czwartek, 20 marca 2014

Rozdział 15

~ Witajcie! Mam nadzieję, że jeszcze ktoś czyta moje opowiadanie?
Tym razem rozdział będzie bardziej spokojny. Akcja znacznie zwolni tępo, ale przecież muszę dać trochę odetchnąć tym moim bohaterom :).
Na końcu rozdziału jest dodatkowa historyjka pt. Krótka historia poboczna, która dzieje się zaraz po wydarzeniach w Rozdziale 15. Nie wniesie ona za wiele do fabuły, ale nie mogłam się oprzeć, aby jej nie spisać. Mam nadzieję, że się spodoba :).
Myślę, że ostatnio pogoda nie specjalnie zachęca do spacerów, więc chętniej siądziecie do lektury. Przynajmniej tak jest u mnie.
A tak w ogóle, to jak Wam się podoba nowy szablon?    Dzięki wielkie Arfendes!!
Zapraszam do czytania!
Trzymajcie się,
Agata.










– Niebawem się spotkamy…Czarodziejko. – Jaki piękny i aksamitny głos. Mam wrażenie, że już kiedyś go słyszałam, jaka szkoda, że nie mam siły, aby otworzyć oczy.

Gabriela leżała od czterech dni w Akademickim szpitalu. Na szczęście miała na ciele tylko parę zadrapań i niewielką ranę na głowie lecz niestety złapała zapalenie płuc. Ogromne zużycie energii, wyczerpanie oraz choroba spowodowały, że przez dwa pierwsze dni, praktycznie cały czas, pogrążona była we śnie. Jej ciało trawiła gorączka, a podrażnione gardło nie pozwalało jej za wiele zjeść, co wcale nie pomagało jej wrócić do formy. Dzięki Amuletowi obyło się bez poważniejszych problemów, gdyż stopniowo uwalniał jej energię, gdyby nie on, od razu zużyłaby jej za dużo. Innym problemem było, że za każdym razem, gdy zasypiała, miała dziwne i bardzo realistyczne sny. Wszystkie były do siebie bardzo podobne i, co najdziwniejsze, zawsze słyszała w nich ten sam głos, mówiący: – Niebawem się spotkamy…Czarodziejko. Po obudzeniu jednak nie potrafiła sobie przypomnieć reszty snu.
Choć jeszcze z nikim się nie widziała od tamtego czasu, nie licząc lekarzy i pielęgniarek, to kwiaty i słodycze jakie znajdywała na szafce, świadczyły o tym, że miała gości. Dziś nie czuła się senna, więc miała nadzieję na to, że dowie się od kogoś, co wydarzyło się po tym, jak straciła przytomność. Myśląc o tej chwili, bezwiednie dotknęła czoła i poczuła na środku dziwne mrowienie. Już któryś raz złapała się na tym, że to robi.
– Zaczyna mnie to denerwować – westchnęła i sięgnęła po kubek z wodą, który stał na stoliku obok łóżka.
Wszystko tutaj wyglądało bardzo zwyczajnie. Białe ściany, podłoga wyłożona jasnoszarymi płytkami, łóżka z metalowymi ramami, w jakże znamiennym, białym kolorze i pościel też była oczywiście biała. Jedynym plusem było to, że pokój był jednoosobowy. Nie musiała się niczym przejmować, nikt jej nie zaczepiał ani nie przeszkadzał, ale niestety trochę się nudziła. Nie miała żadnej książki ani krzyżówki, która wypełniłaby jej czas. Wczoraj nie miała sił na spacer, a teraz nie mogła się ruszyć, gdyż podłączyli jej kroplówkę na wzmocnienie. To bezczynne siedzenie ją dobijało, zdrzemnęłaby się, ale nie chciała przegapić godziny wizyt. Nie miała tu za wielu znajomych, ale ktoś przecież przyniósł te kwiaty. Od pielęgniarki dowiedziała się, że Andrew utrzymywany jest w śpiączce farmakologicznej i nie wpuszczają do niego za często gości, chyba że chodzi o jego dziadka. Pocieszające jest to, że jego stan się poprawia i za dzień lub dwa spróbują go wybudzić. Kiedy wróciła myślami do tamtego dnia, ponownie zaczęła się zastanawiać, kim byli tamci magowie i czego od nich chcieli. Gdyby nie Seth, to utonęłaby w tym jeziorze. Przypomniała sobie sytuację z nad jeziora, a na myśl o tym, że zmienił jej ubranie, oblała się czerwienią. Szybko jednak przywołała się do porządku. Przecież już od dawna nie jest dzieckiem.
– Poza tym, jego już nie ma… – przypomniała sobie nagle, poważniejąc.
Dźwięk otwieranych drzwi wyrwał ją z zamyślenia. Do pokoju weszła pielęgniarka, młoda kobieta, o dość surowym wyrazie twarzy, ale przyjemnym usposobieniu. Kilka razy zakładała jej kroplówkę, lub pobierała krew do badań i zawsze była niezwykle delikatna. Kiedy o coś się jej zapytała, pielęgniarka uprzejmie jej odpowiadała, albo sama zagadywała Gabrielę. Tym razem było podobnie, kobieta podeszła do łóżka i zamierzyła dziewczynie gorączkę. Z nikłym uśmiechem zapytała jak się czuje i odłączyła kroplówkę.
– Całkiem dobrze – opowiedziała Bochowiecka. – Chciałam się przejść trochę po korytarzu, ale niestety byłam tu uziemiona.
Pielęgniarka uśmiechnęła się w odpowiedzi. Zanotowała coś w karcie, którą miała ze sobą i podeszła do drzwi.
– To dobrze, że masz tyle energii. Przyszli do ciebie goście – oznajmiła wesoło i wpuściła ich do środka. – Tylko się nie przemęczaj.

