niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 3




Hej! Przepraszam, że tak długo, ale niestety ostatnio cierpię na chroniczny brak czasu. W zamian za zwłokę  mam dla Was extra długi post. Prawie sześć stron A4 ;) Pozdrowienia dla koleżanki Qinsi ;)
Czekam na uwagi ;) i dobre rady :D Zapraszam do czytania! 


Gabriela przyglądała się swojemu gościowi z pewną dozą niepewności. Był to dojrzały facet po, albo koło sześćdziesiątki, zapewne mógł być starszy gdyż był magiem. Do tej pory nie znała żadnego z nich osobiście, więc nie bardzo wiedziała, co o nim myśleć. W jego oczach czaił się młodzieńczy zapał oraz ogromna wiedza i doświadczenie. Ciężko było jej ocenić, jaki on jest, był trochę dziwaczny, ale przecież widziała go dopiero drugi raz w życiu.
– Co to za tymczasowe rozwiązanie? – spytała w końcu.
Wzięła Nataniela na ręce i usiadła na kanapie, wskazując miejsce obok magowi. Pogłaskała kota przepraszająco, jeśli tak to można nazwać, i napiła się łyczek wody.
– No cóż... – zaczął niepewnie mag McCartney. – Z tego co powiedziałaś, to jest podatny na działanie światła odbitego od księżyca. Jest sposób na złapanie takiego światła. Gdyby je nosił przy sobie wtedy utrzymywałby ludzką postać. Na szczęście mamy teraz okres z widocznym księżycem, więc możemy spróbować. – Uśmiechnął się. Dziewczyna pomyślała, że ma on uroczy uśmiech. Zganiła się w duchu i odwróciła wzrok.
– Jakby to miało wyglądać?
– Kiedy księżyc będzie w nocy dość wysoko, odprawimy rytuał przechwycenia księżycowego blasku. Zobaczysz jak to będzie wyglądać w praktyce. – Spojrzał na nią, uśmiechnął się dziwnie i wstał. – Nie sądzę, by panienka, chętnie pozwoliła mi tu zostać do wieczora. Zapewne czułabyś się nie komfortowo, więc wrócę  tu koło dziewiątej. Kłaniam się i do zobaczenia.
– Do widzenia – powiedziała i zamknęła za nim drzwi.
– Co my będziemy robić tyle czasu? – zastanawiała się na głos.– Wiem! Pójdziemy do parku pobiegać.
Przebrała się w dres, zabrała swojego "kota" i poszła do parku.



Przechodnie  patrzyli z uśmiechem, jak kot dotrzymuje jej kroku. Wyglądało to zabawnie. Najpierw wolnym truchtem okrążyli bardziej zatłoczone części parku, potem już szybkim biegiem przemierzali opustoszałe ścieżki, zaczęło się powoli ściemniać, więc postanowiła na koniec sprintem przebiec odcinek do parkowego stawu. Nataniel ruszył za nią, jednak nie miał już na tyle sił, by się z nią zrównać. Zmęczyła go próba odczarowania, trzymał się jednak nie daleko za nią. Gabi oparła się o płotek okalający staw i wzięła głęboki wdech, uśmiechając się do siebie.
– O! Kogo ja widzę!? – usłyszała znajomy głos. – Wciąż biegasz w tym samym dresie?
Nie bardzo się ucieszyła z tego spotkania.
– A ty jak zwykle spostrzegawczy? – zadrwiła.
– Znalazłaś już sobie kogoś na moje miejsce?
– Nie mam na razie ochoty na żadne związki – rzuciła niby od niechcenia.
– Aż tak trudno mnie zastąpić? – skwitował.
Nataniel stanął koło nogi Gabrieli. Zaczął się łasić.
– To twój kot? – spytał. – Sprawiłaś sobie zwierzaka, bo jednak czujesz się samotna beze mnie. – Zaśmiał się okropnie.
Dziewczyna milczała. Nie odzywała się, by nie zdradzić się z tym, że trafił w sedno – czuła się bardzo samotna.
– Wiesz... – Zbliżył się do niej. – Gdybyś nie była taka cnotliwa, to może nadal bylibyśmy razem – stwierdził. Złapał kosmyk jej włosów i zaczął się nim bawić. – Może zmieniłaś zdanie? Ile to już czasu minęło? Trzy miesiące?
– Dwa – rzuciła. – Gdybyś ty, nie zdradzał mnie na prawo i lewo z każdą napotkaną laską, to może i jeszcze byśmy byli razem, ale nie za długo. – Odtrąciła jego rękę.
– Gabriela jak zwykle urocza. – Zaśmiał się ponownie. Jego śmiech był okropny.  Objął ją w pasie i nachylił się nad nią. – Jesteś taka podniecająca, gdy się tak złościsz.
Chciał ją pocałować, ale uderzyła go w twarz.
– Nie zbliżaj się do mnie zboczeńcu! – wrzasnęła.
Facet zamachnął się na nią, ale wściekły Nataniel zjeżył się i rzucił na niego. Były Gabrieli odskoczył i spojrzał na nią wściekłym wzrokiem.
– Nie chce mieć z taką świnią jak ty, nic wspólnego! – krzyknęła zdenerwowana. Wzięła kota na ręce i odeszła stamtąd.



