Dopiero teraz zorientowała się, że jej towarzysz przygląda jej się z rozbawioną miną. Zarumieniła się i wyprostowała. Przez moment poczuła się jak przyłapana na gorącym uczynku dziewczynka, choć nie miała pojęcia, dlaczego? Andrew nic się nie odezwał i odwrócił w stronę okna. Gabriela odważyła się na niego spojrzeć. Miała chwilę by przyjrzeć mu się uważniej, gdyż on najwyraźniej się zamyślił. W świetle dnia wydawał się jej młodszy niż przypuszczała, choć stan jego skóry wskazywał na wiek średni, to jego postawa, sposób poruszania się, zachowanie oraz w szczególności spojrzenie i uśmiech wskazywały na to, że jest on znacznie młodszy niż się wydaje. Gabi rozmyślała nad tym przez moment, doszła do wniosku, że najprawdopodobniej on po prostu ma duszę młodzieńca, albo przechodzi kryzys wieku średniego. Postawiła na to drugie i kiwając do siebie głową ze zrozumieniem oparła się i przygotowała do startu.
Dobry nastrój minął tak szybko jak nadszedł. Gdy tylko usłyszała, że silniki zostały odpalone zacisnęła powieki i chwyciła się mocno oprać fotela. Poczuła jak samolot odrywa się od ziemi, drgnęła. Jej palce zacisnęły się tak mocno, aż zbielały. Poczuła szarpnięcie i zaczęła szeptem liczyć od dwudziestu w dół. Mag spojrzał na nią i z troską chwycił dłoń dziewczyny. Delikatnie gładził jej wierzch kciukiem. Po chwili samolot wyrównał lot.
- Oddychaj głębiej. - szepnął. - Spokojnie. Teraz już będzie dobrze.
Gabriela powoli się uspokajała. Otworzyła oczy i spojrzała na mężczyznę z bladym uśmiechem.
- Czeka nas jeszcze lądowanie. - zabrzmiało to w jej ustach jak grobowy żart.
Westchnęła ciężko i osunęła się niżej w fotelu. Dopiero teraz zorientowała się, że jej towarzysz przygląda jej się z rozbawioną miną. Zarumieniła się i wyprostowała. Przez moment poczuła się jak przyłapana na gorącym uczynku dziewczynka, choć nie miała pojęcia, dlaczego? Andrew nic się nie odezwał i odwrócił w stronę okna. Gabriela odważyła się na niego spojrzeć. Miała chwilę by przyjrzeć mu się uważniej, gdyż on najwyraźniej się zamyślił. W świetle dnia wydawał się jej młodszy niż przypuszczała, choć stan jego skóry wskazywał na wiek średni, to jego postawa, sposób poruszania się, zachowanie oraz w szczególności spojrzenie i uśmiech wskazywały na to, że jest on znacznie młodszy niż się wydaje. Gabi rozmyślała nad tym przez moment, doszła do wniosku, że najprawdopodobniej on po prostu ma duszę młodzieńca, albo przechodzi kryzys wieku średniego. Postawiła na to drugie i kiwając do siebie głową ze zrozumieniem oparła się i przygotowała do startu.
Dobry nastrój minął tak szybko jak nadszedł. Gdy tylko usłyszała, że silniki zostały odpalone zacisnęła powieki i chwyciła się mocno oprać fotela. Poczuła jak samolot odrywa się od ziemi, drgnęła. Jej palce zacisnęły się tak mocno, aż zbielały. Poczuła szarpnięcie i zaczęła szeptem liczyć od dwudziestu w dół. Mag spojrzał na nią i z troską chwycił dłoń dziewczyny. Delikatnie gładził jej wierzch kciukiem. Po chwili samolot wyrównał lot.
- Oddychaj głębiej. - szepnął. - Spokojnie. Teraz już będzie dobrze.
Gabriela powoli się uspokajała. Otworzyła oczy i spojrzała na mężczyznę z bladym uśmiechem.
- Czeka nas jeszcze lądowanie. - zabrzmiało to w jej ustach jak grobowy żart.
W tym samym czasie Nataniel wracał rozczarowany
do domu. Nie bardzo wiedział jak ma interpretować zachowanie
dziewczyny. Wyczuwał u niej ogromny żal, złość i smutek. Jednak
najbardziej martwiło go to, że pojechała tam z tym podejrzanym
facetem. Miał, co do niego złe przeczucia, albo po prostu...zazdrościł. Choć
nie rozumiał, czemu, przecież to był już starszy gość! Doszedł do mieszkania,
ale nie miał zbytniej ochoty na razie tam wchodzić. Usiadł na schodach przed
klatką. Przypomniał sobie jej minę, gdy przyszła do niego i zobaczyła tam
Elwirę. Jego siostra właśnie wróciła do Polski. Może nie jest zbyt sympatyczną
osobą i nawet nie są do siebie zbyt podobni, ale to nie powód by od razu
twierdzić, że to jego dziewczyna!
- Co jest z tymi babami! Dlaczego zaraz wyciągają takie wnioski! - złościł się.
Siedział ze spuszczoną głową i zastanawiał się, co dalej. Dostał przecież zapas fiolek, Gabi nie była mu na razie potrzebna. Mógł sobie bez problemu radzić teraz sam. Razem z fiolkami dostał list od McCartney'a, z pełną informacją, co i jak robić, by światło się utrzymywało, a w razie czego ma dzwonić pod podany numer. List był krótki i rzeczowy, tak jak sam autor. Chociaż jakby się zastanowić, to przy Gabi zachowywał się zupełnie inaczej.
- Ach! - szarpnął się za włosy i wstał. - Ten stary pryk! - warknął.
Paru przechodniów spojrzało na niego ze zdziwieniem i poszło dalej. Nataniel poczuł jak wzbiera w nim jeszcze większy gniew niż wcześniej.
- Jeśli coś zrobi Gabrieli to pożałuje, że pojawił się na tym świecie! - wycedził przez zęby.
Wbiegł do klatki, otworzył drzwi i pobiegł do mieszkania. Wpadł z impetem do środka i nie patrząc na leżącą na kanapie siostrę poszedł do swojego pokoju. Dziewczyna zaskoczona zachowaniem brata, wstała i poszła za nim.
- Co jest braciszku? - zapytała znudzonym tonem.
- Nic wielkiego... - wydukał. - Nie przeszkadzaj sobie.
- Chodzi o tą pannę? Rzuciła cię?
- Nie, nie była moją dziewczyną. Z resztą, co cię to interesuje?
- To na co się wściekasz, powiedz mi. - zmieniła trochę ton, bo zauważyła, że jej brat naprawdę jest nie w humorze.
- Ta panna, jak ty ją nazywasz, ma na imię Gabriela, wyleciała dzisiaj do Anglii z niejakim Andrew McCartney'em, magiem. Poleciała szkolić się na maga, po części z mojego powodu. Miałem nadzieję, że bardziej przemyśli tą decyzję. Kiedy cię zobaczyła pomyślała, że jesteś moją dziewczyną... - przerwał na moment i westchnął. - Czemu wy kobiety jesteście takie narwane! Nie wiem, dlaczego tak to zinterpretowała i nie porozmawiała... Głupia! - zirytował się. Spojrzał na swoją siostrę i zobaczył, że jest w głębokim szoku. - Co się stało? - spytał zaskoczony jej reakcją.
- Powiedziałeś Andrew McCartney?
- Tak. Znasz go? Skąd? Czy coś ci zrobił? A to stary zbok! Wszędzie zaczepia młode kobiety! Zabiję drania. - Miał go już po dziurki w nosie. Nie ważne czy zostanie kotem już do końca życia, ale sprawi, że ten dziad go popamięta.
- Nie. - powiedziała i spoważniała tak bardzo, że gdyby nie wiedział, że to jego siostra to by jej nie poznał. - Nataniel, muszę ci coś powiedzieć.... Jestem magiem.
- Co jest z tymi babami! Dlaczego zaraz wyciągają takie wnioski! - złościł się.