Zobaczyła, jak ktoś wchodzi przez drzwi, wnosząc duży bukiet wielokolorowych kwiatów, od którego zaczęła unosić się w powietrzu delikatna, słodka woń. Zaraz za pierwszym gościem pojawił się kolejny. Uśmiechnęła się radośnie na ich widok, po czym nagle zamarła z przerażenia.
– Ja…jak?! To nie możliwe! – wykrzyknęła.
Była tak wstrząśnięta tym, co zobaczyła, że przez chwilę zapomniała oddychać. Ren podszedł do niej i zaczął uspokajać, jednocześnie dopytując się, co się stało. Ona natomiast, wpatrywała się z przerażeniem w Setha. Zakłopotany chłopak zrobił parę kroków w jej stronę, ale ona gwałtownie przesunęła się w stronę bibliotekarza. Seth zamarł w półkroku.
– Co się dzieje Gabi? – Ren powtórzył zadane wcześniej pytanie.
– Ciebie tu nie powinno być – stwierdziła drżącym głosem. – Zniknąłeś na moich oczach, rozsypałeś się w drobny pył, po którym nie został nawet ślad! – zaszlochała gwałtownie, gdyż przed oczami pojawiła się jej ta scena.
– O czym ty mówisz? – zdziwił się tristanczyk. – Ja przybyłem na miejsce razem z ekipą ratunkową. Ren też z nami był.
Spojrzała się na Feloya. Chłopak skinął głową, potwierdzając słowa Setha.
– Niemożliwe, wiem co widziałam i wiem co przeżyłam – upierała się.
– W to nie wątpię – rzucił.
Zrobił kolejny krok w jej kierunku, a ona kurczowo uchwyciła się, pochylającego się nad nią Rena. Oddychała płytko i z trwogą wpatrywała się w swojego gościa. Serce łomotało jej tak głośno, że można je było wyraźnie usłyszeć. Kiedy Ren wyswobodził się z jej uścisku, usiadł na krześle obok i spojrzał na nią łagodnie.
– Posłuchaj, on mówi prawdę. Przybył tam ze mną i z grupą ratunkową. Sama go wezwałaś.
Dziewczyna uważnie mu się przyglądała, chłonąc każde słowo, jakie tylko słyszała.
– Jednak to, co mówisz, też jest prawdą i Seth rzeczywiście zniknął na twoich oczach – oznajmił Ren.
Po tych słowach zapadła w pokoju zupełna cisza.
– Czyli było ich dwóch? – zapytała prawie bezgłośnie.
– Nie zupełnie. Ten, który był z tobą, cofnął się w czasie.
Na twarzy Rena pojawił się dziwny uśmiech. Zaniepokoił on Bochowiecką na tyle, że mimowolnie odsunęła się od niego.