Przez resztę dnia miała już zły humor. Była przygnębiona i rozkojarzona. Nataniel patrzył ze smutkiem na to, jak krząta się bez ładu i składu. Nie uśmiechała się za wiele odkąd ją poznał, ale gdy to robiła, wyglądała prześlicznie. Od jakiegoś czasu potrafił odczuwać, co czują inni w jego otoczeniu. W zeszłym semestrze miał zajęcia z psychiatrii, więc potrafił wczuć się w stan, w jakim znajdują się inni. Jednak od jakiegoś czasu, wcale nie musi się wysilać i to, co odczuwa, jest bardziej rzeczywiste. Teraz jednak chciał zrobić coś, żeby Gabrysia poczuła się lepiej.



Zbliżała się siódma i wzszedł księżyc. Nataniel, w ludzkiej postaci, zszedł do salonu gdzie siedziała Gabriela. Na górze naszykowała dla niego ręcznik i parę ubrań, które wygrzebała na strychu po jej byłym.

– O! Już się zmieniłeś. Nie zauważyłam, że wyszedł już księżyc – powiedziała zaskoczona. To była pierwsza ożywiona reakcja odkąd wrócili z parku. – Naszykuję ci coś do zjedzenia.
Postawiła na stole kanapki i kakao. Nataniel zjadł je ze smakiem. Nie odzywał się. Nie chciał być wścibski. Czuł, że na razie nie ma ochoty na rozmowę.
– Masz ochotę obejrzeć ze mną film? – spytała nagle. – "Labirynt" z Davidem Bowie. Dawno go nie widziałam, mój były, którego dzisiaj widziałeś, nie chciał nigdy ze mną go obejrzeć.
– Bardzo chętnie. Nigdy go nie widziałem – powiedział wesoło.
Gabriela naszykowała chipsy i colę. Włączyła film i usiedli na kanapie przed telewizorem.
– Tylko ostrzegam, że jest to film z kukiełkami – powiedziała z zabawną powagą.
– Nie przeszkadza mi to – odpowiedział równie poważnie.
Na początku każde siedziało osobno w rogach kanapy. W połowie filmu, siedzieli już obok siebie, razem zajadając się chipsami. Gabriela zaczęła przysypiać i oparła się o jego ramię.
– Nie przeszkadza ci to? – spytała nieśmiało.
– Nie. Skąd! – odparł. – Jesteś leciutka.
Na koniec filmu Gabriela zasnęła.



Było wpół do dziewiątej. Jej głowa leżała na kolanach Nataniela. Chłopak pogłaskał ja delikatnie i uśmiechnął się do siebie. Spała spokojnie. Czuł, że jakoś ponownie przebolała to spotkanie. Po paru minutach usłyszał pukanie do drzwi. Gabriela się ocknęła. Przeciągając się odwróciła się na plecy i gdy otworzyła oczy zobaczyła nad sobą uśmiechniętą i przystojną twarz Nataniela. Zaczerwieniła się i nic nie mówiąc wstała, by otworzyć drzwi.
– Dobry wieczór – powiedział mag. – Chyba możemy zaczynać. – Stwierdził patrząc w niebo.
Gabi zaprosiła go do środka. Nataniel siedział na kanapie i przyglądał się przybyszowi. Nie wiedział dlaczego, ale miał, co do tego faceta, jakieś dziwne przeczucia.
– A więc to tak wyglądasz, jako człowiek – powiedział Andrew. – Nie wolisz by został w postaci kotka? – zwrócił się do Gabi. – Raczej nie jest jakoś specjalnie wyjątkowy?
Dziewczyna spojrzała na maga wielce zdziwiona. Potem na Nataniela i zalała się lekkim rumieńcem.
– Chyba nie przyszedł pan tu komentować mojej urody? – odezwał się ze spokojem chłopak. – Jeśli nie chce mi pan pomóc to, co pan tu robi?
– Oczywiście, że chce pomóc. To był tylko żart, poza tym nie dziwi cię trochę, że ta panna tak mało cię zna, a tak bardzo zależy jej na tym, by ci pomóc? Są dwie możliwości, po pierwsze, albo chce się ciebie jak najszybciej stąd pozbyć, albo wpadłeś jej w oko. Możemy też uznać, że biorąc stuprocentową odpowiedzialność za swoje czyny zrobi wszystko, co tylko będzie można, by cię odmienić. Jednak takie sprawy, zazwyczaj są tłem dla wcześniejszych dwóch powodów. – Uśmiechnął się tajemniczo. –  Jednak nie po to tu jestem. Zaprowadź mnie proszę do ogrodu. 