Siedział ze spuszczoną głową i zastanawiał się, co dalej. Dostał przecież zapas fiolek, Gabi nie była mu na razie potrzebna. Mógł sobie bez problemu radzić teraz sam. Razem z fiolkami dostał list od McCartney'a, z pełną informacją, co i jak robić, by światło się utrzymywało, a w razie czego ma dzwonić pod podany numer. List był krótki i rzeczowy, tak jak sam autor. Chociaż jakby się zastanowić, to przy Gabi zachowywał się zupełnie inaczej.
- Ach! - szarpnął się za włosy i wstał. - Ten stary pryk! - warknął.
Paru przechodniów spojrzało na niego ze zdziwieniem i poszło dalej. Nataniel poczuł jak wzbiera w nim jeszcze większy gniew niż wcześniej.
- Jeśli coś zrobi Gabrieli to pożałuje, że pojawił się na tym świecie! - wycedził przez zęby.
Wbiegł do klatki, otworzył drzwi i pobiegł do mieszkania. Wpadł z impetem do środka i nie patrząc na leżącą na kanapie siostrę poszedł do swojego pokoju. Dziewczyna zaskoczona zachowaniem brata, wstała i poszła za nim.
- Co jest braciszku? - zapytała znudzonym tonem.
- Nic wielkiego... - wydukał. - Nie przeszkadzaj sobie.
- Chodzi o tą pannę? Rzuciła cię?
- Nie, nie była moją dziewczyną. Z resztą, co cię to interesuje?
- To na co się wściekasz, powiedz mi. - zmieniła trochę ton, bo zauważyła, że jej brat naprawdę jest nie w humorze.
- Ta panna, jak ty ją nazywasz, ma na imię Gabriela, wyleciała dzisiaj do Anglii z niejakim Andrew McCartney'em, magiem. Poleciała szkolić się na maga, po części z mojego powodu. Miałem nadzieję, że bardziej przemyśli tą decyzję. Kiedy cię zobaczyła pomyślała, że jesteś moją dziewczyną... - przerwał na moment i westchnął. - Czemu wy kobiety jesteście takie narwane! Nie wiem, dlaczego tak to zinterpretowała i nie porozmawiała... Głupia! - zirytował się. Spojrzał na swoją siostrę i zobaczył, że jest w głębokim szoku. - Co się stało? - spytał zaskoczony jej reakcją.
- Powiedziałeś Andrew McCartney?
- Tak. Znasz go? Skąd? Czy coś ci zrobił? A to stary zbok! Wszędzie zaczepia młode kobiety! Zabiję drania. - Miał go już po dziurki w nosie. Nie ważne czy zostanie kotem już do końca życia, ale sprawi, że ten dziad go popamięta.
- Nie. - powiedziała i spoważniała tak bardzo, że gdyby nie wiedział, że to jego siostra to by jej nie poznał. - Nataniel, muszę ci coś powiedzieć.... Jestem magiem.
"Gdzie ja jestem? Jak tu cicho. Skąd ta
mgła? Przecież byłam dopiero w samolocie?
- Gabrielo...
Czyj to głos? Taki ciepły i znajomy. Woła mnie do siebie.
- Gabrielo...
Słyszę go wyraźniej. Wiem, że biegnę, ale nie czuję tego. Nie czuję wiatru na ciele. Nie słyszę kroków, tylko ten głos. Wydaje się być kobiecy. Znam go, ale nie wiem skąd.
- Gabrielo. Tutaj!
Tam! Tam, ktoś stoi. Zaczekaj! Już biegnę! Krzyczę, ale nie poruszam ustami. Biegnę, ale nie słyszę tego. Gdzie ja jestem?
- Śnisz, to twój sen.
Widzę cię już wyraźniej. To ty! Babcia!
- Tak kochanie... to ja. Tak długo się nie widziałyśmy.
Jak to możliwe?·- Teraz nie dam rady ci wszystkiego wyjaśnić, bo zaraz się obudzisz. Jednak wiedz, że ja zawsze byłam przy tobie i będę tak długo jak tylko będziesz mnie potrzebować. Nie poddawaj się, niedługo znów się spotkamy.
Kiedy to nastąpi?
- Kiedy znajdziesz się wśród chmur...
Kocham cię babciu.
- Ja też cię kocham moja droga Gabrielo... bądź dzielna.
Rozpływasz się we mgle, nie odchodź! Mam tak wiele pytań! Babciu!
- Ja zawsze jestem przy tobie..."
- Gabrielo...
Czyj to głos? Taki ciepły i znajomy. Woła mnie do siebie.
- Gabrielo...
Słyszę go wyraźniej. Wiem, że biegnę, ale nie czuję tego. Nie czuję wiatru na ciele. Nie słyszę kroków, tylko ten głos. Wydaje się być kobiecy. Znam go, ale nie wiem skąd.
- Gabrielo. Tutaj!
Tam! Tam, ktoś stoi. Zaczekaj! Już biegnę! Krzyczę, ale nie poruszam ustami. Biegnę, ale nie słyszę tego. Gdzie ja jestem?
- Śnisz, to twój sen.
Widzę cię już wyraźniej. To ty! Babcia!
- Tak kochanie... to ja. Tak długo się nie widziałyśmy.
Jak to możliwe?·- Teraz nie dam rady ci wszystkiego wyjaśnić, bo zaraz się obudzisz. Jednak wiedz, że ja zawsze byłam przy tobie i będę tak długo jak tylko będziesz mnie potrzebować. Nie poddawaj się, niedługo znów się spotkamy.
Kiedy to nastąpi?
- Kiedy znajdziesz się wśród chmur...
Kocham cię babciu.
- Ja też cię kocham moja droga Gabrielo... bądź dzielna.
Rozpływasz się we mgle, nie odchodź! Mam tak wiele pytań! Babciu!
- Ja zawsze jestem przy tobie..."
Ze snu wyrwało ją szarpnięcie. W uszach zaczęło
jej piszczeć i odczuła nieprzyjemny uścisk w gardle.
- Lądujemy. - wyjaśnił jej mag.
- Czyli jakoś to jednak przetrwałam. - uśmiechnęła się kwaśno.
- Lepiej niż pewnie zakładałaś. Dobrze, że twardo zasnęłaś.
- "Drodzy pasażerowie. Właśnie wylądowaliśmy w Londynie. Temperatura na zewnątrz wynosi siedem stopni. Dziękujemy za wybór naszych linii lotniczych i życzymy miłego pobytu. Po usłyszeniu sygnału prosimy udać się do wyjścia. "
- No to, dokąd teraz? - zapytała lekko poddenerwowana. Teraz nie ma już odwrotu, pomyślała.
- To tajemnica. - uśmiechnął się łobuzersko a Gabriela drgnęła ze strachu.
- Lądujemy. - wyjaśnił jej mag.
- Czyli jakoś to jednak przetrwałam. - uśmiechnęła się kwaśno.
- Lepiej niż pewnie zakładałaś. Dobrze, że twardo zasnęłaś.
- "Drodzy pasażerowie. Właśnie wylądowaliśmy w Londynie. Temperatura na zewnątrz wynosi siedem stopni. Dziękujemy za wybór naszych linii lotniczych i życzymy miłego pobytu. Po usłyszeniu sygnału prosimy udać się do wyjścia. "
- No to, dokąd teraz? - zapytała lekko poddenerwowana. Teraz nie ma już odwrotu, pomyślała.
- To tajemnica. - uśmiechnął się łobuzersko a Gabriela drgnęła ze strachu.
- Jak to magiem!? - krzyknął zaskoczony. - Od
kiedy?
- Od jakichś piętnastu lat? - westchnęła Elwira.
- Czemu ja nic o tym nie wiem? - to był dla niego cios. Jego mała, ukochana siostrzyczka, nie podzieliła się z nim taką tajemnicą. - Rodzice wiedzą.
- Wiedzą. - rzuciła zdawkowo.
- CO?! Czemu tylko ja nie wiedziałem?! - Nie chcieli, żeby ci było głupio. Bo tylko ty nie posiadasz, żadnych zdolności magicznych.
- Że jak? To znaczy, że...