Wysłuchała historii bibliotekarza o tym, jak to Seth przybył do Akademii, gdyż przeczuwał, że coś złego stało się McCartneyowi, a w między czasie zobaczył, jak ona zginęła na Ziemi. Sytuację z tunelem czasoprzestrzennym opisał tylko z grubsza, nie chcąc jej mieszać zbytnio w głowie. Następnie wyjaśnił, co się stało po tym jak przybyli, aby ich uratować. Setha, który był z Gabrielą, nie było, tak samo jak wrogów, którzy ich zaatakowali.
– Dobra, mniej więcej rozumiem, o co chodzi i co się wydarzyło. – Jednak w  głębi ducha  nadal tego zbytnio nie pojmowała, a nawet wciąż czuła się przerażona tym, że Seth jest w tym samym pomieszczeniu co ona. – Zastanawia mnie jedno, dlaczego ty pamiętasz co się stało? Czy to dlatego, że jesteś magiem czasu?
– W sumie… tak. – Uśmiechnął się ciepło.

– A ty… – zawahała się. Nie czuła się dobrze, widząc Setha po tym, co się stało w okolicach lotniska. – Pamiętasz coś? – Zarumieniła się lekko, zadając to pytanie.
Coś za długo się zastanawia – stwierdziła.
Ponieważ nie potrafiła zbyt długo na niego patrzeć, zerkała tylko delikatnie, chcąc zaobserwować jakąś zdradzającą jego myśli reakcję. Widziała wyraźnie, że się waha.
– Pamiętasz?! – wyskoczyła nagle.
– Niby skąd?! – zaprzeczył.
– To byś się teraz nie czerwienił. O matko! Jaki wstyd! – Schowała głowę pod kołdrę i zaczęła coś mamrotać.
– To nie tak… Ja nie pamiętam wszystkiego, tylko jakieś urywki. Dopóki Ren nie wyjaśnił, co się stało, to myślałem, że to tylko sen. – Podszedł do niej i ściągnął z niej kołdrę. – Posłuchaj.
Spojrzała się na niego i widząc, te intensywnie zielone oczy, które wpatrywały się w nią błagalnie i z czułością. Te same, które pożegnały ją smutnym spojrzeniem tamtej nocy, a które przywołały znów to bolesne dla niej, pod każdym aspektem, zdarzenie – nie mogła na nie teraz patrzeć. Szybko odwróciła wzrok, czując jak znów napływają jej do oczu łzy.
– Nie mogę – wybąkała. – To jednak wciąż dla mnie nie realne. Widziałam CIĘ, jak zamieniłeś się w miriady drobinek. Jak umarłeś… – przerwała, gdyż zebrało jej się na kaszel. Zaczęła jednocześnie krztusić się swoimi łzami i śliną. Chłopak delikatnie popukał ją po plecach, ale ona nagle wzdrygnęła się ze strachem.
– Ja nie umarłem.
– Dla mnie wtedy umarłeś – oznajmiła. – Nic nie wymaże tego wspomnienia. – Głos miała ochrypły. – Ja zostałam wtedy z Andrew, który również mógł umrzeć w każdej chwili. Nie obwiniam cię o to, co się stało, ale zrozum moje uczucia.
– Rozumiem. Potrzebujesz czasu – stwierdził bez emocji i podszedł do drzwi. Odwrócił się jednak w jej stronę i dodał wesoło: –Mam nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia i wyklarujesz mi niektóre z tych wspomnień. – Po czym szybko zamknął drzwi.