Gabriela patrzyła na maga z lekkim niesmakiem i złością. Nie odezwała się, choć cisnęły się jej na usta najróżniejsze słowa. Postanowiła przełknąć dumę i nie przejmować się jego bezpodstawnymi osądami. Faktem jest, że Nataniel jej się spodobał. Byłaby chyba nienormalna, gdyby taki facet jak on, nie wpadł jej w oko, ale to nie ma nic do rzeczy. Nawet gdyby, był totalnym pasztetem, starałaby się z całych sił go odmienić.
Nataniel podszedł do niej od tyłu i objął delikatnie w pasie tuląc ja do siebie.
– Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłaś. Mogłaś wyrzucić mnie z domu, nie wierząc w to, co mówię, ale nie zrobiłaś tego, przygarnęłaś mnie i zatroszczyłaś się o mnie. Jesteś wspaniała. Znosisz jeszcze tego podstarzałego typka. Nie wiem co powiedzieć. Jeszcze raz dziękuję. – Powiedział  ściszonym głosem.
Gabriela stała zaskoczona w jego ramionach. Nie mogła wydobyć z siebie słowa. Poczuła, dawno już zapomniane, ciepło w sercu.
– Naprawdę nie ma sprawy. Cieszę się, że spotkałam tak sympatyczną osobę jak ty – rzuciła tylko.
Nataniel puścił ją i uśmiechnął się ciepło i ze zrozumieniem. Gabriela spojrzała na maga. Dojrzała w jego spojrzeniu smutek, samotność i tęsknotę. Widząc, że mu się przygląda odwrócił się i wrócił do układania kamieni i luster.  McCartney ułożył z tych przedmiotów okrąg. Spojrzał na księżyc i kiwnął na Gabrielę. Podeszła posłusznie do niego i zobaczyła, że wchodzi on do okręgu.
– Przyglądaj się uważnie temu co robię – powiedział. Tym razem jego ton był znacznie poważniejszy niż wcześniej. Odczuła bijącą od niego pewność siebie i wiedziała, że jest to osoba na właściwym miejscu.
– Dobrze.
– Teraz rzucę na to miejsce czar – zrelacjonował.  Złożył dziwnie ręce i zaczął coś recytować. Po chwili nad okręgiem ułożonym przez maga pojawił się drugi, podobny do tego, jaki widziała, gdy próbował zdjąć urok z Nataniela. Gdy skończył recytować, spojrzał się na Gabrielę i ze złośliwym uśmieszkiem spytał się, czy będzie w stanie to powtórzyć.
– Chyba pan zwariował! – powiedziała z obrażoną miną.
– Nie. Jednak nie musisz się martwić. Nie będziesz musiała go powtarzać. Nuczę cię łapać księżycowe światło, a ten czar, który rzuciłem teraz, jest jednorazowy. Raz rzucony działa do czasu, aż ktoś go nie zdejmie. Jednak, jeśli ruszysz jakieś lustro, wtedy nie uchwycisz już światła. Kamienie miały tylko pomóc utrzymać odpowiedni kształt. To zwierciadła są najważniejsze. One odbiją światło i utworzą z nich strumienie, które przetną się w jednym miejscu. W tym punkcie będziesz musiała umieścić fiolkę. – Wyjął małe naczynko z kieszeni. – Ta fiolka zrobiona jest z kryształu. Uprzedzę twoje pytanie, dlatego z kryształu, gdyż dłużej utrzymuje światło. Zużywa się ono tylko, jeśli fiolka jest noszona. Ilość światła dozowana jest dzięki materiałowi, z jakiego zrobiona jest fiolka. Ze szkła uleciałoby gdzieś po godzinie, z kryształu natomiast,  uchodzi przez kilka dni do tygodnia. Dodatkowo ma na to wpływ rodzaj użytego kryształu. Najlepszy jest błękitny kryształ z księżyców Jowisza. Jest najgęstszy i jeśli ktoś ma już wprawę w tego typu praktykach, to światło we fiolce utrzymuje się nawet dziewięć, czy dziesięć dni.
Gabriela i Nataniel patrzyli się na niego tępym wzrokiem. Mężczyzna uśmiechnął się z rozbawieniem.
– Zapomniałem, że nie rozmawiam z magami. – Zaśmiał się. – Krótko rzecz ujmując, chodzi o to, że efekt, jaki chcemy uzyskać, jest krótkotrwały. Będziesz musiała nauczyć się łapać to światło, gdyż co kilka dni,  będzie trzeba uzupełnić fiolkę. Starałem się dostać taką z jak najlepszej jakości kryształu. Mam dwie, jedna utrzymuje nawet do sześciu dni, niestety druga dużo krócej.
– Lepsze to, niż nic – stwierdził Nataniel.
– Tak mi przykro, że nie ma możliwości, by dać ci szansę na normalne życie – powiedziała z ogromnym smutkiem. – Dobrze, proszę mi pokazać jak to zrobić.
Gabriela była zmotywowana. Spojrzała z determinacją na maga, a on się dziwnie uśmiechnął.
–W porządku. Patrz.
Andrew McCartney uniósł ręce w górę wraz z fiolką. Zaczął nucić coś na kształt melodii, choć ciężko było to tak nazwać, gdyż miało to być chyba zaklęcie. To wszystko wydawało jej się ogólnie dziwne i jakieś obce, ale gdzieś w głębi ducha czuła, że to rozpoznaje i rozumie. Miała wrażenie jakby rozpoznawała poszczególne słowa i układały jej się one w całość. W pewnym momencie zaczęły się tworzyć wiązki światła. Były one bardzo cieniutkie. Tak jak mówił mężczyzna zbiegły się one w jednym punkcie. Tam umieszczono fiolkę. W momencie, gdy naczynie znalazło się w miejscu zbiegnięcia się promieni rozbłysło mocne, ale nierażące światło.
– Śliczne! – pisnęła z zachwytu Gabriela.
– Rzeczywiście, piękny widok – przytaknął Nataniel.
Kiedy mag zakończył, światło się rozpierzchło. Nadal odbijało się od luster, ale nie tak intensywnie i nie tworzyło takich świetlnych promieni.
–Twoja kolej. Podejdź tu.
Gabriela weszła do kręgu starając się niczego nie dotykać.
– Stań po środku i odpręż się. – poinstruował ją.
Andrew stanął za nią. Chwycił jej ręce i włożył jej w nie fiolkę. Poczuła się dziwnie. Jej ciało przeszedł dreszcz, nie był on nieprzyjemny, ale martwił ją fakt, że ten mężczyzna mógłby przecież być jej ojcem. Coś jej jednak mówiło, że jest to tylko iluzja. Nataniel stał z boku okręgu i przyglądał się tej scenie z zaciśniętymi pięściami.
– Czy musi ją pan obejmować? Jest to konieczne by zaklęcie się udało? Chyba sama potrafi unieść ręce w górę – zirytował się chłopak.
– Natanielu, nie denerwuj się. Chcę żeby wszystko się udało – uspokoiła go. Jej nieśmiały i piękny uśmiech ukoił jego nerwy.
Andrew spojrzał się na niego z rozbawiony i odwrócił się z powrotem do Gabrieli. Poprawił jej ułożenie ramion i położył palce na skroniach wciąż stojąc za nią.
– Zamknij oczy. – Posłusznie je zamknęła. – Teraz skup się na moich myślach i powtarzaj to, co usłyszysz w głowie. Dzięki temu zapamiętasz to zaklęcie od razu.
Dziewczyna zaczęła recytować z głowy zaklęcie, po chwili odnalazła odpowiednią melodię i zaczęła ją niemalże nucić. Wszystko wydało się jej takie jasne i oczywiste jak nigdy dotąd. Jakby magia zawsze była obecna w jej życiu. Kiedy oswoiła się z tym, poczuła w swoim umyśle coś dziwnego, jakby obcą obecność. Była ona samotna i smutna, ale również młoda, zdziwiło ją to, gdyż osoba, która się z nią „połączyła”, była dużo starsza. Nagle osobowość ta zniknęła, jakby Gabi odkryła coś, czego nie powinna.
– Świetnie sobie radzisz – pochwalił ją mag.
Skupiła się na zaklęciu. Zebrała trochę światła. Nie było tego dużo, ale jak na pierwszy raz ,można powiedzieć, że poszło jej bardzo dobrze.
– Gratuluję. Całkiem nieźle. Wiedz, że – zwrócił się do Nataniela – musisz uważać, aby fiolkom nic się nie stało. Nie będzie mi łatwo zdobyć nowe. Te fiolki są dość rzadkie, a do tego wykorzystywane są też w innych celach.
– Nie musi się pan martwić.  Jest już późno, może pan już wróci do siebie i odpocznie.  Jutro na pewno ma pan wiele zajęć – stwierdził Nataniel.
– Tak.  Rozumiem. – Spojrzał na chłopaka, który wpatrywał się w niego wzrokiem niezbyt zachęcającym do bliższych kontaktów.  – Proszę. O to para rzemyków wzmocnionych przez naszych czeladników. Są bardzo odporne na wszelkie działania mechaniczne, na pewno się nie zerwą.
– Dziękuję – powiedział Nataniel.
– W takim razie dobranoc. – powiedział McCartney.
Gabriela odprowadziła go do drzwi.
– Słuchaj moja droga, czy nie chcesz udać się ze mną na szkolenie magiczne. Masz ogromny potencjał, poza tym, czy nie chcesz zdjąć z niego zupełnie tego uroku? To jest tylko środek tymczasowy. Nie będziecie przecież przez całe życie tak koegzystować. Zastanów się. Wracam do Anglii za dwa dni. Mój numer masz, więc przemyśl to. Dobranoc.
Jego oczy chciały powiedzieć jej coś jeszcze, ale starała się to zignorować.
– Dobranoc – powiedziała i zamknęła drzwi. 