- Tak rodzice też są magami, ale niskiej klasy. Dlatego nikt tego nie wie. Chcą żyć normalnie, nie używają swoich mocy, bo nie jest im to potrzebne. Jest bardzo wielu takich ludzi... jedni nawet chcą by blokować im wspomnienie związane z tym, że posiadają jakiś talent. Uważam, to za głupotę gdyż potem dzieci, które rodzą się z większym talentem są za późno odkrywane. - Nataniel zauważył, że wróciła do swojego zwykłego, protekcjonalnego tonu. Po chwili jednak wyczuł, że coś ją jednak męczy, chce się o coś wypytać, ale uważa, że na razie będzie to wobec niego nie w porządku. Było to bardzo silne odczucie, jakby jej emocje same się pchały do jego głowy i mówiły mu, co ona czuje. Było tak drażniące, że w końcu nie wytrzymał.
- Ech! O co chcesz mnie zapytać?
- Ja? O nic, to ty masz chyba teraz wiele pytań, prawda? - powiedziała zaskoczona.
- Wiem, że coś cię mocno gryzie. Pytaj. Chodzi o tego starucha?
Elwira usiadła na łóżku. Nie wiedziała, co zrobić, chciała z nim pogadać jak się uspokoi. Jak do tej pory nigdy nie był wstanie jej przejrzeć. Coś się w nim zmieniło, jednak nie wiedziała jeszcze, co.
- Tak. Masz racje. Chodzi o niego. Jak go poznałeś i co ta cała Gabriela ma z nim wspólnego?
- Poznałem Gabrielę, kiedy przez przypadek zamieniła mnie w kota. Niechcący rzuciła na mnie urok. Jakiś czas wcześniej miała wypadek w jaskini. Została przysypana skałami, ale w jakiś sposób utworzyła wokół siebie barierę i przetrwała. Przez to, że było o tym głośno znaleźli ją magowie, do których należy ten cały Andrew.
- Hmm? Czyli naprawdę musieli się nią zainteresować skoro wysłali, aż jego. A co z tobą? Odmieniła cię?
- Nie. Nie zna się na magii. Ona nie miała z nią nic wspólnego do czasu tego wypadku. - westchnął. - Co miałaś na myśli mówiąc, że wysłano aż jego?
- Andrew McCartney jest Naczelnym Magiem Wielkiej Brytanii. Poza tym należy... nie wiem czy powinnam ci o tym mówić. Krótko mówiąc jest bardzo ważną osobą i szanowanym magiem. - powiedziała to z ogromną powagą. Nataniel czuł, że go podziwia.
- Poznałaś go?
- Tak. Na początku mojej nauki. Uczyłam się w Anglii. Tam jest jedno z miejsc gdzie szkolą magów. Każdy ma swojego opiekuna. Wszystkich magów zrzesza Akademia. Do Akademii może wejść każdy mag, jednak do siedziby głównej wpuszczają nielicznych, znajduje się ona w okolicach Akademii. Przez ostatnie lata wprowadzono jednak szczególne środki ostrożności i nawet by wejść do samej Akademii trzeba mieć przewodnika, który posiada hasło.
- A ty tam byłaś, prawda?
- Tak i właśnie tam go poznałam. Nie ma drugiego takiego maga jak on. - zawiesiła głos i uśmiechnęła się przelotnie. - Masz jednak rację. Jest z niego niezłe ziółko.
- Dobra, skoro wiesz gdzie to jest. To pojedziesz tam ze mną.
- Nie ma mowy. Tam nie można tak porostu wejść. Jeśli nie jesteś magiem nie ma szans byś się tam dostał.
- Coś wymyślę. Pomożesz mi mam nadzieję. - uśmiechnął się przebiegle.
- Od jakichś piętnastu lat? - westchnęła Elwira.
- Czemu ja nic o tym nie wiem? - to był dla niego cios. Jego mała, ukochana siostrzyczka, nie podzieliła się z nim taką tajemnicą. - Rodzice wiedzą.
- Wiedzą. - rzuciła zdawkowo.
- CO?! Czemu tylko ja nie wiedziałem?! - Nie chcieli, żeby ci było głupio. Bo tylko ty nie posiadasz, żadnych zdolności magicznych.
- Że jak? To znaczy, że...
- Tak rodzice też są magami, ale niskiej klasy. Dlatego nikt tego nie wie. Chcą żyć normalnie, nie używają swoich mocy, bo nie jest im to potrzebne. Jest bardzo wielu takich ludzi... jedni nawet chcą by blokować im wspomnienie związane z tym, że posiadają jakiś talent. Uważam, to za głupotę gdyż potem dzieci, które rodzą się z większym talentem są za późno odkrywane. - Nataniel zauważył, że wróciła do swojego zwykłego, protekcjonalnego tonu. Po chwili jednak wyczuł, że coś ją jednak męczy, chce się o coś wypytać, ale uważa, że na razie będzie to wobec niego nie w porządku. Było to bardzo silne odczucie, jakby jej emocje same się pchały do jego głowy i mówiły mu, co ona czuje. Było tak drażniące, że w końcu nie wytrzymał.
- Ech! O co chcesz mnie zapytać?
- Ja? O nic, to ty masz chyba teraz wiele pytań, prawda? - powiedziała zaskoczona.
- Wiem, że coś cię mocno gryzie. Pytaj. Chodzi o tego starucha?
Elwira usiadła na łóżku. Nie wiedziała, co zrobić, chciała z nim pogadać jak się uspokoi. Jak do tej pory nigdy nie był wstanie jej przejrzeć. Coś się w nim zmieniło, jednak nie wiedziała jeszcze, co.
- Tak. Masz racje. Chodzi o niego. Jak go poznałeś i co ta cała Gabriela ma z nim wspólnego?
- Poznałem Gabrielę, kiedy przez przypadek zamieniła mnie w kota. Niechcący rzuciła na mnie urok. Jakiś czas wcześniej miała wypadek w jaskini. Została przysypana skałami, ale w jakiś sposób utworzyła wokół siebie barierę i przetrwała. Przez to, że było o tym głośno znaleźli ją magowie, do których należy ten cały Andrew.
- Hmm? Czyli naprawdę musieli się nią zainteresować skoro wysłali, aż jego. A co z tobą? Odmieniła cię?
- Nie. Nie zna się na magii. Ona nie miała z nią nic wspólnego do czasu tego wypadku. - westchnął. - Co miałaś na myśli mówiąc, że wysłano aż jego?
- Andrew McCartney jest Naczelnym Magiem Wielkiej Brytanii. Poza tym należy... nie wiem czy powinnam ci o tym mówić. Krótko mówiąc jest bardzo ważną osobą i szanowanym magiem. - powiedziała to z ogromną powagą. Nataniel czuł, że go podziwia.
- Poznałaś go?
- Tak. Na początku mojej nauki. Uczyłam się w Anglii. Tam jest jedno z miejsc gdzie szkolą magów. Każdy ma swojego opiekuna. Wszystkich magów zrzesza Akademia. Do Akademii może wejść każdy mag, jednak do siedziby głównej wpuszczają nielicznych, znajduje się ona w okolicach Akademii. Przez ostatnie lata wprowadzono jednak szczególne środki ostrożności i nawet by wejść do samej Akademii trzeba mieć przewodnika, który posiada hasło.
- A ty tam byłaś, prawda?
- Tak i właśnie tam go poznałam. Nie ma drugiego takiego maga jak on. - zawiesiła głos i uśmiechnęła się przelotnie. - Masz jednak rację. Jest z niego niezłe ziółko.
- Dobra, skoro wiesz gdzie to jest. To pojedziesz tam ze mną.
- Nie ma mowy. Tam nie można tak porostu wejść. Jeśli nie jesteś magiem nie ma szans byś się tam dostał.
- Coś wymyślę. Pomożesz mi mam nadzieję. - uśmiechnął się przebiegle.
Gabriela wyglądała przez okno podziwiając tereny
porośnięte trawą i wrzosem. Byli już sporo poza Londynem. Co jakiś czas, gdzieś
w oddali, majaczył się mały domek z ogródkiem. Sama chciałaby się teraz
znajdować w takim małym domku. Od jakiegoś czasu czuła się samotna. Ostatnie dni,
jakie spędziła w towarzystwie Nataniela były jednymi z najciekawszych i
najweselszych od dość dawna. Miała paru przyjaciół, ale oni mieszkali w
Warszawie i nie bardzo mieli, kiedy się spotykać poza zajęciami. Większość z
nich w weekendy pracowała, albo miała randki. Takie jest już życie, że drogi
się często rozchodzą, gdy nie ma się kiedy spotykać, lub mieszka w innych miejscowościach.