– Jego charakter wciąż pozostaje bez zmian… – zachichotał Ren.
W międzyczasie przygotował jej kubek gorącej herbaty. Podmuchał delikatnie, by ją odrobinę ostudzić i podał jej napój do rąk. Przyjrzał się uważniej twarzy dziewczyny. Oczy miała lekko zapuchnięte, tak od choroby, jak i od łez. Włosy nie wyglądały najlepiej, kleiły jej się do szyi i mokrych polików. Pewnie nie miała jak się jeszcze wykąpać.
– Jak wypijesz herbatę, to pomogę ci umyć włosy.
Spojrzała na niego zaskoczona, a on tylko się ciepło do niej uśmiechnął.
– Nie martw się, nie mam dziwnych zamiarów. Nie widziałaś się pewnie w lusterku – żachnął się i wyjął z szafki przy łóżku małą kosmetyczkę.
Nawet nie wiedziałam, że ona tam jest. Pomyśleli o wszystkim – stwierdziła w myślach.
Ren wręczył jej niewielkie lusterko, a ona widząc, w jakim jest stanie, wydała z siebie dziwny nieartykułowalny dźwięk.
– Wyglądam strasznie – westchnęła.
Feloy nic nie odpowiedział, wziął od niej lusterko i podał z powrotem herbatę. Potem szybko naszykował ręcznik, czystą piżamę, szampon, mydło, szczoteczkę i pastę do zębów. Włożył to wszystko w torbę, a na ramię zarzucił sobie jeszcze szlafrok.