Kolejny dzień minął spokojnie. Nataniel wrócił do swojego mieszkania, a Gabriela mogła w spokoju się w końcu wyspać. Jednak zastanawiała się wciąż nad propozycją maga McCartney’a. Być może to nie byłby taki zły pomysł. Jedyny problem, że on zapewne leci samolotem, a ona ma lęk wysokości! Musi się jednak porządnie zastanowić. Nie chciała opuszczać Nataniela. Ktoś musiał dla niego łapać to światło. Po zajęciach postanowiła go odwiedzić. Znalazła kamienicę, w której mieszkał i weszła na trzecie piętro. Takie wysokości już przezwyciężyła. W końcu studiuje na AWF–ie. Zapukała do sporych drzwi. Kiedy usłyszała kroki, uśmiechnęła się, ale po chwili mina jej zrzedła. Drzwi otworzyła jej śliczna, długowłosa blondynka.
– Słucham? – spytała.
– Ja do Nataniela.
– Nati! Jakaś panna do ciebie! – zawołała. – Wejdź.
– O hej. Co cię sprowadza? – spytał zaskoczony Nataniel.
– A tak zajrzałam. Jak tam twój talizman? – spytała.
– W porządku. Jak na razie jest go jeszcze sporo. Miło, że pytasz.
– Ok. W takim razie już pójdę. Pa.
– Już?! No dobrze, pa.
Tego samego dnia Gabriela  spotkała się z McCartney’em. Uzgodnili, że wyjazd przełożą na pojutrze. Na wieczór przed wyjazdem Gabi udała się do Nataniela.
– O, to znowu ty? Wjedź. – powitała ją blondyna.
– Miło cię widzieć, miałem się do ciebie dziś wybrać. – Uśmiechnął się chłopak. – Czy coś się stało?
– Jutro wylatuję do Anglii. To dla ciebie. – wręczyła  mu paczkę. –  Na zapas. 
– Dlaczego tak nagle?
– Chcę ci pomóc i zdjąć z ciebie ten urok. Wtedy nie będziesz już ode mnie zależny i ułożysz sobie życie po swojemu, beze mnie na karku.
– O czym ty mówisz?
– Taka prawda. Muszę już lecieć. Pa. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia.
Wybiegła i po chwili była już na przystanku.