Wspominała czasy, gdy prawie wszyscy jej znajomi mieszkali jeszcze w
Kostrzynicy, chodzili do knajp, a weekendy jeździli do Warszawy na imprezę lub
do kina. Uśmiechnęła się na te wspomnienia.
- O czym tak myślisz? - zapytał Andrew. Odezwał się pierwszy raz odkąd wyjechali z pod lotniska.
- Wspominałam stare czasy.
- Czasem miło jest powspominać. - stwierdził.
- Tak, masz rację. Daleko jeszcze?
- Nie za parę minut dojedziemy.
- O czym tak myślisz? - zapytał Andrew. Odezwał się pierwszy raz odkąd wyjechali z pod lotniska.
- Wspominałam stare czasy.
- Czasem miło jest powspominać. - stwierdził.
- Tak, masz rację. Daleko jeszcze?
- Nie za parę minut dojedziemy.
Zatrzymali się przed małym domkiem. Dookoła nie
było niczego poza łąkami i borami.
- Straszne odludzie.
- Jeśli chce się coś utrzymać w sekrecie to lepiej jest to trzymać z dala od ludzi. Chodźmy.
W środku domek wyglądał dość zwyczajnie. Mały korytarzyk, następnie salon, kuchnia i łazienka, na piętrze pewnie były sypialnie. Wszystko wyglądało tak jak w zwykłym domu miało wyglądać. W salonie Andrew podszedł do lustra. Spojrzał się w nie i coś powiedział. Nagle na jego powierzchni pojawiło się coś na wzór okręgu, jaki widziała, gdy mag rzucał zaklęcie. Dotknął paru symboli i za lustrem otworzyło się przejście. Gabriela patrzyła na to z niedowierzaniem. Poszła jednak bez słowa za mężczyzną. Znaleźli się w dość wąskim korytarzu. Na ścianach wisiały lustra, panował tu półmrok i zdawało się być dosyć duszno. Minęło parę minut za nim przyzwyczaiła wzrok. Zauważyła, że lustra są w najprzeróżniejszych stylach i rożnych wielkościach. Gdy oswoiła się już z tym miejscem zrównała się z Andrew. Kątem oka zerknęła w lustro. Coś się jej jednak nie zgadzało. Tym razem spojrzała w nie bezpośrednio i zauważyła obok kogoś innego. Była to jednak sekunda. Andrew zerknął na nią zdziwiony.
- Coś nie tak?
-Zdawało mi się, że zobaczyłam kogoś obcego w lustrze. - powiedziała z determinacją detektywa w głosie.
Andrew lekko drgnął i przyspieszył kroku.
- Spójrz. Tam jest wyjście. - wskazał na blade światło na końcu korytarza.
Doszli tam po paru minutach. Znajdowały się tam niewielkie drzwi. Na środku znajdował się mały ekran. Nagle pojawiła się na nim czyjaś twarz.
- Podaj hasło.
- Hmmm...
- Nie mów, że nie pamiętasz hasła. - zaśmiała się nerwowo Gabriela.
- Szczerze mówiąc nie pamiętam. - wzruszył ramionami.
- Można prosić o jakąś podpowiedź? - zapytała Gabi.
- Nie ma podpowiedzi. Jeśli nie otrzymam hasła zostanie uruchomiona faza druga.
- Nie brzmi to za dobrze. Zrób coś, przecież ty mnie tu przywlokłeś. - irytowała się.
- Myślę nad hasłem. - Gabriela zauważyła na jego twarzy zmianę. Przypomniał sobie.
- Ty je znasz! Nie wnerwiaj mnie dziadku i je podaj!
- Dziadku! - oburzył się Andrew. - Z jakiej racji nazwałaś mnie dziadkiem?!
- To nie ja mam sklerozę i zapominam takich ważnych rzeczy. Mogłeś sobie je zapisać jak masz problemy z pamięcią!
- Każdy ma prawo o czymś od czasu do czasu zapomnieć! Jesteś taka idealna i niczego w życiu nie zapominasz?!
- Ale nie haseł do bazy!
- Masz racje mój błąd, ale to nie powód by nazywać mnie dziadkiem!
- Przecież ty mógłbyś być czyimś dziadkiem. Ile ty masz lat z sześćdziesiąt?!
- Znam magów około dwustu lat ode mnie starszych, więc dla mnie to była obraza. - powiedział już spokojniej. Wyczuła jednak w jego głosie zawód i złość. Ton wskazywał na to, że to już koniec tej dyskusji. Odwrócił się do ekranu i podał hasło.
- Hasło: Agent Andrew McCartney, nr identyfikacyjny AKZ56734, Status: Dostęp pierwszego stopnia.
- Proszę wejść.
Drzwi otworzyły się. Andrew wszedł szybko a Gabriela za nim. Za drzwiami przywitał ich niski mag w średnim wieku.
- Witam agencie McCartney. Kim jest twoja towarzyszka?
- To nowy uczeń Akademii. Proszę powiadomić Dyrektora o naszym przybyciu. Będziemy już w drodze do niego.
- Tak jest.
Niski mag odwrócił się do całego panelu pełnego ekranów. Andrew natomiast podszedł do kolejnych drzwi. Kiedy się otworzyły zobaczyła coś w rodzaju windy. Jednak nie widziała żadnych przycisków.
- Co to za pomieszczenie? - spytała.
- To teleport a jednocześnie i winda. Kiedy chcesz udać się w jakieś odlegle miejsce wypowiadasz jego nazwę i skupiasz swoją energię, która przenosi cię do najbliżej znajdującego się teleportu w wybranej lokalizacji. Możesz też pojechać metodą windy. Nie każdy potrafi się teleportować. Trzeba być dość zaawansowanym magiem by się teleportować, albo mieć porostu do tego talent.
- Jak działa metoda windy?
- Zaraz zobaczysz. - miał dość szorstki głos. Zauważyła już wcześniej, że jest trochę niestabilny emocjonalnie. Uśmiechnęła się do siebie krzywo. - Złap mnie za rękę. - polecił. Chwyciła ją niepewnie. On drugą rękę przyłożył do ściany windy. Skoncentrował się. Jego twarz zmieniła zupełnie wyraz. Wydawał się wtedy taki dość dostojny i nieprzystępny. Miał zamknięte oczy i aż poczuła ten przepływ energii. Cała kabina wydawała się nią wypełniać. Nie odczuwała ruchu kabiny w sposób fizyczny, ale wiedziała, że się przemieszczają. Czuła to podświadomie. Po naprawdę krótkiej chwili otworzyły się drzwi.
- Jesteśmy.
- Straszne odludzie.
- Jeśli chce się coś utrzymać w sekrecie to lepiej jest to trzymać z dala od ludzi. Chodźmy.
W środku domek wyglądał dość zwyczajnie. Mały korytarzyk, następnie salon, kuchnia i łazienka, na piętrze pewnie były sypialnie. Wszystko wyglądało tak jak w zwykłym domu miało wyglądać. W salonie Andrew podszedł do lustra. Spojrzał się w nie i coś powiedział. Nagle na jego powierzchni pojawiło się coś na wzór okręgu, jaki widziała, gdy mag rzucał zaklęcie. Dotknął paru symboli i za lustrem otworzyło się przejście. Gabriela patrzyła na to z niedowierzaniem. Poszła jednak bez słowa za mężczyzną. Znaleźli się w dość wąskim korytarzu. Na ścianach wisiały lustra, panował tu półmrok i zdawało się być dosyć duszno. Minęło parę minut za nim przyzwyczaiła wzrok. Zauważyła, że lustra są w najprzeróżniejszych stylach i rożnych wielkościach. Gdy oswoiła się już z tym miejscem zrównała się z Andrew. Kątem oka zerknęła w lustro. Coś się jej jednak nie zgadzało. Tym razem spojrzała w nie bezpośrednio i zauważyła obok kogoś innego. Była to jednak sekunda. Andrew zerknął na nią zdziwiony.
- Coś nie tak?
-Zdawało mi się, że zobaczyłam kogoś obcego w lustrze. - powiedziała z determinacją detektywa w głosie.
Andrew lekko drgnął i przyspieszył kroku.
- Spójrz. Tam jest wyjście. - wskazał na blade światło na końcu korytarza.