– Gotowa? – spytał.
Dziewczyna skinęła głową i wstała z łóżka. Zachwiała się i usiadła na nim, zanim się przewróciła. Ren wyszedł szybko na korytarz i wrócił z wózkiem. Gabriela z rezygnacją na nim usiadła, a chłopak zawiózł ją do łazienki. Ku jej zaskoczeniu pomieszczenie było bardzo przestronne. Duże kabiny prysznicowe, umywalki na dość optymalnej wysokości, wszędzie barierki i uchwyty, aby każdy mógł sobie poradzić. Do jednej z kabin Ren wstawił niewielki stołek.
¬– Usiądź tam. Najpierw umyjemy ci włosy, a potem weźmiesz od razu prysznic. Ze stołkiem będzie ci wygodniej. – Jego zachowanie było dość dziwne. Czuła się teraz tak, jakby miała starszego brata i wcale jej to nie przeszkadzało.
Zrobiła tak jak powiedział. Kiedy usiadła na stołku, przechyliła głowę do przodu, a on polał ją ciepłą wodą. W dłoniach roztarł szampon i delikatnie zaczął masować jej skórę. Dziewczyna zdziwiła się jego delikatnością. Żeby nie czuć bardziej zażenowania, postanowiła o czymś porozmawiać. Choć nieraz rozmawiali, nie wiedziała o nim za wiele.
– Ren? – zaczęła niepewnie.
– Tak?
– Czy masz jeszcze jakiś talent poza magią czasu?
– Tworzenia i przyzwania, ale to dlatego, że obie mają coś wspólnego z magią czasu.
– Czy mag, który prowadził bibliotekę też był magiem czasu?
Nie odpowiedział od razu, tak jakby nad czymś się zastanawiał.
– Tak, to on był moim mistrzem – rzucił.
Gabriela usłyszała jednak słabą nutę goryczy w jego głosie.
– Mogę się o coś zapytać?
– Przecież wciąż się pytasz – stwierdził z rozbawieniem.
Oblała się rumieńcem i zaśmiała lekko.
– Ile masz w ogóle lat i skąd jesteś?
– Czy to takie ważne?
– Nie, ale chciałabym cię lepiej poznać.
Ren westchnął i uśmiechnął się niepewnie.
– Mam dwadzieścia osiem lat i pochodzę z Japonii.  Tyle, że nawet nie pamiętam, z jakiego regionu. Większość swojego życia spędziłem w Akademii. Moi rodzice też byli magami, a gdy odkryli, że mam tak rzadki talent przekazali mnie tutaj. Miałem wtedy z trzynaście lat. W sumie to nie znam za bardzo rodziców, niewiele czasu spędzali w domu.
– Przepraszam. Nie powinnam była pytać.
– Nie masz za co przepraszać. To żadna tajemnica. – Choć mówił spokojnie, to jego mięśnie były napięte. Najwyraźniej nie było to dla niego zbyt łatwe do wspominania.
Spłukał jej włosy wodą z prysznica i wytarł ręcznikiem. Przyglądał się jej tak, jakby oceniał swoje dzieło. Dziewczyna poczuła się zażenowana i oblała się rumieńcem. Przez chwilę przypominała spłoszone zwierzątko.
– Och! Wybacz, nie chciałem cię zawstydzać – powiedział rozbawionym tonem. – Najtrudniejsze za nami, teraz na spokojnie weź prysznic. 
Zasłonił kabinę i oparł się plecami o ścianę. Gabriela zdjęła piżamę i wyrzuciła ją na zewnątrz, aby się nie pomoczyła. Odkręciła kran i poczuła na ciele przyjemne, ciepłe strumienie wody. Siedząc nie czuła tak zmęczenia i szybko się odprężyła się, po chwili  odchylając głowę i przy okazji zachłystując się wodą. W tym samym momencie, powróciło do niej wspomnienie z chwili jak się topiła. Wstała gwałtownie i potknęła się o stołek. Zaczęła łapczywie łapać powietrze, ale słysząc zaniepokojony głos Rena, powoli zaczęła dochodzić do siebie.
– Wszystko w porządku? Gabriela?
– Tak, już jest ok. Zakrztusiłam się wodą – wycharczała.
– Na pewno wszystko dobrze? – Nie brzmiał na przekonanego.
– Tak.
Postawiła stołek i ponownie na nim usiadła.  Wzięła parę głębokich wdechów, aby się uspokoić i zaczęła się myć, gdyż chciała jak najszybciej stąd wyjść. Z drugiej jednak strony, kiedy Ren pójdzie, znów zostanie sama ze swoimi rozmyślaniami. Ręka ponownie powędrowała jej do czoła. Skąd wziął się jej ten dziwny nawyk?
– Ren? – zaczęła niepewnie. – Co się dokładnie wydarzyło, gdy byłam nieprzytomna?
Nie uzyskała od razu odpowiedzi, co wzbudziło jej podejrzenia. Usłyszała głębokie westchnięcie i kroki skierowane w stronę kabiny. Ren stanął przy zasłonie i ściszonym głosem opowiedział, co się stało, gdy przybyli na miejsce, gdzie była z Andym.
– Nie wiesz, czego mógł ode mnie chcieć ten chłopiec? – Była lekko wstrząśnięta tym, co usłyszała. Ten chłopiec pocałował ją w czoło. Dokładnie w to miejsce, które, co jakiś czas, dotyka. Z opisu Feloya wynika, że był on mały, ale głos, który ją nawiedza we śnie, należy raczej do mężczyzny. Dlaczego ten dziwny nawyk kojarzy mi się z tym głosem? Może Ren zna sposób, jak lepiej zapamiętać sny, i jak wyciągnąć z nich jakieś informacje.
– To by coś wyjaśniało – bąknęła pod nosem.
– Coś mówiłaś? – spytał.
–Hę? A, nie, nic. Podasz mi ręcznik?
Włożył rękę z ręcznikiem za zasłonę, a ona go szybko zabrała. Gdy zaczęła wycierać się, poprosiła chłopaka, aby podał jej piżamę. Gdy się już ubrała, wyszła z kabiny, a Ren od razu okrył ją szlafrokiem i na głowę naciągnął kaptur. Zaskoczona tą troską, zapomniała na chwilę, o co chciała się go zapytać. Ponieważ poczuła się lepiej, chciała przejść się do sali o własnych siłach. Ren zebrał wszystkie rzeczy do torby i zaoferował jej ramię. W drodze do pokoju przypomniała sobie, o co chciała go zapytać.
– Właśnie! Znasz jakiś sposób, aby dokładnie zapamiętać sen?
– Jest na to wiele sposobów.