Wieczorem nie była w nastoju nawet na filmy komediowe. Spakowała się do końca i poszła spać. Następnego dnia spotkała się przy terminalu z Andrew McCartney’em.
– Jak samopoczucie? – spytał.
– Średnio. Poza tym, boję się latać – westchnęła.
– Dasz radę. Będę z tobą. – Uśmiechnął się. Lubiła jego uśmiech.
– Gabi! – usłyszała. – Gabrysiu! Zaczekaj.
To Nataniel! Zauważyła jak biegnie w jej stronę.
– Co tu robisz?
– Nie rób tego. Zostań ze mną. Damy radę – dyszał.
– Jakie ze mną?! – zirytowała się. – Daj mi spokój. Chcę się dowiedzieć jak ci pomóc. Teraz wracaj do swojej dziewczyny i pozwól mi robić swoje. Jak wrócę, spokojnie będziesz mógł się spotykać z nią i z innymi – warknęła i odwróciła się do Andrew. Zresztą, dlaczego tak się tym przejęła? Przecież znają się zaledwie kilka dni!
Mag spojrzał się ze zdziwieniem na Nataniela. Chłopak posłał mu wściekłe spojrzenie, gdy obejmował Gabrielę. Andrew tylko dziwnie się uśmiechnął.
– Mylisz się Gabrielo! To nie moja dziewczyna! To moja młodsza siostra! – krzyknął.
Dziewczyna obejrzała się i chciała wrócić, ale było już za późno. Przeszła za terminal, a tam ścieżka prowadziła w jedną stronę…. Nie było już odwrotu. Decyzja została podjęta.