Doszli tam po paru minutach. Znajdowały się tam niewielkie drzwi. Na środku znajdował się mały ekran. Nagle pojawiła się na nim czyjaś twarz.
- Podaj hasło.
- Hmmm...
- Nie mów, że nie pamiętasz hasła. - zaśmiała się nerwowo Gabriela.
- Szczerze mówiąc nie pamiętam. - wzruszył ramionami.
- Można prosić o jakąś podpowiedź? - zapytała Gabi.
- Nie ma podpowiedzi. Jeśli nie otrzymam hasła zostanie uruchomiona faza druga.
- Nie brzmi to za dobrze. Zrób coś, przecież ty mnie tu przywlokłeś. - irytowała się.
- Myślę nad hasłem. - Gabriela zauważyła na jego twarzy zmianę. Przypomniał sobie.
- Ty je znasz! Nie wnerwiaj mnie dziadku i je podaj!
- Dziadku! - oburzył się Andrew. - Z jakiej racji nazwałaś mnie dziadkiem?!
- To nie ja mam sklerozę i zapominam takich ważnych rzeczy. Mogłeś sobie je zapisać jak masz problemy z pamięcią!
- Każdy ma prawo o czymś od czasu do czasu zapomnieć! Jesteś taka idealna i niczego w życiu nie zapominasz?!
- Ale nie haseł do bazy!
- Masz racje mój błąd, ale to nie powód by nazywać mnie dziadkiem!
- Przecież ty mógłbyś być czyimś dziadkiem. Ile ty masz lat z sześćdziesiąt?!
- Znam magów około dwustu lat ode mnie starszych, więc dla mnie to była obraza. - powiedział już spokojniej. Wyczuła jednak w jego głosie zawód i złość. Ton wskazywał na to, że to już koniec tej dyskusji. Odwrócił się do ekranu i podał hasło.
- Hasło: Agent Andrew McCartney, nr identyfikacyjny AKZ56734, Status: Dostęp pierwszego stopnia.
- Proszę wejść.
Drzwi otworzyły się. Andrew wszedł szybko a Gabriela za nim. Za drzwiami przywitał ich niski mag w średnim wieku.
- Witam agencie McCartney. Kim jest twoja towarzyszka?
- To nowy uczeń Akademii. Proszę powiadomić Dyrektora o naszym przybyciu. Będziemy już w drodze do niego.
- Tak jest.
Niski mag odwrócił się do całego panelu pełnego ekranów. Andrew natomiast podszedł do kolejnych drzwi. Kiedy się otworzyły zobaczyła coś w rodzaju windy. Jednak nie widziała żadnych przycisków.
- Co to za pomieszczenie? - spytała.
- To teleport a jednocześnie i winda. Kiedy chcesz udać się w jakieś odlegle miejsce wypowiadasz jego nazwę i skupiasz swoją energię, która przenosi cię do najbliżej znajdującego się teleportu w wybranej lokalizacji. Możesz też pojechać metodą windy. Nie każdy potrafi się teleportować. Trzeba być dość zaawansowanym magiem by się teleportować, albo mieć porostu do tego talent.
- Jak działa metoda windy?
- Zaraz zobaczysz. - miał dość szorstki głos. Zauważyła już wcześniej, że jest trochę niestabilny emocjonalnie. Uśmiechnęła się do siebie krzywo. - Złap mnie za rękę. - polecił. Chwyciła ją niepewnie. On drugą rękę przyłożył do ściany windy. Skoncentrował się. Jego twarz zmieniła zupełnie wyraz. Wydawał się wtedy taki dość dostojny i nieprzystępny. Miał zamknięte oczy i aż poczuła ten przepływ energii. Cała kabina wydawała się nią wypełniać. Nie odczuwała ruchu kabiny w sposób fizyczny, ale wiedziała, że się przemieszczają. Czuła to podświadomie. Po naprawdę krótkiej chwili otworzyły się drzwi.
- Jesteśmy.
Wyszli na wprost olbrzymiego placu. Znajdowało
się na nim parę osób, głównie mężczyzn. Gabriela dojrzała parę ławek na placu,
a w głębszych partiach i na obrzeżach coś na kształt sklepików. Postanowiła tu
wrócić przy najbliższej okazji.
- Spójrz w górę. - powiedział już trochę mniej obrażonym tonem.
Podniosła wzrok i zaniemówiła. Stała u podnóża olbrzymiej wieży. Miała wrażenie, że jest ona nieskończenie wysoka. Nie widziała jednak ani jej szczytu, ani nieba. Czyżby znajdowali się pod ziemią? Ściany miały grafitowy kolor. Było tam mnóstwo okien i drzwi wychodzących na, w sumie, pustą przestrzeń. Po co komu drzwi, do których nie ma schodów? Szybko jednak otrzymała odpowiedź od losu. Jedno z tych bezsensownych, jak dla Gabrieli, wejść otworzyło się i wyleciał z niego mag. Zakręciło jej się od tych wrażeń w głowie i zachwiała się. Andrew ją podtrzymał.
- Co ci jest? Źle się czujesz? - spytał zatroskanym głosem.
- Przeraził mnie ten facet, co wyleciał z tamtych drzwi. Dla osoby z lękiem wysokości to dość duży szok. - uśmiechnęła się niemrawo.
- Możemy iść dalej? Już nie daleko.
Pokiwała głową i poszła za nim. Weszli do wieży, tak jak się spodziewała. Centrum wieży stanowił mały plac. Każde piętro miało coś na wzór gzymsu, na którym można było stanąć, by dostać się do wybranego wejścia. Było bardzo szerokie, choć z dołu mogło wydawać się inaczej. Spokojnie mieściło się na nim z sześć osób. Dla Gabrieli jednak był to koszmar. Widziała z jednej strony schody, ale były wąskie i strome. Poza tym te niby-chodniki nie miały żadnej barierki. Jak ona miała się tam poruszać? Na samą myśl robiło jej się słabo.
- To nie dla mnie. - wybąkała.
Andrew spojrzał na nią i miał wrażenie, że chyba się zrobiła jakaś taka mniejsza. Cała dygotała i oblała się zimnym potem.- Aż tak się boisz? - spytał.
- Ja mam lęk wysokości. Panicznie boje się znaleźć w takiej sytuacji, jak stanie na takiej krawędzi. - wskazała na jeden z gzymsów.
- Jestem z tobą. - powiedział i złapał ją za rękę. - Polecimy, będzie szybciej. Na schodach byś mi jeszcze zemdlała, a to jest dość wysoko.
Wziął ją na ręce i wzbił się szybko w powietrze. Po kilku minutach stali przed drzwiami Dyrektora. Andrew postawił ją, a ona trzymała się za serce. Weszli do środka.
- Ach witam. Czekałem na was. - powitał ich Dyrektor. - Jak tam podróż moja droga?
- To byłą dla mnie niebywała przygoda. Obym więcej nie musiała takiej przeżywać, ale to tylko złudne marzenia. - jej ton był wręcz przerażająco-dołujący.
- Ma lęk wysokości. - wyjaśnił Andrew widząc pytające spojrzenie mężczyzny.
- Ach.... To nie dobrze. - skrzywił się.- W każdym razie, jesteś zapewne zmęczona. Mamy dla ciebie pokój w akademiku i twoje rzeczy już tam są. Jak odpoczniesz to spotkamy się na kolacji i wtedy ci wszystko wyjaśnię. Teraz mam wrażenie, że raczej nie jesteś w nastroju do rozmów. - uśmiechnął się ciepło. - Alan! - zawołał mężczyzna i zza drzwi prowadzących do drugiego pokoju wyłonił się młody chłopak. - Zaprowadź Gabrielę do jej pokoju. - polecił.
- A nie mogę iść z nim? - wskazała na Andrew.
- Niestety on ma teraz coś innego do załatwienia. Nie martw się Alan jest dobrym magiem i bezpiecznie zaprowadzi cię do pokoju.
Dziewczyna wyszła z młodym magiem z lekko niezadowoloną miną.
- Zastanawiam się, czy my się, aby nie pomyliliśmy? - powiedział Dyrektor z ponurą miną. - Czy osoba z lękiem wysokości się do tego nadaje?