– Serio?
– Męczy cię jakiś sen? – zapytał podejrzliwie. – Jeśli tak, to lepiej się w niego nie zagłębiać.
– Nie, to nie tak. Pamiętam z niego tylko jedno zdanie i nie wydaje mi się, żeby był on czymś złym. Jestem raczej przekonana, że znajdę w nim ważne dla mnie odpowiedzi.
Gabriela była dość pewna siebie, tak, jakby myśl o tym śnie dodawała jej energii. Spojrzała na Rena ze szczerym i niewinnym uśmiechem, więc jakby mógł jej odmówić pomocy?
– Załatwię dla ciebie łapacza snów – powiedział z rezygnacją, gdy weszli do sali.
Gabriela usiadła na łóżku i zaraz opadła na nie wyczerpana.
– Dziękuję, że dotrzymałeś mi towarzystwa oraz za pomoc. Przynajmniej wyglądam już jak człowiek – żachnęła się.
– Nie ma za co. Lubię spędzać z tobą czas. Mam nadzieję, że niebawem znów zajrzysz do biblioteki. Przecież miałaś zostać moją asystentką i nie ważne z jakich to miało być powodów. – Ponownie dojrzała ten intrygujący błysk w oku, po którym przechodziły ja ciarki.
Wychodzi na to, że mnie przejrzał – zaśmiała się w myślach.
– Zdrzemnij się, a ja wrócę za jakieś dwie godziny z łapaczem snów – oznajmił i wyszedł.
– Już nie mogę się doczekać! Chcę jak najszybciej wiedzieć, do kogo należy ten głos – powiedziała na głos Gabriela i zamknęła oczy.
– Niebawem się spotkamy…Czarodziejko.
– Tak, już niebawem… – zamruczała, zanim zupełnie zatopiła się we śnie.