5 komentarzy:

  1. No, no ;) Będzie bitwa o jedną dziewczynę ;p I bardzo dobrze, szkoda tylko, że ona sama nie wie kogo wybrać. Ahh te kobiety ;D
    Fajny pomysł z łapaniem promieniowania ;D
    Jedno mnie tylko zastanawia, jak coś wytrzymuje w fiolce maksymalnie 10 dni to jak mogła zrobić mu zapas?
    Dziękuję za pozdrowienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem dlaczego ale interpunkcja i poprawny zapis dialogów leżą. Na szczęście jeszcze nie kwiczą i mam nadzieję, że kwiczeć nie będą ^.^
    Tutaj też w pewnym momencie ci się czcionka zmieniła, oraz od tego rozdziału zaczynają się kłopoty w spisie treści. Gry się chce z niego na dany rozdział przeskoczyć wyświetla, że dana strona w blogu nie istnieje... Mogłabyś to poprawić? Niektórzy są leniwi ;P
    A to z starszym magiem jest... dziwne. Tak, to jedyne określenie, które mi do głowy przychodzi. Dziwne i już. Aż tak bardzo chcesz być oryginalna? ^.- Młodsza siostra - rozwalające.
    No i znalazłam jeszcze jeden spory plus - komizm. Nie wiem, czy to ja mam specyficzne poczucie humory czy ty tak piszesz, ale niektóre fragmenty są na prawdę śmieszne.
    A resztę rozdziałów przeczytam i skomentuję w najbliższym czasie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że poprawię spis treści:) Już domyślam skąd wziął, się błąd, z mojego lenistwa! Zamiast kopiować adres zmieniałam numer rozdziału:p Dziękuję za tak szczerą opinię. Sama zwróciłam uwagę, że mam dość skromne opisy na początku, dlatego starałam się wstawiać ich potem więcej. Staram się też, żeby opowiadanie było momentami zabawne, nie lubię kiedy wszystko jest poważne, pompatyczne, jeśli takie być nie musi. Przecież w życiu zdarzają się też zabawne momenty, prawda!
    Jeślibyś mogła, to zostaw mi następnym razem adres swojego bloga. Masz niedostępny profil i nie mogę zajrzeć :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakim cudem mój profil niedostępny?! Dobra już poprawiłam... oO
      No ale poprawiłaś spis treści, więc me lenistwo też zażegnane i zaraz czytam czwarty rozdział ^.^
      Odnośnie szczerości, to po prostu jestem do niej przyzwyczajona i nie lubię ślepo schlebiać. To się tyczy nawet mojej przyjaciółki i współpisarki. Sama czasami żałuję, że jeszcze się nie znalazł ktoś, kto by mi te błędy porządnie wytknął, bym wiedziała co poprawić...
      http://zlodziej-ki.blogspot.com/ A oto adres bloga, gdybyś odznaczała się zbyt dużym lenistwem ;P

      Usuń
    2. Hehe, dzięki za adres.
      Spis treści od razu poprawiłam jak przeczytałam, że nie działa tak jak powinien.
      Ja chętnie się poprawiam, więc słowa uzasadnionej krytyki przyjmuję z pokorą.
      Dziękuję za zainteresowanie :)
      Pozdrawiam.

      Usuń

Obserwatorzy