- Na pewno jest potężna. - stwierdził Andrew. - Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Poza tym jest bardzo spostrzegawcza i niebywale szybko się uczy. Pokazałem jej raz jak łapie się światło i od razu się tego nauczyła.
- Tylko czy z tym lękiem ma szansę dostatecznie się rozwinąć?
- Zobaczymy...
- W sumie tutaj czas płynie inaczej niż na zewnątrz, dzięki temu ma szansę by coś się nauczyć. Jeden miesiąc na zewnątrz, to jak trzy tutaj .
- Gdyby nie mag Kalseniusz to nigdy nie udałoby się nam przedostać poza naszą czasoprzestrzeń. Szkoda, że już odszedł. - westchnął Dyrektor.
- Miał czterysta dwadzieścia lat! Poza tym przecież pokazał naukowcom z Cernu* i NASA jak kontrolować przejścia. Oni to udoskonalili i dzięki temu możemy tu teraz przebywać.
- Masz rację. Naukowcy też wykonali kawał niezłej roboty. Szkoda, że nie mamy już tak potężnego maga o talencie do kontrolowania czasoprzestrzeni, to ułatwiłoby nam łapanie tych przeklętych "istot".
- Musimy to jakoś w końcu nazwać. Co to za nazwa?! Istota.
- Dobra, dobra. Odbiegamy od tematu. Co zamierzasz teraz robić? Dostałeś kolejny namiar?
- Na razie nie. Wrócę spokojnie do Akademii i skończę ten semestr.
- Przecież nie musisz tego robić. Rada postanowiła, że otrzymasz tytuł bez ukończenia Akademii. Ty już nawet masz tytuł Naczelnego Maga Wielkiej Brytanii!
- Ale nie jestem pełnoprawnym MAGIEM. Tamten tytuł otrzymałem za zasługi w czasie wielkiego najazdu tych całych ISTOT. Rządu Brytyjskiego nie obchodziło wtedy czy mam tytuł maga czy nie. Oni nie znają się na naszych obyczajach i hierarchiach. Dla własnego honoru chce ukończyć Akademię. Jestem bardzo młodym magiem, co z tego, że mam moc i talent skoro nie mam odpowiedniego wykształcenia Nie chcę by w przyszłości ktoś czytając moją biografię dowiedział się, że nie skończyłem szkoły. - powiedział z pełną powagą.
Dyrektor spojrzał się na niego jak na małe, uparte dziecko. On jest niemożliwy i do tego już wie, że będą pisać jego biografie, pomyślał.
- Ale zamierzasz uczęszczać do szkoły w tym kamuflażu? - spytał w końcu.
- Nie, dlaczego. Wrócę do swojej normalnej postaci. Tej używam, gdy mam coś ważnego do załatwiania na zewnątrz. - uśmiechnął się szelmowsko.
- A co powiesz Gabrieli?
- Nic. I tak się czegoś już domyśla. Może się zorientuje a może nie. Przecież jej nie okłamałem. Po porostu gdybym był człowiekiem to tak bym pewnie wyglądał. - zaśmiał się złośliwie. - A właśnie. Kto zostanie jej opiekunem?
- Ty. Po twoim raporcie stwierdziłem, że raczej nie mam już wolnych wystarczająco silnych magów by z nią ćwiczyli.
- No ok. Nie miałem jeszcze podopiecznego. To ja lecę.
Dyrektor pokręcił głową. Mój drogi wnuczek, pomyślał. Czy on kiedyś spoważnieje na tyle bym mógł mu przekazać pałeczkę?
- Spójrz w górę. - powiedział już trochę mniej obrażonym tonem.
Podniosła wzrok i zaniemówiła. Stała u podnóża olbrzymiej wieży. Miała wrażenie, że jest ona nieskończenie wysoka. Nie widziała jednak ani jej szczytu, ani nieba. Czyżby znajdowali się pod ziemią? Ściany miały grafitowy kolor. Było tam mnóstwo okien i drzwi wychodzących na, w sumie, pustą przestrzeń. Po co komu drzwi, do których nie ma schodów? Szybko jednak otrzymała odpowiedź od losu. Jedno z tych bezsensownych, jak dla Gabrieli, wejść otworzyło się i wyleciał z niego mag. Zakręciło jej się od tych wrażeń w głowie i zachwiała się. Andrew ją podtrzymał.
- Co ci jest? Źle się czujesz? - spytał zatroskanym głosem.
- Przeraził mnie ten facet, co wyleciał z tamtych drzwi. Dla osoby z lękiem wysokości to dość duży szok. - uśmiechnęła się niemrawo.
- Możemy iść dalej? Już nie daleko.
Pokiwała głową i poszła za nim. Weszli do wieży, tak jak się spodziewała. Centrum wieży stanowił mały plac. Każde piętro miało coś na wzór gzymsu, na którym można było stanąć, by dostać się do wybranego wejścia. Było bardzo szerokie, choć z dołu mogło wydawać się inaczej. Spokojnie mieściło się na nim z sześć osób. Dla Gabrieli jednak był to koszmar. Widziała z jednej strony schody, ale były wąskie i strome. Poza tym te niby-chodniki nie miały żadnej barierki. Jak ona miała się tam poruszać? Na samą myśl robiło jej się słabo.
- To nie dla mnie. - wybąkała.
Andrew spojrzał na nią i miał wrażenie, że chyba się zrobiła jakaś taka mniejsza. Cała dygotała i oblała się zimnym potem.- Aż tak się boisz? - spytał.
- Ja mam lęk wysokości. Panicznie boje się znaleźć w takiej sytuacji, jak stanie na takiej krawędzi. - wskazała na jeden z gzymsów.
- Jestem z tobą. - powiedział i złapał ją za rękę. - Polecimy, będzie szybciej. Na schodach byś mi jeszcze zemdlała, a to jest dość wysoko.
Wziął ją na ręce i wzbił się szybko w powietrze. Po kilku minutach stali przed drzwiami Dyrektora. Andrew postawił ją, a ona trzymała się za serce. Weszli do środka.
- Ach witam. Czekałem na was. - powitał ich Dyrektor. - Jak tam podróż moja droga?
- To byłą dla mnie niebywała przygoda. Obym więcej nie musiała takiej przeżywać, ale to tylko złudne marzenia. - jej ton był wręcz przerażająco-dołujący.
- Ma lęk wysokości. - wyjaśnił Andrew widząc pytające spojrzenie mężczyzny.
- Ach.... To nie dobrze. - skrzywił się.- W każdym razie, jesteś zapewne zmęczona. Mamy dla ciebie pokój w akademiku i twoje rzeczy już tam są. Jak odpoczniesz to spotkamy się na kolacji i wtedy ci wszystko wyjaśnię. Teraz mam wrażenie, że raczej nie jesteś w nastroju do rozmów. - uśmiechnął się ciepło. - Alan! - zawołał mężczyzna i zza drzwi prowadzących do drugiego pokoju wyłonił się młody chłopak. - Zaprowadź Gabrielę do jej pokoju. - polecił.
- A nie mogę iść z nim? - wskazała na Andrew.
- Niestety on ma teraz coś innego do załatwienia. Nie martw się Alan jest dobrym magiem i bezpiecznie zaprowadzi cię do pokoju.
Dziewczyna wyszła z młodym magiem z lekko niezadowoloną miną.
- Zastanawiam się, czy my się, aby nie pomyliliśmy? - powiedział Dyrektor z ponurą miną. - Czy osoba z lękiem wysokości się do tego nadaje?
- Na pewno jest potężna. - stwierdził Andrew. - Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Poza tym jest bardzo spostrzegawcza i niebywale szybko się uczy. Pokazałem jej raz jak łapie się światło i od razu się tego nauczyła.
- Tylko czy z tym lękiem ma szansę dostatecznie się rozwinąć?
- Zobaczymy...
- W sumie tutaj czas płynie inaczej niż na zewnątrz, dzięki temu ma szansę by coś się nauczyć. Jeden miesiąc na zewnątrz, to jak trzy tutaj .
- Gdyby nie mag Kalseniusz to nigdy nie udałoby się nam przedostać poza naszą czasoprzestrzeń. Szkoda, że już odszedł. - westchnął Dyrektor.
- Miał czterysta dwadzieścia lat! Poza tym przecież pokazał naukowcom z Cernu* i NASA jak kontrolować przejścia. Oni to udoskonalili i dzięki temu możemy tu teraz przebywać.
- Masz rację. Naukowcy też wykonali kawał niezłej roboty. Szkoda, że nie mamy już tak potężnego maga o talencie do kontrolowania czasoprzestrzeni, to ułatwiłoby nam łapanie tych przeklętych "istot".
- Musimy to jakoś w końcu nazwać. Co to za nazwa?! Istota.
- Dobra, dobra. Odbiegamy od tematu. Co zamierzasz teraz robić? Dostałeś kolejny namiar?
- Na razie nie. Wrócę spokojnie do Akademii i skończę ten semestr.
- Przecież nie musisz tego robić. Rada postanowiła, że otrzymasz tytuł bez ukończenia Akademii. Ty już nawet masz tytuł Naczelnego Maga Wielkiej Brytanii!
- Ale nie jestem pełnoprawnym MAGIEM. Tamten tytuł otrzymałem za zasługi w czasie wielkiego najazdu tych całych ISTOT. Rządu Brytyjskiego nie obchodziło wtedy czy mam tytuł maga czy nie. Oni nie znają się na naszych obyczajach i hierarchiach. Dla własnego honoru chce ukończyć Akademię. Jestem bardzo młodym magiem, co z tego, że mam moc i talent skoro nie mam odpowiedniego wykształcenia Nie chcę by w przyszłości ktoś czytając moją biografię dowiedział się, że nie skończyłem szkoły. - powiedział z pełną powagą.
Dyrektor spojrzał się na niego jak na małe, uparte dziecko. On jest niemożliwy i do tego już wie, że będą pisać jego biografie, pomyślał.
- Ale zamierzasz uczęszczać do szkoły w tym kamuflażu? - spytał w końcu.
- Nie, dlaczego. Wrócę do swojej normalnej postaci. Tej używam, gdy mam coś ważnego do załatwiania na zewnątrz. - uśmiechnął się szelmowsko.
- A co powiesz Gabrieli?
- Nic. I tak się czegoś już domyśla. Może się zorientuje a może nie. Przecież jej nie okłamałem. Po porostu gdybym był człowiekiem to tak bym pewnie wyglądał. - zaśmiał się złośliwie. - A właśnie. Kto zostanie jej opiekunem?
- Ty. Po twoim raporcie stwierdziłem, że raczej nie mam już wolnych wystarczająco silnych magów by z nią ćwiczyli.
- No ok. Nie miałem jeszcze podopiecznego. To ja lecę.
Dyrektor pokręcił głową. Mój drogi wnuczek, pomyślał. Czy on kiedyś spoważnieje na tyle bym mógł mu przekazać pałeczkę?
Na kolacji Dyrektor wyjaśnił wszystko Gabrieli.
Powiedział, że dostanie swojego opiekuna. Opisał jak wyglądają zajęcia.
- Tutaj dzieli się uczniów na poziomy magii, jaki osiągają, a nie na roczniki. - rzucił. - Zaczniesz od poziomu zero, ale jeśli nauczyciele stwierdzą, że nadajesz się na wyższy to od razu idziesz na następny.
- Czyli czas nauki nie ma znaczenia?
- Nie bardzo. My potrafimy przyswajać wiedzę automatycznie. Raz nauczonego zaklęcia się raczej nie zapomina, choć z wiekiem to się trochę zmienia. Dużo zależy też od talentu. Jest kilka podstawowych, ale o nich dowiesz się na zajęciach, są też inne bardziej osobiste. Talenty dość mocno warunkują, jaką magię, czy jakie zaklęcia szybciej sobie przyswoisz, a jakie będziesz musiała rzucać przy pomocy na przykład ksiąg.
Dyrektor jeszcze długo opowiadał jej o obyczajach, nauczycielach, trochę o historii tego miejsca, ale około dwudziestej czas było się rozstać.
- Jutro rano przyjdzie po ciebie Alan i zaprowadzi cię na zajęcia. - powiedział Dyrektor. - Dobranoc.
- Dobranoc.
- Tutaj dzieli się uczniów na poziomy magii, jaki osiągają, a nie na roczniki. - rzucił. - Zaczniesz od poziomu zero, ale jeśli nauczyciele stwierdzą, że nadajesz się na wyższy to od razu idziesz na następny.
- Czyli czas nauki nie ma znaczenia?
- Nie bardzo. My potrafimy przyswajać wiedzę automatycznie. Raz nauczonego zaklęcia się raczej nie zapomina, choć z wiekiem to się trochę zmienia. Dużo zależy też od talentu. Jest kilka podstawowych, ale o nich dowiesz się na zajęciach, są też inne bardziej osobiste. Talenty dość mocno warunkują, jaką magię, czy jakie zaklęcia szybciej sobie przyswoisz, a jakie będziesz musiała rzucać przy pomocy na przykład ksiąg.
Dyrektor jeszcze długo opowiadał jej o obyczajach, nauczycielach, trochę o historii tego miejsca, ale około dwudziestej czas było się rozstać.
- Jutro rano przyjdzie po ciebie Alan i zaprowadzi cię na zajęcia. - powiedział Dyrektor. - Dobranoc.
- Dobranoc.
Minęła noc. Była tak zmęczona, że zasnęła
momentalnie i nawet była wyspana. Alan czekał na nią pod pokojem i zaprowadził
do sali wykładowej. Miała się teraz odbyć historia magii. Z tego, co słyszała
to wszystkie poziomy mają ten przedmiot razem. Zobaczyła, że jest tu dość spora
rozbieżność wiekowa. Od około 17 - 27 lat. Na tyle bynajmniej ci ludzie
wyglądali. To poprawiło jej trochę nastrój. Nagle usłyszała szum na sali.
Wszyscy odwracali się w stronę wejścia. Gabriela też była ciekawa, co było
przyczyną tego poruszenia. Zobaczyła, że ktoś tam wchodzi. Drzwi wejściowe były
z tyłu, więc wszyscy musieli się odwrócić. Słyszała szepty w stylu: To on!
Naprawdę? Nie wiedziałam, że zdecyduje się znowu tu chodzić. Jest taki
przystojny. Ma mało czasu, więc kończy Akademię na raty. Jest taki super.
Chciałabym go bliżej poznać. Jest już stary! No co ty! Magów nie ocenia się
wedle wieku zwykłych ludzi. On jest jeszcze bardzo młody. Dziewczyny znowu świrują.
Ja też uważam, że jest naprawdę ekstra! No co ty stary, baba jesteś? Kiedy
był bliżej mogła mu się przyjrzeć. Spojrzał na nią spod okularów, grzywka
zasłaniała mu trochę oczy. Założył coś na kształt mundurka. Obejrzała się i
zauważyła, że większość taki ma. Przypomniało jej się, Dyrektor coś o tym
wspominał. Dziwny mag usiadł dwa rzędy przed nią. Miała wrażenie, że gdzieś już
go widziała. Po chwili wszedł nauczyciel. Puścił po sali listę, na którą mieli
się wszyscy wpisać. Ponieważ nauczyciel poganiał, tylko przelotnie zerknęła na listę,
gdy ją podawała osobie siedzącej obok i coś się jej wydawało, że widziała
nazwisko McCartney.
- Hmm. Mam chyba przywidzenia. - mruknęła do siebie.
- Mamy paru nowych uczniów. Mam listę tych osób wraz z przydzielonymi im opiekunami. Niektórym z was przydzielono magów, a niektórym starszych poziomem uczniów. Proszę o wstawanie tych których wyczytuję. Karolina Stelmach, twój opiekun to mag Gerda Nusiek. Henry Wolv, opiekun – mag Barry White. Daniel Ferry, opiekun Caroline Densky. Gabriela Bochowiecka opiekun Andrew McCartney. Mandy Snow opiekun Harry Loper. To wszyscy. Proszę by na przerwie opiekunowie zapoznali się ze swoimi podopiecznymi.
Kiedy usiadła czuła na sobie wzrok wielu osób. Nie bardzo rozumiała o co tu chodzi, ale czuła, że to nie wróży nic dobrego. Spojrzała się na siedzącego dwa rzędy przed nią chłopaka. Kim ty jesteś? Pomyślała i odwrócił się jakby ją usłyszał. Miała wrażenie, że zna tą twarz aż za dobrze.
- Hmm. Mam chyba przywidzenia. - mruknęła do siebie.
- Mamy paru nowych uczniów. Mam listę tych osób wraz z przydzielonymi im opiekunami. Niektórym z was przydzielono magów, a niektórym starszych poziomem uczniów. Proszę o wstawanie tych których wyczytuję. Karolina Stelmach, twój opiekun to mag Gerda Nusiek. Henry Wolv, opiekun – mag Barry White. Daniel Ferry, opiekun Caroline Densky. Gabriela Bochowiecka opiekun Andrew McCartney. Mandy Snow opiekun Harry Loper. To wszyscy. Proszę by na przerwie opiekunowie zapoznali się ze swoimi podopiecznymi.
Kiedy usiadła czuła na sobie wzrok wielu osób. Nie bardzo rozumiała o co tu chodzi, ale czuła, że to nie wróży nic dobrego. Spojrzała się na siedzącego dwa rzędy przed nią chłopaka. Kim ty jesteś? Pomyślała i odwrócił się jakby ją usłyszał. Miała wrażenie, że zna tą twarz aż za dobrze.
*CERN - Europejska Organizacja Badań Jądrowych CERN (fr. Organisation Européenne pour la Recherche Nucléaire) — ośrodek naukowo-badawczy położony na północno-zachodnich przedmieściach Genewy na granicy Szwajcarii i Francji, pomiędzy Jeziorem Genewskim, a górskim pasmem Jury. Obecnie do organizacji należy dwadzieścia państw. CERN zatrudnia 2600 stałych pracowników oraz około 8000 naukowców i inżynierów reprezentujących ponad 500 instytucji naukowych z całego świata. Najważniejszym narzędziem ich pracy jest największy na świecie akcelerator cząstek – Wielki Zderzacz Hadronów.( Chciałabym tam kiedyś pojechać i go zobaczyć - jest największą maszyną świata o długości około 27 km, położonym na głębokości od 50 do 175 m pod ziemią. (źródło wikipedia – nie chciało mi się przepisywać tekstu ręcznie ze Świata Wiedzy :p)
jestem ciekawa, jak on się zmienił, że ona go nie rozpoznaje ^^
OdpowiedzUsuńWszyscy w nim zakochani i go podziwiają, a ona jak zwykle nic nie wiem. Szkoda ami jej, bo nic jej nie mówią ;/ Jest potężna i im potrzebna, a nie informują jej o niczym.
Naprawdę długi rozdział, postarałaś się;)
Mam nadzieje, że szybko szybko wejdzie na wyższy level ;D
Cieszę się, że zainteresowało i nie znudziło pomimo swoje długości. Trochę przesadziłam, ale nie wiedziałam jak zakończyć by było ciekawie. A jak tam wątek z Natanielem się podobał? Hmm... muszę go trochę wyeksponować bardziej:p
OdpowiedzUsuńCześć. Skrobnę tutaj kilka słów, które nie dotyczą Twojego opowiadania. Nie lubię zaśmiecania blogów, jednak nie wiem, gdzie indziej mogłabym zostać... Nie ważne.
OdpowiedzUsuńChciałam Ci podziękować za zainteresowanie moim blogiem. Cieszę się bardzo, że to, co piszę się komuś podoba. Postaram się odwdzięczyć i zapoznać z Twoją twórczością. Z żalem stwierdzam jednak, że nie będzie to miało miejsca szybko. Jestem zapracowaną studentką na dość wymagającym kierunku, przez co mam mało czasu. Nie chcę jednak, żebyś myślała, że Twoje komentarze są bez znaczenia i pozostają bez żadnego odzewu.
Bardzo mi miło, że dodałaś moją stronę do linków u siebie.
Pozdrawiam serdecznie, H.
Aww!Kocham to! Ze "Zmierzchu" --> mówię o podkładzie, a dokładniej o Blue Foundation "Eyes of Fire" ;)
OdpowiedzUsuńWiesz co może złożę tu od razu spam ^^ wiesz możemy współpracować. A i jeszcze co do muzyki znasz "Possibility"? Lykke Li? Bardzo też lubię..
blog: http://pepper-na-florydzie.blogspot.com/
Opis: Mam nadzieję ,że moja twórczość trafi w różne gusta. Fabuła ma klimat optymistyczny i obyczajowy. Zachęcam do przeczytania przy ciepłej herbatce lub mleku (zwłaszcza tymi jesiennymi wieczorami). Gdybym miała opisać go dokładniej wyglądałoby to mniej więcej tak:
Blog jest o młodej dziewczynie szukającej szczęścia w życiu. Osiemnastolatka o niezwykłym imieniu - Pepper poprzez śmierć ciotki zmarłej ciotki Sophie trafia na Florydę. Kobieta przed śmiercią przepisała dziewczynie cały majątek wraz z mieszkaniem. Dziewczyna dwa miesiące po osiemnastych urodzinach wyrusza w podróż lecz już na samym początku swojej drogi ma różne przypadkowe przeszkody. Czy Pepper odnajdzie się w tak wielkim świecie zupełnie sama?
~Życzę powodzenia i weny no i zapraszam do mnie :D
Ja nie mogę i jeszcze Paramore *w*
UsuńAch... Gdzie się podziały dobre stare "***"? Jak mi was brakuje... To jest takie podstawowe uchybienie, jakie mnie po prostu denerwuje. Po drugie - zapis dialogów. Nie martw się, nie jesteś wyjątkiem, ale mnie ta niepotrzebna ilość kropek denerwuje. Pewnie bym mogła poszukać jakiegoś artykułu o tym, ale jestem leń... Może jutro coś poszukam, a jak nie to zapraszam na meila: Kitkomania@interia.eu gdzie mogę z gróbsza to wytłumaczyć.
OdpowiedzUsuńA fabuła jest... intrygująca. Nawet brak kotka nie przeszkadza zbytnio ^.^ Tylko błagam: ja chcę lepszy opis Andrewa! Mam nadzieję, że w którymś kolejnym rozdziale taki znajdę. No i opis Gabi, bo w tej chwili to nawet nie pamiętam, jak ona wygląda... Podpowiedz: dobre do opisania wyglądu są sceny z lustrami ^.^
Pozdrawiam środkowonocnie! :D
Jeśli chodzi o dialogi, to staram się właśnie to poprawić. Nikt mi nigdy nie zwracał na to uwagi, więc jak jakiś czas temu wpadałam na artykuł i przeczytałam, jaki powinien być ich prawidłowy zapis, to zdziwiłam się ile robiłam błędów. Jeśli jakiś znajdziesz artykuł to chętnie się z nim zapoznam.
OdpowiedzUsuńOpis Andrew raczej się znajdzie ;) Gorzej z Gabi. Będę ten brak musiała uzupełnić ;) Wrzuciłam opis w prologu, a jakoś później nie za bardzo.
Pozdrawiam. :)
Ja odnośnie dialogów to czytałam artykuł, a raczej cały felieton "Rady dla piszących" w Nowej Fantastyce. Jest genialny i bardzo go polecam, ale nie wiem, czy by się opłacało szukać gazet prawie dwa lata wstecz, tylko dla tego felietonu xD
Usuńhttp://www.ekorekta24.pl/proza/130-interpunkcja-w-dialogach-czyli-jak-poprawnie-zapisywac-dialogi
To mi się wydaje porządne, ale jest opowiedziane sztywno. Ogólnie w NF felieton pisze pewien amerykański pisarz i on to wszystko bardzo przystępnie tłumaczy. I nie tylko stronę techniczną. Wytłumaczył na czym polega różnica między "pokazywaniem" a "opowiadaniem" (zalecam pokazywać, opowiadanie jest ble i nie wciąga czytelnika). Znając życie, jeśli ty nie kupujesz NF to na pewno znajdzie się jakiś twój znajomy, który to robi, więc mogłabyś od niego pożyczyć. Felieton zaczął się w sierpniu 2011 (jeszcze pamiętam, bo w lipcu 2011 kupiłam swoją pierwszą NF xD )
A jak już tak dużo piszę, to zapraszam na Bamaga.org, tam zapewne znajdą się kiedyś tego typu poradniki.