***
Krótka historia poboczna

Po pokoju rozległy się ciche kroki. Gabriela przewróciła się na bok, wzdychając przy tym ciężko, ale na szczęście się nie budząc. Seth z Renem podeszli do łóżka dziewczyny. Tristanczyk zawiesił na jego oparciu łapacz snów. Było to niewielkie kółko z wikliny, ozdobione koralikami i kolorowymi, ptasimi piórkami. Ren przykrył szczelniej dziewczynę i zerknął od razu na łapacz, który zaczął drżeć i pobłyskiwać.
– Już coś złapał? – zapytał Setha.
– Na to wygląda.
Przyjrzeli się uważniej łapaczowi i środku kółka dojrzeli niewyraźne obrazy. Jednak w pokoju pojawiła się pielęgniarka i wyprosiła ich na korytarz.
– Widziałeś coś?
– Niestety nie zdążyłem się przyjrzeć – powiedział z nerwami Seth.
– Zapewne sama nam opowie – stwierdził Ren. – Chodźmy na kolację – zaproponował i pociągnął za sobą chłopaka.  – Pst! – Po chwili nachylił się w stronę swojego towarzysza i szepnął. – Czy ten duch często za tobą tak podąża?
Seth spojrzał na niego zdezorientowany i odwrócił się w tą samą stronę co Ren. Był świadomy obecności Lady Bloodstorm, ale była w tym momencie niewidoczna. Zastanawiał się w jakim cudem Feloy wyczuł ducha.
– Nie bądź taki zaskoczony – parsknął bibliotekarz. – Jestem magiem czasu i wyczuwam wszelkie zakłócenia w czasoprzestrzeni, a obecność duchów jest właśnie jednym z nich.
– Hmm… To interesujące. Coraz bardziej fascynuje mnie ten rodzaj magii – uśmiechnął się zawadiacko Seth. – Jednak, co do tego ducha, to kręci się koło mnie od dłuższego czasu. Raczej go nie wkurzaj, bo będzie z tobą kiepsko – zaśmiał się złośliwie.
– No tak, jesteś szamanem. To może powiesz mi, dlaczego mam wrażenie, że ten duch JUŻ jest na mnie zły? Choć nie mogę tego zobaczyć, to czuję, że wpatruje się we mnie złowrogo.
Skóra Rena pokryła się gęsią skórką i dostał dreszczy. Co krok odwracał się i dostrzegał zawirowania i drgania powietrza w miejscu, w którym znajdował się aktualnie duch. Przez moment dostrzegł nawet jego sylwetkę.
– Powiesz mi o co mu chodzi?
– To kobieta – oznajmił Seth z rozbawieniem.
– Nie bardzo rozumiem, czym się jej naraziłem.
Seth doskonale się bawił. Zakłopotanie bibliotekarza było czymś bezcennym. Od chwili gdy go poznał, nie widział go tak zdekoncentrowanego. Zawsze opanowany i mający odpowiedź na wszystko Feloy, nie wiedział co robić.
– Wiem, że cię to bawi, ale proszę cię, abyś mi wyjaśnił, o co jej chodzi? – powiedział błagalnym tonem, czepiając się ciasno jego ramienia. Wręcz się na nim uwiesił, a był od Setha wyższy. Niezręczność tej sytuacji pozbawiła go całej zabawy.
– To babcia Gabrieli – rzucił od niechcenia.
– Babcia Gabrieli?
– Tak.
– Skoro to jej babcia, to co ona robi przy tobie? – Ten fakt bardzo zaskoczył Rena.
– W tym momencie podąża za TOBĄ – oznajmił złośliwe. – Musiałeś zrobić coś, co się jej bardzo nie spodobało.
Ren nie musiał się długo zastanawiać  nad odpowiedzią. Oblał się delikatnym rumieńcem i przyspieszył kroku, zostawiając Setha za sobą. Miał nadzieję, że duch zostanie przy szamanie.
– Musiałaś go tak napastować – westchnął Northtempton. – Przez ciebie uciekł – warknął. – A mogło być tak zabawnie – dodał, wielce rozczarowany.
Lady Bloodstorm zmaterializowała się obok niego, wprawiając w osłupienie przechodniów. Jej czerwone włosy zafalowały delikatnie w powietrzu, gdy opadała na podłogę. Seth westchnął z rezygnacją. Odkąd ją znał, lubiła efektowne wejścia.
– Nie moja wina, że jest taki wrażliwy. – Wzruszyła ramionami i spojrzała twardo na chłopaka, ale wytrzymał to bez problemu. – No nie złość się tak – sapnęła.
– Męczyłaś go, bo pomagał wykąpać się Gabi, mam rację? – Uśmiechnął się kpiarsko pod nosem.
– No i co z tego! To moja wnuczka! – naburmuszyła się.
– Oj! Moja droga, ona już nie jest dzieckiem – przypomniał jej z rozbawieniem.
– Oczywiście, że jest, tak samo jak ty. Choć przez to, że wcześnie opuściłeś Tristanię, dojrzałeś szybciej niż większość twoich pobratymców i czasem mówisz jak staruszek – stwierdziła złośliwie.
– Jak staruszek?!  – zagrzmiał ze złości.
– „Oj! Moja droga, ona już nie jest dzieckiem.” – przedrzeźniała go.
Chłopak zatrząsnął się ze złości i poszedł poszukać Feloya, jednocześnie mrucząc pod nosem przekleństwa. Lady Bloodstorm zaśmiała się i zniknęła. 


3 komentarze:

  1. W związku z odejściem oceniającej Broz-Tito, prosimy o ponowne wybranie oceniającego - bez zwracania uwagi na zamknięte kolejki. W przypadku braku odpowiedzi do końca października, blog zostanie usunięty z kolejki. Przepraszamy za utrudnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu znowu pomackamy. Niedawno dołączyłam do Rufus i oceniamy w parze. Czy nie będzie ci przeszkadzało, jeśli zajmę się również twoim blogiem?

      Usuń
  2. Po miesiącach tułaczki od oceniającej do oceniającej, w końcu się udało. :) Zapraszam do lektury na pomackamy.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy